Dlaczego do tragedii doszło w chwili, gdy wszyscy uczniowie wrócili do klas? Taka strategia

zastanowienia. Sandy wbiła w Quincy’ego pełne nadziei spojrzenie, a on zaczął wyliczać na palcach. – Po pierwsze, mamy dowody, że ktoś jeszcze był zamieszany w zbrodnię. Jeśli wskażemy tę osobę, może uda się udowodnić, że Danny padł ofiarą manipulacji lub gróźb. Sandy pokiwała lekko głową. – Po drugie, musimy przyjrzeć się chłopcu. Fakt, że dręczą go myśli samobójcze, może okazać się korzystny. Jeśli Danny ma wyrzuty sumienia, to znaczy, że jest dzieckiem z problemami emocjonalnymi, a nie młodocianym psychopatą. – To też może znaczyć, że przeżył wstrząs – powiedziała po chwili Sandy mocniejszym głosem. – Ktoś jeszcze tam był. Wszyscy się z tym zgadzacie. Więc może Danny przyniósł broń, bo mu kazano. Może nie wiedział, co się stanie, a kiedy było po wszystkim, nie mógł już nic zrobić. – Tylko się przyznać – dodała oschłe Rainie. – To optymistyczna wersja, pani O’Grady – powiedział opanowanym głosem Quincy. – A teraz musi się pani zmierzyć z pozostałymi faktami. Sandy zawahała się. Zagryzła dolną wargę. Wiedziała, do czego agent zmierza, i wolała, żeby zamilkł. W głębi serca jednak przyznawała mu rację. Danny czuł się nieszczęśliwy i jako matka powinna była wcześniej coś z tym zrobić. Kiedy dziecko popełnia przestępstwo, wszyscy pytają: a gdzie byli wtedy rodzice? Przykro mi. Byłam w pracy. http://www.bt-foto.pl/media/ którą mógł poradzić sobie dwulatek. – Czy w tej okolicy ktoś ma pojęcie o podstawowych zasadach bezpieczeństwa? – Chciałbyś zniszczyć cały małomiasteczkowy urok? Rada miejska nigdy by się nie zgodziła. Poza tym, jaki idiota okrada agenta federalnego? – Będę potrzebował kija od szczotki, żeby zablokować to okno – powiedział poważnym tonem.. – A klamkę podeprę krzesłem. – Nie nosisz przy sobie broni, agespie? – Owszem, ale zdobycie kija wymaga mniej papierkowej roboty. Quincy wyszedł przed pawilon, znalazł odpowiednio solidną gałąź i w miarę możliwości, prowizorycznymi metodami, zabezpieczył pokój. Najwyraźniej poważnie traktował własne bezpieczeństwo. Rainie widziała zdjęcia, które przy sobie nosił, więc poniekąd go rozumiała. Gdyby codziennie musiała patrzeć na ofiary mordów, też miałaby obsesję na punkcie zasuw i zamków.

– Nie mam go! Wrzuciłem do wody jeszcze tej samej nocy! Miałem trzymać w oranżerii? Żeby ogrodnik znalazł? Ośmielona śledcza groźnie poruszyła długą lufą. – Łgarstwo! Wasiliskowego przebrania nie bał się pan tam chować? – Myślałby kto, habit i stare buciory! Jakby nawet ktoś znalazł, toby się nie przejął. Ach! – Aleksy Stiepanowicz klasnął nagle w ręce, patrząc z przerażeniem na coś za plecami pani Sprawdź Gdy toczyli się bezwładnie, wyślizgnęła mu się broń. Rainie słyszała, jak Mann rzuca się i przeklina. Wydawało jej się, że jego kolana i stopy są wszędzie. Instynktownie próbowała osłonić głowę. Oko, jej oko. O Boże, czuła, jakby policzek zajął się ogniem. Ale nie mogła podnieść rąk. Były związane z tyłu, więc tylko wiła się na ziemi jak bezbronny robak. Richard usiłował dosięgnąć ją silnym kopniakiem. Ledwie zrobiła unik, przetaczając się kawałek dalej, gdy nagle ją zostawił. Cholera. Chciał odzyskać broń. Przeturlała się z powrotem i kopnęła go z całej siły w zgięcie kolana. Zachwiał się, upadł. Wierzgając, zaatakowała jego ranny pośladek. Nie widziała nigdzie Danny’ego. Oby tylko udało mu się uciec. Gdyby mogła dać mu więcej czasu... Richard znów próbował się podnieść. Widziała, jak jego wzrok pada na odebrany Danny’emu pistolet, który leżał teraz półtora metra dalej w piasku. Mann zgrzytnął zębami i rzucił się do przodu. Rainie jak najszybciej przetoczyła się w prawo. Udało jej się kopnąć go