Federico odwrócił się, dając tym znak, że zakończył odpowiedź.

przysunęła się nieco bliżej. Poczuła jego zapach. Bardzo przyjemny. Zdała sobie z tego sprawę zupełnie bezwiednie. - Te nasionka mają związek z nowym kontraktem? - zapytała, wyciągając szyję, by zerknąć przez jego ramię. - Nie, to hybrydy. Czyli mieszańce. Rośliny, nad którymi pracuję, są w różnych stadiach rozwoju. Są odizolowane, żeby nie doszło do niepożądanych krzyżówek. Zamarła, wstrzymując dech. - A ja zostawiłam otwarte drzwi. - Nic nie szkodzi - uspokoił ją. - Są w innej części, w laboratorium. Tam wszystko jest pod kontrolą. Podłoże, temperatura, wilgotność, ilość składników pokarmowych. Obudziła się w niej ciekawość. - Słyszałam coś o hybrydach, pewnie je nawet widziałam, ale nie bardzo wiem, co to naprawdę jest. http://www.apcs.pl/media/ teraz najważniejsze, nie opinia Jacka czy nawet Colina. Sebastian przybył do południowego Vermontu późnym popołudniem i zatrzymał się w czystym, niewielkim motelu przy drodze prowadzącej do Manchesteru. Odległość, jaka dzieliła go od Lucy, była w sam raz: nie za daleko i nie za blisko. Po drodze wpadł na chwilę do Waszyngtonu, by porozmawiać z Happy Ford, nową pracownicą, której Plato przydzielił sprawę Mowery’ego. Wywodziła się ze służb specjalnych i znała się na swojej robocie, ale tylko Plato mógł zatrudnić kogoś, kto nosił takie imię. ,,Szczęśliwa’’ pani detektyw powiedziała mu, że Mowery przed południem odwiedził senatora Swifta w jego biurze, a potem znikł.

Jack trzymał głowę wysoko, usiłując ocalić resztki godności. – Porwanie senatora Stanów Zjednoczonych nie ujdzie ci na sucho. Mowery wyszczerzył zęby w uśmiechu. – I co z tego? Prowadził samochód, uzbrojony w półautomatyczny karabinek. Sprawdź Czyli cynikiem, którym się stał w ciągu ostatnich kilku lat. Nieraz widział, jak pastorzy sprzedają lojalnych parafian za butelkę whisky; sam im ją dostarczał. - Nie sądzę, żebyś był sobą. Do diabła! - Na litość boską, Victorio, po prostu starałem się trochę rozerwać. Niestety bez powodzenia. Dźgnęła go palcem w kolano. - Więc jesteś prostakiem? - Najwyraźniej. Już raz cię skompromitowałem. W ogrodzie lady Franton. - A potem zaproponowałeś małżeństwo, ratując moją reputację.