- Chciałem tylko rzucić okiem na Knighta. - Rush spuścił z tonu.

- Znam panią już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że robi na pani wrażenie tylko to, co najlepsze i najdroższe. - Właśnie. Nie mam nic przeciwko szampanowi i świecom, ale czułabym się dużo lepiej, gdybyśmy dobili targu. - Ależ to przyziemne! - Skrzywił się z niesmakiem. - Wszystko w swoim czasie. Podszedł do niej i dotknął jej policzka. Musiał przyznać, że światło świec dodawało jej urody. Gdyby miał dla niej więcej czasu, na pewno rozkwitłaby w jego ramionach. Wolał jednak nie ryzykować utraty wolności w zamian za parę miesięcy zabawy. Dlatego mógł poświęcić lady Isabell nie więcej niż godzinę. W tym czasie i tak można wiele zdziałać. - Moja droga, jestem dziś w wyjątkowo radosnym nastroju. Wybacz, ale nie chcę mówić o interesach. Pragnę świętować. Przesunął dłonią po jej szyi, zaledwie centymetr od ukrytego mikrofonu. Zwinnie chwyciła go za nadgarstek i uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy. - To pan stworzył ten nastrój, najpierw odbierając mi broń. Lubi pan bezbronne kobiety? - Wolę posłuszne. - Wsunął palce w jej włosy, rozkoszując się ich bujnością. Próbowała opanować się na tyle, by znieść pocałunek. Mogła mu się lekko opierać, to by go tylko podnieciło. Ale na pewno wściekłby się, gdyby dostała torsji. - Silna jesteś - mruknął, zanim pocałował ją w usta. - Lubię to. Kiedy cię wezmę do łóżka, chcę, żebyś mi się opierała. - Zrobię, co pan sobie życzy. A nawet więcej. Tylko muszę przedtem zobaczyć moje pieniądze. Zacisnął palce na jej szyi z taką siłą, że na moment straciła oddech. Przeraziła się, że zmiażdży jej krtań. Całe szczęście puścił ją. Obydwoje roześmiali się z przymusem. - Dobrze, moja mała. Chcesz pieniędzy, więc je dostaniesz. Ale pamiętaj, że chcę czegoś w zamian. Kiedy podszedł do sejfu, wytarła usta wierzchem! dłoni. - Zdawało mi się, że już pan to dostał. - Tak, życie rodziny książęcej to cenny dar. Wart, by zapłacić zań pięć milionów dolarów. Zabiłaś dla mnie Cullenów - mówił, stawiając na biurku metalową kasetkę. - Czy wiesz, drogie dziecko, że mogłaś śmiało prosić o dużo więcej? Nie ma ceny, której bym nie zapłacił, żeby wreszcie poczuć słodki smak zwycięstwa. Od dziesięciu lat próbuję ich unicestwić. Dwa razy niemal mi się udało. I wreszcie się doczekałem. Zrobiłaś to dla mnie. Zabiłaś ich wszystkich za marne pięć milionów. - Dobra, mamy go. Starczy! - zawołał Emmett, zdejmując z uszu słuchawki. - Ruszajcie. Tylko spokojnie. - Płynę z wami. - Edward mocno chwycił go za ramię. - Nie ma mowy! - Powiedziałem, płynę z wami! Daj mi broń, albo pójdę tam z gołymi rękami. http://www.budujemy.edu.pl/media/ daleko od jego miejsca pracy. Rozejrzał się po klubie tęsknym wzrokiem, po raz kolejny poszukując swojego Księcia, ale ten chyba dzisiaj nie przyszedł. Napił się drugiego już tego wieczora piwa, czując, że kręci mu się w głowie, ale póki siedział było dobrze. Najwyżej będzie mieć jutro kaca… Nie mógł zbyt dużo pić, bo za szybko się upijał. - No cześć, piękny – usłyszał za sobą hipnotyzujący głos, który (niestety) z pewnością nie należał do Adama. Blondyn obejrzał się niechętnie, natrafiając na Sebastiana, który już po chwili usiadł tuż koło niego, zakładając rękę na oparcie za chłopakiem. Krystian zignorował go całkowicie, popijając szybko piwo. Jakoś nie miał dzisiaj nastroju na takie zabawy, w szczególności, że Adam nie mógł tego zobaczyć. – Dalej zgrywasz niedostępnego, hm? – zamruczał mu do ucha, kładąc dłoń na kark blondyna. Ten sapnął cierpiętniczo, choć musiał przyznać, że miło było być

Bella zastanawiała się, czy Edward przychodzi tu, gdy chce uciec od pałacu i oficjalnych obowiązków. - Usiądź, proszę. Posłuchała go, ale na wszelki wypadek zamiast kanapy wybrała krzesło. - Zawsze lubiłam Luwr, ale muszę przyznać, że wolę tutejsze muzeum. Jest o wiele mniej komercyjne. Ma w sobie coś prywatnego. - Członkowie rady nadzorczej oraz Izby Handlowej byliby zachwyceni - rzekł z uśmiechem. Stał z rękami w kieszeniach, nie bardzo wiedząc, jak przejść do sedna sprawy. - Szkoda, że nie powiedziałaś mi, że dziś się tu wybierasz. Z przyjemnością byłbym twoim przewodnikiem. - Nie chciałam robić ci kłopotu. Poza tym lubię czasem tak po prostu sobie pochodzić i spokojnie pooglądać. Sprawdź - Tak czy owak chciałbym, żebyś trzymała się blisko mnie. Co prawda w teatrze będzie tylu agentów, że mysz się nie przeciśnie, ale wolę mieć cię cały czas na oku - śmiał się, prowadząc ją do drzwi. - Alice i Jasper już schodzą. Obiecałam na nich zaczekać - rzekła, próbując go powstrzymać. - Ochrona woli, żebyśmy się rozdzielili. Najpierw pojedziemy my, potem Alice i Jasper, a ojciec na końcu. - Skoro tak... Zanim wsiedli do samochodu, spojrzała na rozgwieżdżone niebo, a potem dyskretnie dotknęła pistoletu leżącego na dnie wieczorowej torebki. Wysprzedane zostały wszystkie bilety. Jeszcze na długo przed podniesieniem kurtyny na widowni był komplet. Kiedy Cullenowie pokazali się w loży, publiczność zgotowała im prawdziwą owację. Bella uważnie przeglądała rzędy foteli. Była pewna, że jeśli Blaque jest w teatrze, na pewno wyłowi go w morzu ludzkich głów. - Centrum zostało przeczesane dwukrotnie - szepnął stojący obok Emmett. - I nic. Skinęła głową. Kiedy kurtyna poszła w górę, spokojnie usiadła na swoim miejscu. Sztuka była spełnieniem najskrytszych marzeń Alice, jednak Bella wątpiła, czy ktokolwiek z jej najbliższych mógł teraz uważnie śledzić to, co działo się na scenie. Kilka razy zerknęła na Edwarda i za każdym razem stwierdzała, że lustruje widownię. Blaque'a tam nie było. Bella byłaby zaskoczona, gdyby się zjawił. Jeśli nawet coś się wydarzy, on będzie daleko stąd. Zawsze potrafił zapewnić sobie żelazne alibi. Nie pozostało więc nic innego, jak tylko patrzeć. I czekać. Kiedy po pierwszym akcie zapaliły się światła, Alice nie kryła ulgi. Czyżby jeszcze jeden fałszywy alarm? Nie. Bella nie miała zamiaru wyprowadzać księżnej z błędu, sama jednak była przekonana, że niebawem coś się stanie. Czuła znajome mrowienie między łopatkami. Jedni nazywali to przeczuciem, inni woleli mówić o instynkcie. Bella bawiła się w tę niebezpieczną grę na tyle długo, by wiedzieć, że nie należy lekceważyć własnej intuicji. Kiedy Edward zapytał, czy ma ochotę się napić, poprosiła o coś zimnego. Po jego wyjściu szepnęła do Emmetta: - Pójdę się rozejrzeć. - W porządku. Ja zostaję. Czuję w kościach, że coś będzie.