jakby... jakby Kylie Paris była jej przyjaciółka lub krewna...

- Nie. Chce zaraz wrócic do domu. Jeszcze dzisiaj. - Rozumiem, kochanie. Ale to niemo¿liwe. - Dlaczego? - Robertson musi zrobic jeszcze pare rutynowych badan. Nic powa¿nego. - Tak? Widac jest to dosc powa¿ne, skoro chce mnie tu trzymac -prychneła Marła. - Dopiero odzyskałas swiadomosc, kochanie - przypomniał jej. - Chce wracac do domu - powtórzyła. - Natychmiast. Nikt sie nie odezwał. Alex patrzył na Eugenie, która wyjmowała teraz zwiedłe ró¿e z wazonu i wrzucała je do stojacego przy szafie kosza na smieci. Cissy nagle bardzo zainteresowała sie parkingiem i uparcie patrzyła w okno, unikajac kontaktu wzrokowego z obojgiem rodziców. - Posłuchaj, kochanie. - Eugenia podeszła do łó¿ka. Jeszcze przed chwila omal nie płakała ze wzruszenia, teraz wydawała sie twarda jak stal. - Kiedy poczujesz sie lepiej, 70 wrócisz do domu, to oczywiste, ale najpierw musisz odzyskac http://www.aranzacja-wnetrz.edu.pl/media/ - No, idziemy, Shelby. - Ross podniósł Shelby z podłogi. Zataczając się, zamachnęła się na niego i chybiła. Dym wypełnił jej nozdrza i płuca. Zaczęła kasłać. Wciąż walczyła, ale Ross przerzucił ją sobie przez ramię. - Oboje musimy się stąd wydostać i znaleźć bardziej ustronne miejsce. - Nie - krzyknęła i w tym momencie poczuła, że coś twardego uderzają w głowę. Na szczęście straciła przytomność. - Jasna cholera! - Shep wysłuchał meldunku, włączył koguta i światła, zawrócił samochód i wcisnął pedał gazu. Nevada, który siedział w zakratowanej części wozu, rzucało o ściany. - Trzymaj się! - krzyknął Shep, widząc przed sobą światła Bad Luck. - Mała zmiana planów. Ani słowa więcej, ale Nevada i tak czuł ulgę. Wcześniej został zarejestrowany i przesłuchany, i właśnie jechał do okręgowego więzienia, kiedy Shep dostał zgłoszenie o pożarze i zmienił trasę. Inne syreny rozdarły nocną ciszę. Wozy strażackie, karetka, samochód policyjny - wszystkie pojazdy szybko zmierzały do jednej części miasteczka. 193

- Ale chce wiedziec... - Innym razem, dobrze? - W głosie Aleksa było cos, co natychmiast doprowadziło ja do szału. - Jest ju¿ bardzo pózno. Powinnas wrócic do domu i pójsc spac. Sama tak powiedziałas. - Sama wiem, co powinnam - powiedziała, wstajac z kozetki. - Powinnam dowiedziec sie wiecej o sobie samej. O Sprawdź Zatrzymał sie tam na dłu¿sza chwile, przedstawił Nicka sekretarce, odebrał wiadomosci, a potem zaprosił brata do wielkiego gabinetu. Stało tam pote¿ne biurko, kilka kanap, stolik z dwoma skórzanymi fotelami, barek i długa, niska szafa na dokumenty. Biurko stało przed oknami, z których roztaczał sie widok na całe miasto. Miedzy dachami budynków migotały wody zatoki. - Pracowac mo¿na w gorszych warunkach - zauwa¿ył Alex nonszalancko, zdejmujac płaszcz i szalik. - O, tak. W znacznie gorszych. - Wiem, co myslisz. ¯e to wszystko jest zbedne, ¿e kosztuje za du¿o i ¿e nale¿y przeniesc biura do tanszej dzielnicy, gdzies bli¿ej zatoki albo do dawnego budynku. -