swiatło.

po imieniu. - Jesli sobie ¿yczysz... Marla zamkneła album i odło¿yła go na półke. - Tego własnie sobie ¿ycze. I pamietaj, musze wiedziec. Wszystko. - Oczywiscie. Na drugim koncu biblioteki znajdował sie spory barek. Nad nim unosił sie zapach brandy i dymu papierosowego. Przeszły przez korytarz, mijajac po drodze lekko uchylone drzwi do pokoju. Marla zajrzała do srodka i natychmiast domysliła sie, ¿e musi to byc pokój Eugenii. Poczuła ledwie uchwytny zapach jej perfum. Pod jedna ze scian, koło drzwi do łazienki, stało wielkie rzezbione ło¿e. Osłoniete muslinowa 130 firana drzwi balkonowe prowadziły na mały taras. W kacie znajdował sie niedu¿y kominek, ozdobiony recznie malowanymi kaflami. Obok stał antyczny sekretarzyk i mała, dwuosobowa kanapka. - Czekaja na pania tutaj - powiedziała Carmen, ujmujac Marle pod ramie. http://www.autyzmpomoc.org.pl/media/ Pojawiła się Vianca z włosami owiniętymi w ręcznik, ubrana w bezrękawnik, jeszcze z mokrymi ramionami. - Tak? - zagadnęła przez siatkowe otwory. Nie musieli się przedstawiać sobie nawzajem, bo już się znali. Shep uchylił kapelusza. - Pomyślałem, że wpadnę zapytać, jak się miewacie, ty i matka - powiedział. - To nie sprawa służbowa, tylko przyjacielska wizyta. Domyślam się, że ciężko wam obu, odkąd Ross McCallum jest na wolności. - Cabrón! - wycedziła. Jej oczy zapłonęły z wściekłości. Nie zaprzeczył. Większość ludzi w Bad Luck uważała, że Ross McCallum to drań albo coś jeszcze gorszego. Nachmurzona Vianca przecisnęła się przez siatkę i wskazała dwa plastikowe krzesełka na ganku. - Madre ciężko to przeżywa. - Wyobrażam sobie. - Shep usiadł na zakurzonym krześle, a krzesło obok zajęła Vianca. Zdjął kapelusz i zaczął się bawić jego rondem. Zazwyczaj był pewny siebie, ale Vianca Estevan należała do kobiet, które wprawiały go w wielkie zakłopotanie. Była seksowna, ale za fasadą szorstkości kryła się niewinność, niewinność, która niezmiernie pociągała Shepa. Krążyły plotki, że Vianca jest łatwa. Shep uświadomił sobie, że chciałby, żeby to była prawda.

konsultantem, z którego usług korzystały te¿ całkiem spore firmy. Piec lat temu nagle zaniechał tej działalnosci i osiadł, prawdopodobnie dysponujac wystarczajacymi zasobami finansowymi, w jakiejs zapomnianej przez Boga i ludzi miescinie w Oregonie. Devil's Cove. To do niego pasowało. A teraz wrócił. Sprawdź - Zgadza się. - Przestąpił z jednej nogi na drugą. - Nigdy nie odnalazł pan swojej broni? - Pistoletu. Nie, nigdy. - Ale pana strzelba myśliwska była w wozie, kiedy znalazł się w nim Ross McCallum. - To nie było narzędzie zbrodni. Zignorowała jego uwagę. 111 - Wkrótce po zakończeniu śledztwa poproszono pana, by odszedł z Biura Szeryfa. Dlaczego? Czuł, jak mięśnie u podstawy szyi tworzą sztywny splot. - Zrezygnowałem, pani Nedelesky. Z przyczyn osobistych. - Jakie to były przyczyny? Na ganku robiło się ciemno, ale Nevadzie nie chciało się zapalać światła. Nie ustępowała na krok, więc postanowił postawić kropkę nad „i”.