- Na emeryturze. Ostatni raz słyszałem, że przebywa we Florida Keys. Łowi ryby i szuka miejsca, żeby osiąść na 54 stałe. Miał różne dziwne wyobrażenia o tropikalnym raju. - I nigdy ci nie powiedział, kto zaadoptował moją córkę? - Nie - odparł stanowczo sędzia. - No, ale ty nigdy go nie zapytałeś, prawda? - Zdaje mi się, że już o tym rozmawialiśmy - burknął lekceważąco. - Musisz to jakoś przeboleć, żyć swoim życiem. Właśnie słyszałaś, jak rozmawiałem ze swoim pomocnikiem o sprzedaży części bydła. Jest ku temu powód. Uzgadniałem z moimi prawnikami sprawę mojego testamentu, a ponieważ i tak tu jesteś, pomyślałem, że może chcesz wiedzieć, co w nim jest. - Co takiego? Nie. To znaczy, będziesz żył długo i nawet nie chcę myśleć, co się stanie, kiedy umrzesz. - No cóż, panienko, będziesz musiała o tym pomyśleć - stwierdził - ponieważ ja nie będę żył wiecznie. - Sięgnął do szuflady, a Shelby wstała. - Mam tu gdzieś kopię... - Nie muszę jej oglądać. - Do diabła, gdzież ona się podziała? Powinnaś wiedzieć. Chciałbym, żebyś zadbała o kilka osób, które dla mnie pracowały albo pomogły mi dostać nominację, i żebyś zajęła się paroma funduszami charytatywnymi, w które była zaangażowana twoja matka... cholera jasna, gdzież ona jest? - Sapnął i zacisnął usta, a potem zatrzasnął gniewnie szufladę. - Hm, w skrócie przedstawia się to tak: ty dziedziczysz wszystko. Wiem, że spodziewałaś się tego, bo jesteś moim jedynym dzieckiem, ale jest pewna zagwozdka. - Nie obchodzi mnie to. http://www.arcus-psychoterapia.pl dochodzisz do siebie. Lekarz powiedział, ¿e dzisiaj opuszczasz szpital. Lepiej sie ju¿ czujesz? Marla potrzasneła głowa. - Prawde mówiac, chciałabym teraz wziac tabletke aspiryny. Wielkosci Nowego Jorku. - Zobacze, co da sie zrobic - powiedział, ruszajac w strone drzwi. 87 - Zaczekaj - zatrzymała go. Nie chciała, ¿eby teraz wyszedł... było tyle rzeczy, których nie wiedziała, nie rozumiała. Nick stanał z reka na gałce.
Jesli nie ma pani przy sobie ¿adnego dokumentu, potwierdzajacego, ¿e jest pani Marla Cahill, to, niestety, nie moge pani wpuscic. - A ja? Jestem szwagrem Marli. - Nick wyciagnał swoje prawo jazdy wydane w Oregonie i pokazał pielegniarce. - Przykro mi - powtórzyła, po czym zwróciła sie do Sprawdź - To nie był właściwy czas, Shelby. - I teraz jest właściwa pora? - Bingo. No cóż, nie zaszkodziłoby wysłuchać historii Katriny. Shelby miała w tym własny interes. Poczuła, że schowany w kieszeni pęk kluczy ojca uwierają w udo. Musiała pojechać do Coopersville, dorobić zapasowe klucze i odłożyć oryginały na miejsce, zanim zostanie zdemaskowana. - Wejdź - powiedziała, szeroko otwierając drzwi. Była sceptyczna. Wprawdzie zawsze wiedziała, że jej ojciec podoba się kobietom i nie żył w celibacie przez ostatnich dwadzieścia parę lat, ale był ostrożny i dyskretny - z pewnością zadbałby o to, żeby nie płodzić nieślub136 nych dzieci, choćby dlatego, że zależało mu na reputacji. Zapewnienia Katriny mogły być oszustwem, sposobem na zdobycie rozgłosu, a poza tym miała więcej niż dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa lata. Może i zaliczała się do świetnych reporterek, ale gołym okiem było widać, że jest karierowiczką. I Shelby niechętnie musiała przyznać, że pod tym względem bardzo przypomina sędziego Jerome’a Cole’a.