kiedy zobaczyła ból w ciemnych oczach Lydii, a może raczej strach, i pogłębiający bruzdy na twarzy smutek,

- Nie - stwierdził uprzejmie Donald. - Cherise uwa¿a, ¿e jest pan dobrym człowiekiem. Nick parsknał smiechem i posłał Marli spojrzenie, którym mo¿na było ciac kamien. - A wiec nale¿y do mniejszosci. Donald zachichotał, na twarz Cherise wypłynał rumieniec, a Eugenia zmarszczyła brwi. Nick wział fili¿anke kawy i oparł sie o parapet, wyciagajac przed siebie długie nogi. W trakcie pózniejszej pogawedki Marla dowiedziała sie, ¿e Donald był kiedys piłkarzem, prawym skrzydłowym, jednym z tych sportowców - chrzescijan, którzy modla sie przed ka¿dym meczem. Ale to sie działo, zanim Pan Bóg postanowił, ¿e jeden z zawodników przeciwnej dru¿yny zwali sie na niego w trakcie meczu, złamie mu trzy ¿ebra i kostke u nogi w dwóch miejscach, co zakonczyło krótka, choc swietnie sie zapowiadajaca, kariere sportowa Donalda. - Tak wiec tam na górze postanowiono, ¿e powinienem przewodzic kongregacji, a nie dru¿ynie piłki no¿nej - usmiechnał sie Donald, odstawiajac fili¿anke. Wyciagnał reke do ¿ony, która, jak wytresowany pies, natychmiast podała mu http://www.centrumpsychologiipodrozy.pl/media/ otwieraja sie cicho. Zamarła. Jak wyjasni swoja obecnosc w tym pokoju, jesli ktos ja tu nakryje? Szybko zgasiła swiatło i cofneła sie, ostro¿nie rozchylajac wiszace na wieszakach ubrania. Weszła na stołeczek i schowała sie za długa suknia w plastykowym pokrowcu. Drgneła usłyszawszy szum odkurzacza. Pokojówka 293 sprzatała pokój Eugenii, powoli i dokładnie. Marla wstrzymała oddech. Mo¿e dziewczyna nie wejdzie do garderoby, mo¿e... och, cholera. Po krótkiej chwili ciszy pokojówka otworzyła drzwi garderoby, wpuszczajac do srodka troche swiatła, weszła i właczyła odkurzacz, którego odgłos w tym małym

Mineła ju¿ północ, ale Nick przypomniał sobie, ¿e kilka przecznic dalej widział całodobowe centrum komputerowe. Chciał miec raport i zdjecia na papierze. Zdjał z wieszaka kurtke, wsadził dyskietke do kieszeni i zbiegł po schodach. Na zewnatrz panował przenikliwy chłód, a od zatoki wiał silny wiatr. Podniósł kołnierz kurtki i ruszył przed siebie. Wło¿ył Sprawdź - Nie mo¿e pan tego zrobic! - krzyknał Tom. 270 - Nie? No to patrz. - Drzwi windy otworzyły sie i Nick wniósł Marle do srodka. Dostrzegła jeszcze wykrzywiona z wsciekłosci twarz pielegniarza o bladych, gniewnie zacisnietych wargach, potem drzwi zamkneły sie za nimi z cichym szumem. - Nie musisz mnie nosic. - Jasne. Na dole Nick ruszył od razu do frontowych drzwi. Na zewnatrz było chłodno i rzesko. W porannym powietrzu czuło sie nadciagajaca zime. Lars, trzymajac grabie, wyszedł nagle na scie¿ke spomiedzy rododendronów.