Trzeba ją pocieszyć. Na litość boską, straciła matkę! -

Kate jeszcze raz podziękowała, a następnie pożegnała się z nim. Nie zamknęła jednak drzwi. Czekała na Richarda. Słyszała jeszcze, jak pozdrowił Joego, a potem pojawił się przy wejściu. – Witaj, kochanie. – Schylił się, żeby ją pocałować. – Jak minął ci dzień? Wszystko jest w porządku? Spojrzała na niego mało przytomnie. O to samo pytał ją wcześniej Joe! – Co? Gdzie? – W ,,Uncommon Bean’’ oczywiście – odrzekł. Patrzyła na niego z bijącym sercem. Już chciała powiedzieć mu o spotkaniu z Lukiem, ale rzuciła tylko: – Wiesz, jak to jest w soboty. Sympatycznie, ale mamy dużo klientów. Natychmiast pożałowała, że skłamała. Byłoby jednak jeszcze gorzej, gdyby próbowała teraz to odwołać. Lepiej nie budzić licha, pomyślała, czując, jak pałają jej policzki. Po co niepokoić Richarda czymś, co i tak już się skończyło? Przeszli do kuchni. Dopiero tutaj zobaczył, jak wygląda. – Nic ci nie jest? – spytał, sięgając do lodówki po piwo. – Wyglądasz jakoś dziwnie. Powiedz mu o Luke’u. Teraz jest okazja. http://www.blacha-trapezowa.info.pl/media/ ustami do blizn na czole, na powiekach, na policzku. Potem zaczęła rozpinać mu koszulę. Obsypała pocałunkami również szramy na jego szyi i ramionach. Jęknął, złapał ją w pasie i próbował od siebie odepchnąć, odwrócić. -Lauro, nie. -Nie odpychaj mnie, Richardzie. Proszę cię. Zniosłeś ból, gdy rany były świeże. Teraz to tylko blizny na twojej duszy. - Pokręcił głową, ale ona nie przestała obsypywać go pocałunkami. Rozpinała guzik po guziku. Jej wargi były jak łagodzący balsam. - Nie widzę żadnych okaleczeń. Widzę tylko oznaki twojej odwagi. Rany odniesione w wojnie. Serce Richarda łomotało miarowo i mocno. Przesunął dłoń

miękkość i słodycz nie do opisania. Poczuł, jak jej palce zaciskają się na jego kurtce, ale twarz ani drgnęła. Świadomy, że Malinda jest tak samo jak on zaciekawiona tym, co się dzieje, Jack badał językiem wewnętrzną miękkość jej warg. Palce, które poprzednio ujmowały jej twarz, obejmowały teraz jej głowę. Ich Sprawdź kanapki i dzbanek lemoniady. Dzieci rzuciły się na to, jakby nie jadły od tygodnia. Ignorując serwetkę, którą Malinda położyła przy jego talerzu, Dawid wytarł usta ręką. - To zdecydowanie lepsze niż kasza. Pani Dunlap mówi, że za kratkami dają tylko kaszę. Choć wydawało się to niemożliwe, Malinda wściekła się jeszcze bardziej. Chwyciła słuchawkę telefonu i wystukała numer biura Jacka. Po trzech sygnałach odezwała się automatyczna sekretarka. - Tu biuro Jacka Brannana. Dziś już nie pracujemy. Po sygnale prosimy podać swoje nazwisko i numer telefonu. Dziękuję.