Na zewnątrz wschodziło słońce, a ona planowała ucieczkę. Nie ulęknie się, nawet jeśli

Samochód policyjny był odgrodzony, dokoła kręcili się mundurowi. Dwa wozy strażackie stały w pobliżu, ze szlauchów sączyła się woda, spływała brudnymi strumykami do studzienek kanalizacyjnych. Wypalona skorupa samochodu tliła się jeszcze. Powietrze przesycał ohydny zapach palonej gumy, plastiku i, co najgorsze, ciała. Bentz wyskoczył z samochodu, ledwie Hayes się zatrzymał. Zignorował blokadę, podbiegł do pierwszego policjanta. – Ciało w samochodzie. Kto to? – wyrzucił z siebie. O Boże... – Kim pan jest, do cholery? Bentz wyjął legitymację. W tej samej chwili podeszli Martinez i Hayes. Przedstawili się. Oficer skinął głową usatysfakcjonowany. – Jeszcze nie wiemy, zwłoki zabrano już do kostnicy, ale powiem wam szczerze, że niełatwo będzie je zidentyfikować. Bentzowi zrobiło się niedobrze. – Kobieta? – zapytał. – Tak sądzimy. Miała przy sobie dokumenty, nadpalone, ale udało mi się odczytać numer seryjny. Już sprawdziłem. Samochód zarejestrowany na tę samą osobę. Sherry Petrocelli, LAPD. Sądzę, że to ona była na tylnym siedzeniu. Bentz poczuł taką ulgę, że o mało nie zemdlał. Zamknął oczy, zacisnął pięści i starał się wziąć w garść. Desperacko czepiał się nadziei, że O1ivii nie spotkał tak straszliwy koniec. Wraz z nadzieją pojawiły się jednak wyrzuty sumienia. Ktoś zginął. Jeśli nie Sherry http://www.annakmita.pl Upłynęło pięć minut, zanim wymusiła na nim obietnicę, że będą w kontakcie, i rozłączyła się, żeby odebrać inny telefon. Załatwił się, wziął prysznic, włożył ubranie. Postanowił, że śniadanie zje na mieście. Kafejki na Colorado Avenue to dobry punkt startowy. Potem zajmie się szukaniem kobiet z listy. Najpierw – Shany McIntyre. Wczorajsze surfowanie po sieci zdradziło, że zmieniała nazwisko kilkakrotnie. Z domu Wynn, po raz pierwszy wyszła za mąż za George’a Philpota. Po rozwodzie był kolejny ślub i nowy maż – Hamilton Flavel, a teraz była panią Lelandową McIntyre. Bentz znał ten typ seryjnej żony. Wczoraj zdobył numer i zadzwonił, ale powitał go jej wyniosły głos na sekretarce automatycznej: – Tu Leland i Shana. Niestety, nie ma nas w domu. Zostaw wiadomość. Oddzwonimy... Kiedyś. Nieźle, pomyślał i odłożył słuchawkę, nie podając nazwiska czy numeru telefonu. Shana zobaczy jedynie, że ktoś dzwonił z zastrzeżonego numeru, a chciał ją zaskoczyć. Lepiej, żeby

o niego chodziło. Kiedyś, gdy wypiłyśmy o kilka martini za dużo, Jennifer powiedziała, że wyszła za ciebie, bo Alan ma w sobie żyłkę okrucieństwa. Że jest zaborczy, że kilka razy przykuł ją kajdankami do łóżka i nie pozwalał wyjść. Kiedy wytrzeźwiał, przepraszał, ale ona nigdy mu nie wybaczyła. Ani nie zapomniała. Bentz nawet się nie poruszył. Ogarnęła go wściekłość. Na Graya. Na byłą żonę. Nigdy mu o tym nie opowiadała. Sprawdź Minął łuk wznoszący się nad wejściem na długie molo. Nie było jeszcze ciemno, ale nad wodą już płonęły neony wesołego miasteczka. Górska kolejka wzbijała się w niebo, górowała nad karuzelami. Okrzyki pasażerów zagłuszały hałas maszynerii. Nieco dalej kręciło się powoli wielkie koło, diabelski młyn, a pasażerowie podziwiali widok z lotu ptaka: plażę i promenadę. Rick patrzył na feerię świateł nad oceanem. Ile razy przyjeżdżali tu we trójkę, on, Jennifer i Kristi? Ile razy byli z małą w oceanarium? Zajadali hot dogi? Spacerowali boso po plaży? Poczuł ucisk w żołądku. Przypomniał sobie, że czasami przyjeżdżali tu z żoną wieczorem bez córki. Spacerowali po molo, wdychali słony zapach oceanu, wstępowali na drinka do jednego z barów przy plaży. A ona mimo to spotykała się tu z Jamesem. Wrócił do teraźniejszości, rozluźnił napięte barki i postanowił przejść się wzdłuż plaży.