– Wiem, że tam jesteś. Wiem, że patrzysz, panie Dave Duncan, czy jak tam się, kurwa,

Doug był szatynem, ale na skroniach włosy miał już przyprószone siwizną. Ciemnoniebieskie oczy i zmarszczki od częstego śmiechu. Był wysoki i ładnie zbudowany. Miał szeroką, mocno umięśnioną klatkę piersiową. Do stowarzyszenia strzeleckiego Doug James trafił pół roku temu i Kimberly nie była jedyną kobietą, która nagle bardziej zainteresowała się lekcjami strzelania. Oczywiście, ona nie myślała o nim w ten sposób. Nie była taka jak Man¬ dy, żeby bez przerwy rozglądać się za facetami. Nie była taka jak matka, która potrafiła się określać wyłącznie poprzez oczy mężczyzny. Zresztą Doug James miał chyba tyle lat, co jej ojciec i był szczęśliwie żonaty. Świetnie strzelał, wygrał wiele turniejów strzeleckich, a przynajmniej tak o nim mówiono. Był bardzo dobrym instruktorem. Był także miły i cierpliwy. Potrafił patrzeć na nią tak, jakby naprawdę obchodziło go to, co mówiła. Potrafił witać ją tak, jakby jej przyjście czyniło go szczęśliwszym. Potrafił rozmawiać z nią tak, jakby rozumiał wszystko to, czego nie dopowiadała. Koszmarne sny, w których jechała razem z Mandy, rozpaczliwie szarpiąc za kierownicę... Poczucie izolacji, które nagle na nią spadło, bo siostra odeszła, a rodzice się rozstali... Czuła się jak ziarnko piasku w wielkim, obojętnym wszechświecie. Zapragnęła przyjść na strzelnicę i z potężnej broni wypalić do papierowego http://www.audi-a5.com.pl - Dzień dobry! - powiedział od razu, opuszczając szybę. - Miałem nadzieję, że zjawi się ktoś taki jak pani. Nie mam pojęcia, gdzie jestem, więc przydałaby się czyjaś pomoc. - Uniósł pogniecioną mapę i uśmiechnął się bezradnie. Ona zauważyła jednak, że lewą nogą rozpaczliwie wpycha coś pod fotel. Prawdopodobnie swoją kamerę. - Wiem, że jesteś prywatnym detektywem - powiedziała. - Nie rozumiem, o czym pani mówi. W tych okolicach jedna ulica jest podobna do drugiej... - Zwłaszcza kiedy człowiek przygląda się jej już drugi dzień z rzędu. Mogę? Wskazała na pusty fotel pasażera. Detektyw zbladł. - Proszę mi tylko wskazać najkrótszą drogę do autostrady I-95... - Dobrze, pokażę to panu na mapie. - Obeszła samochód i usiadła obok

Ale chcę, żebyś to dla mnie sprawdziła. Jestem gotów zapłacić ci za to. Bierzesz tę robotę czy nie? - Ależ na Boga! - Rainie poderwała się z krzesła. Kilka razy przema¬ szerowała przez pokój, żeby mógł zobaczyć, jaka jest wściekła w końcu powiedziała z goryczą. - Wiesz, że ci pomogę i że nie wezmę od ciebie pieniędzy. Sprawdź w „Kumplach z celi", „Wolności natychmiast" i moich ulubionych „Więziennych wieściach prawniczych", które każdego miesiąca wychodzą w trzech tysiącach egzemplarzy. Ponadto są takie strony internetowe jak na przykład WiezienniKumple.com, którym najwyraźniej zapłacono za rozesłanie mojego ogłoszenia pocztą elektroniczną do innych więzień. Mam już wielu fanów! Quincy zamknął teczkę z aktami i usiadł z ponurą miną. Oczy wszystkich wciąż skierowane były na niego, ale on nie miał już nic do dodania. To było jego życie. Ktoś się w nie wdarł. Telefon za telefonem, wiadomość po wiadomości. Obietnice powolnej śmierci w męczarniach. Nie pamiętał już kiedy ostatnio spał. Na szczęście w biurze potraktowano sprawę poważnie. W gabinecie Everetta zebrała się niewielka grupa ludzi. Młodszy z nich, z szopą piaskowych włosów, agent specjalny Randy Jackson, reprezentował Wydział Służb Technicznych