dowiedziała się, że nie ma żadnych bezpośrednich lotów do Albuquerque i Roswell w godzinach, które jej pasują. Jasne. Jedyny bezpośredni samolot, na który były jeszcze bilety, odlatywał późnym popołudniem. Musiałaby albo zanocować w Albuquerque i ruszyć w drogę wcześnie rano następnego dnia, albo też podróżować nocą przez nieznane pustkowia, nie wiedząc nawet, czy w jej docelowym miasteczku jest jakiś przyzwoity motel. an43 363 Mogła też zapomnieć o samolotach i pojechać autem. Był to kawał drogi, ale udałoby jej się pokonać tę odległość w ciągu jednego dnia, jeśli wyruszyłaby wystarczająco wcześnie. Milla szybko oceniła sytuację i doszła do wniosku, że zdoła dotrzeć przed nocą do Roswell. Tam zanocuje i rano wyruszy dalej. Nie było się nad czym zastanawiać. Kiedy pakowała torby, zadzwonił Rip. - Wszystko w porządku? - zapytał zgaszonym głosem. - Tak, jasne - odpowiedziała zgodnie z prawdą, nie miała nawet koszmarów, w ogóle żadnych snów, które by pamiętała. - A ty jak się http://www.centrumpsychologiipodrozy.pl Super. Bardzo mądrze, pomyślała. Diaz nagle pobiegł przez podwórko leżące przed nimi. an43 138 - Proszę natychmiast wyłazić! - zawołała, by dzieciak coś odpowiedział. Najwyraźniej reagował na zdecydowane polecenia. - Nie mogę! Zaczepiłem! Dwa domy dalej zaparkowano półciężarówkę; Diaz już zaglądał pod spód. - Tutaj jest - oznajmił. - Zahaczył o coś spodenkami. Milla złapała za radio, aby przekazać dobre wiadomości. Diaz w tym czasie, leżąc na plecach, wsunął się pod samochód. Milla
Huragan emocji minął równie szybko, jak się rozpoczął. Wyczerpana Milla zamknęła oczy. Słyszała, jak Diaz cicho rozmawia przez telefon, ale nie była już w stanie rozpoznać słów Chciała tylko położyć się gdzieś i umrzeć. Nie mogłaby dłużej żyć w takim bólu. A jednak nie umarła. Zapadła w dziwne odrętwienie tak wydrenowana z emocji, że ledwo zauważała ruch samochodu. Diaz Sprawdź - Na jakiś czas. Kiedy miałem dziesięć lat, odesłała mnie do taty, do Meksyku. Teraz nie jestem nawet pewien, czy w ogóle byli małżeństwem. Zabawne, nie pomyślałem o tym: jeżeli matka nie rozwiodła się z ojcem True jeszcze przed moim narodzeniem, to w sumie mogę formalnie nosić nazwisko Gallagher. Jego ton nie zdradzał specjalnych emocji. Najwyraźniej ta drobna kwestia w ogóle go nie zajmowała. Milla domyśliła się, że nigdy nawet nie zadał sobie trudu zbadania kwestii nazwiska od strony prawnej. - Czemu on cię nienawidzi? Znacie się w ogóle? - Spotkaliśmy się - odparł krótko. - A co do nienawiści... matka porzuciła go dla mojego ojca. A potem, kiedy zostawiła tatę, zabrała mnie - swoje drugie dziecko - ze sobą. Nie wzięła True, rozstając się z