- Sam kazałeś lordowi Beltonowi, żeby poprosił mnie do tańca.

- Cóż, pewnie napisał list przed tym głupim przyjęciem. Wiem, że teraz czuje co innego. - Jesteś pewna... - Poza tym podziw a zakochanie to dwie różne rzeczy, Emmo. Podziwiam, na przykład, lorda Liverpoola, ale raczej nie jestem w nim zakochana. - Ty... - Lucien Balfour chce się ze mną ożenić, żeby bez przykrości i kłopotów dochować się dziedzica. Emma wstała dość gwałtownie i wyrwała jej list z rąk. - Chce się z tobą ożenić? Lex, nie mówiłaś mi... - Nie! Za ciężko pracowałam na swoją niezależność, żeby teraz komuś ulec i godzić się na jego warunki. Zwłaszcza Kilcairna. Sama o siebie zadbam. - Znowu spierasz się ze sobą - stwierdziła przyjaciółka, oddając jej list. - Znasz lorda Kilcairna lepiej niż ja. Wierzę ci na słowo, że jest arogancki, podstępny i samolubny. - Dziękuję. - Będziesz uczyć konwersacji przy stole i dyskusji o literaturze. Zaczynasz od jutra. W poniedziałek przeniosę cię do lepszego pokoju. Alexandra skinęła głową i ruszyła za Emmą do jadalni. Potrzebowała jakiegoś zajęcia, żeby zapomnieć o Lucienie Balfourze. - Zapomnij o niej - poradził Robert. - Zdobyłeś się na tytaniczny wysiłek, ale nic z http://www.blatygranitowe.org.pl Niania pchnęła drzwi, które otworzyły się bezszelest- nie. Wyszła na ganek i pozwoliła, aby drzwi łagodnie się za nią zamknęły. Nocne powietrze było rozrzedzone i chłod- ne. Nasycone całą gamą zapachów, wszystkich tych niesa- mowitych nocnych zapachów, od których ciarki przecho- dzą po plecach, tak typowych dla przełomu wiosny i lata, gdy ziemia jest nadal rozmokła, a gorące lipcowe słońce nie zdążyło jeszcze uśmiercić dopiero co obudzonych do życia roślinek. Niania zeszła po stopniach na betonowy chodnik. Na- stępnie ostrożnie zsunęła się na trawnik, mokre źdźbła traw ocierały się o jej boki. Po pewnym czasie zatrzymała się i uruchomiła tylną część napędu, który wydźwignął ją

- Ponieważ ona mnie kochała. Potrzebowała mnie. - Spojrzała mu w oczy. - Potrafisz to zrozumieć? Skinął głową. - Gdy dałeś mi Lily, a z nią część mojej przeszłości, miałam wrażenie, że przywracasz mi cząstkę mnie samej. Cząstkę, której istnienia nie podejrzewałam. Z chwilą, kiedy po raz pierwszy ujrzałam swoją babkę, poczułam, jak bardzo jesteśmy ze sobą związane. A kiedy zobaczyłam dom, poczułam, że to moje miejsce. - Może tylko chcesz tak czuć. Pokręciła głową. - Nie, to uczucie było zbyt silne, pojawiło się zbyt nagle. - Wzruszyła ramionami. - Kiedy ją poznałam, poczułam się w jakiś sposób... spełniona, jakby pojednana ze sobą. Nie wiem dlaczego, ale tak właśnie jest. Sprawdź - Hrabia - sprostowała i odchrząknęła nerwowo, kiedy wszystkie na nią spojrzały. - Musimy dokończyć lekcję, panienki. - Kto to jest? Proszę nam powiedzieć, panno Gallant. Skrzywiła się, zasypywana pytaniami ze wszystkich stron. - To earl Kilcairn Abbey. Pewnie zabłądził. Czy możemy wrócić do nauki? - Och, właśnie odjeżdża - jęknęła Jane. - Szkoda; chciałam, żeby złożył nam wizytę. - Żebyś mogła zemdleć i paść mu w ramiona? Alexandra czuła, że sama jest bliska omdlenia. Stojąc bez ruchu, patrzyła, jak Lucien wsiada na konia, uchyla kapelusza i oddala się truchtem. Przebył daleką drogę z Londynu, żeby się z nią zobaczyć, i dotarłszy do celu, zrezygnował ze spotkania? Nie mogła w to uwierzyć. Lucien Balfour nie zadawałby sobie na próżno tyle trudu. - Panno Gallant, zna go pani z Londynu? Otrząsnęła się z zamyślenia.