się teraźniejszość. I tylko teraźniejszość. Dzisiejsze problemy wiązały się przede wszystkim z osobą panny Tyler, która nie mogła śeierpieć jego towarzystwa, choć jeszcze przed kilkoma dniami uważała, że jest w nim zakochana. Teściowie z pewnością zauważą panujące między nimi napięcie, a nie chciał psuć im wieczoru. Porozmawia z panną Tyler na osobności. Poprosi ją, by dziś wyjątkowo nie obnosiła się publicznie ze swoją pogardą dla niego. Parę minut później wyszedł na korytarz ubrany w granatową marynarkę, białą koszulę, szare spodnie i krawat w granatowo- srebrne paski. Dzieci czekały z nianią na dole. Przyglądały się mu radośnie, gdy schodził ze schodów. Amy i Lizżie uśmiechały się szeroko, Mikey podskakiwał z radości, podczas gdy panna Tyler stała obok wyniosła i milcząca. Dziewczynki ubrane były w żółte płaszcze przeciwdeszczowe i kolorowe kalosze. Willow miała na sobie lśniący, czarny R S płaszcz i czarne kozaki. Tak samo jak dziewczynki naciągnęła http://www.agamaprzychodnia.pl między tobą a dziećmi, jestem po twojej strome. Musimy stworzyć wspólny front, a zwracanie się do siebie po imieniu mogłoby to jedynie ułatwić. Co ty na to? - Być może. Ale nie potrafię się do pana inaczej zwracać, doktorze Galbraith. R S - To twoje ostatnie słowo? - Obawiam się, że tak. - W takim razie - westchnął teatralnie - Camryn śmiertelnie się na mnie obrazi. Willow nie potrafiła dłużej skrywać uśmiechu. - Zamierza pan ponownie zwracać się do mnie... - Panno Tyler - dokończył za nią. - A teraz, panno Tyler,
deszczu. - Noce stają się coraz chłodniejsze - zauważył. - Nim się obejrzymy, nadejdzie koniec lata. Z tego, co pamiętam, zimy w tym regionie nie należą do najprzyjemniejszych. Dużo tu śniegu. Nie mogę się doczekać, kiedy zabiorę dzieci w góry. Czy jeździ pani na nartach? Sprawdź rozmawiać. Nie chcę cię widzieć. I nigdy nie wybaczę tego... co mnie spotkało. Ani tobie, ani jej. ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY TRZECI W ostatnim dniu życia Lily zmieniła testament. Jak na ironię, River Road House zapisała Glorii, zaś resztę majątku pozostawiła Santosowi. Dla niego był to cios - nie dlatego, by uważał, że zasłużył sobie na ten dom. On ten dom kochał. Myślał o nim jak o swoim domu. Wpatrywał się ze zdumieniem w adwokata, choć wiedział, że dobrze usłyszał. Mimo to nie wierzył własnym uszom. River Road House należy teraz do Glorii. Nie będzie już mógł tam przyjeżdżać w poszukiwaniu spokoju. Popatrzył na Glorię. Była zaskoczona nie mniej niż on. W pewnym sensie nawet przytłoczona nieoczekiwaną schedą. Poczuła na sobie jego wzrok, podniosła głowę i posłała mu przepraszające spojrzenie. Nie potrzebował jej współczucia. Już i tak się przed nią odsłonił w dniu pogrzebu, kiedy poszli razem do łóżka. Od tamtego czasu pragnął jej jeszcze bardziej. Pragnął beznadziejnie i nic nie mógł z tym zrobić. Gloria St. Germain była poza jego zasięgiem. Dwadzieścia minut później opuścili elegancką kancelarię adwokacką w centrum miasta i ruszyli do wind. - Gratuluję - mruknął Santos. - Dziękuję. - Gloria splotła palce nerwowym gestem. - Nie spodziewałam się tego. Ty chyba też. Przykro mi. - Nie ma o czym mówić. - Wsiedli do kabiny, Santos nacisnął guzik parteru. - I tak nie wiedziałbym, co zrobić z takim spadkiem. - Mógłbyś sprzedać dom.