– Hej, hej, hej, hej. – Charlie teatralnym gestem podniósł ręce do góry. – Myślicie, że

głową i zawróciła. Podjeżdżała powoli, przyglądając się panu w palmestronie i zabłoconych sztybletach z dziwnym, ni to pytającym, ni to drwiącym uśmiechem. – Dziękuję – powiedziała, ściągając wodze, ale nie sięgnęła po chusteczkę. – Pan jest bardzo uprzejmy. Berdyczowski podał jej chusteczkę, wpatrując się żarliwie w oślepiającą twarz damy, a może nawet panny. Co za głębokie oczy o z lekka migdałowym kształcie! A śmiała linia ust, uparty podbródek i gorzki, ledwie widoczny cień pod kośćmi policzkowymi... Warto by jednak coś powiedzieć. Nie można tak po prostu się gapić. – Batystowa chusteczka... Szkoda by było zgubić – wymamrotał pan podprokurator, czując, że rumieni się jak mały chłopiec. – Pan ma rozumne oczy. Nerwowe usta. Dotąd nigdy pana tutaj nie widziałam. – Amazonka pogładziła wronego po atłasowej szyi. – Kim pan jest? – Berdyczowski – przedstawił się prawnik i ledwie się powstrzymał, żeby nie podać swego stanowiska. Może to przynajmniej skłoniłoby piękną damę, by nie patrzyła na niego kpiąco? Zamiast stanowiska wymienił rangę: – Radca kolegialny. Jej się to czemuś wydało śmieszne. – Radca? – Nieznajoma roześmiała się, pokazując białe, równe zęby. – A może doradca? Ach, wszystko jedno. Proszę mi poradzić, szanowny doradco kolegialny, co zrobić ze http://www.aqua-slim.pl rozpuku, że głupiutka ślicznotka, Sandy Surmon, niczego nie podejrzewa. Pewnej nocy w napadzie zazdrości pojechała do domu Rainie, ukrytego wśród zielonej gęstwiny. Pędziła leśną drogą na pełnym gazie, zastanawiając się, jak się powinna zachować, kiedy ich nakryje. Shep i Rainie siedzieli na wielkiej werandzie. W milczeniu wpatrywali się przed siebie, a każde z nich ściskało w ręku butelkę piwa. Sandy dyskretnie wycofała się i wróciła do domu. Z biegiem lat zdała sobie sprawę, że w żaden sposób nie potrafi zrozumieć związku łączącego jej męża z Rainie. Co oznacza ich milczenie i jakim cudem mogą się porozumiewać bez słów? Nie pojmowała, jak to się działo, że czasem Shep bardziej należał do tamtej kobiety niż do niej. W końcu to ona, Sandy, urodziła mu dwoje dzieci, a Rainie zawdzięczał tylko kilka butelek piwa. Cokolwiek go jednak z tą Conner łączyło, mimo że było głębokie, nie miało przynajmniej

Sanders uśmiechnął się z zaciśniętymi ustami. – To się wam spodoba. Jak już kiedyś mówiłem, okazało się, że Danny... – Że ktoś – poprawiła go Rainie. – No dobrze, że ktoś grzebał w dyskach. Usunięto pamięć podręczną i skasowano plik historii w przeglądarce. Ale to dość proste rzeczy i dla większości obeznanych z komputerami osób nie stanowią problemu, więc nasi spece byli jak najlepszej myśli. Sprawdź Zawraca do salonu, gdzie w lustrze nad stolikiem widzi odbicie dziewczyny w szwajcarskim stroju. Jeszcze jedna paskudna makatka, obco wyglądająca w tym wnętrzu. Przeniesiona z jakiegoś innego, dalekiego domu. Ale jego wzrok tylko omiata ściany. Zatrzymuje się dopiero na blacie stolika. Piętrzą się na nim kajety, pióra, książki, pewnie niedoczytane, karty zapisane wzdłuż i w poprzek, pokreślone, z licznymi dopiskami na marginesach. Podchodzi do okna, przez które wpadają