się Malinda. - I o to chodzi. Łzy spłynęły jej po policzkach. - Ale ja nie mam czasu na spanie. Moja rubryka... - Zadzwonię do gazety i powiem, żeby wydrukowali coś starego. - Jest cała góra prania... - Możesz mi wierzyć lub nie, ale potrafię i uprać. - Ale przecież za to mi płacisz. - Szloch wstrząsnął ramionami Malindy. Jack zawsze był bardzo wrażliwy na kobiece łzy. Przysiadł na łóżku i pogłaskał ją po głowie. JEDNA DLA PIĘCIU 129 - Nie płacz, Malindo. Wszystko będzie dobrze. Musisz tylko nieco odpocząć. Za ciężko pracujesz. To wszystko trochę nasza wina. Zatrudnię kogoś do pomocy w domu... - Nie potrzebuję żadnej pomocy. - Czkawka zdławiła jej protest. - Muszę tylko być lepiej zorganizowana. Dobre sobie! Już teraz ta kobieta jest lepiej http://www.bolglowy.com.pl mi za opiekowanie się nimi. Powinieneś więcej wychodzić i robić to, na co masz ochotę... Urwała zmieszana. Miała nadzieję, że nie zabrzmiało to nieuprzejmie, jakby chciała się go pozbyć. Lecz Theo rzekł z uśmiechem: – Dziękuję ci za tę miłą propozycję. Jeśli dzieciaki całkiem mnie zadręczą, nie omieszkam z niej skorzystać. Później, po zjedzeniu na tarasie lekkiego lunchu, wybrali się na plażę i Lily zdecydowała, że po raz pierwszy się wykąpie. Dzieci od przyjazdu ją do tego namawiały, ale trochę wstydziła się rozebrać w obecności ich ojca. Teraz jednak przemogła się i w skąpym kostiumie pobiegła do wody za Theo i Freyą, trzymając chłopców za ręce.
Dziewczyna pochyliła się w jej stronę ze szczerą miną. – Kate, on wcale nie chciał cię zdradzić. Richard nie był taki. My jednak byliśmy sobie przeznaczeni. To los nas połączył... Kate spojrzała na cichą i spokojną Emmę. Nie spała. Patrzyła na nią ufnie swoimi niebieskimi oczami. Na nią – swoją matkę. Nagle poczuła, jak serce wzbiera jej miłością do tej cudownej istotki. Sprawdź zniewalający głos tego mężczyzny. Zastanawiała się z rozpaczą, jak zdoła odwyknąć od życia, jakie pędziła ostatnio w jego domu. Theodore zaś stał przy oknie swego hotelowego pokoju i usiłował zrozumieć samego siebie, zgłębić powód czułości, jaka go ogarniała, gdy słyszał głos Lily. Głęboko wciągnął w płuca powietrze, a potem z westchnieniem wypuścił je powoli. Był zdumiony i zawstydzony tym, z˙e ta dziewczyna ponownie obudziła w nim tego rodzaju uczucia. Wreszcie Lily podniosła się z krzesła i wyszła do ogrodu, gdzie bawiły się dzieci. – Przed chwilą dzwonił wasz tata – oznajmiła. – Wróci wieczorem. – Ale zdążysz dokończyć nam tę następną bajkę? – upewniła się Freya. – Uwielbiam, kiedy przerywasz opowieść w połowie. Próbuję