Wydawało się, że temperatura w samochodzie wzrosła o dobre dziesięć stopni. Nikt nie wiedział o ich pierwszym razie, na długo przed ślubem. – RJ, spójrz prawdzie w oczy – szepnęła. – Wróciłam. – Co? Usłyszał kliknięcie – odpięła pas bezpieczeństwa, pochyliła się nad nim i po ledwie wyczuwalnym wahaniu pocałowała go z pasją i pożądaniem młodości. Przed oczami stanęły mu obrazy z przeszłości, dzikie, zmysłowe. Przypomniał sobie jej uśmiech, jej delikatną skórę, zarys jej karku. Ze wspomnieniami powrócił ból, to, jak go zraniła, jak go poniżała, jak brała kochanków... Boże, jak on ją kochał. I nienawidził. Ale to nie jest Jennifer. Wraz z tym stwierdzeniem ostygły zmysłowe wizje. Co on sobie myślał? Kto to jest? Pomyślał o O1ivii, kobiecie, która wznieca ogień w jego żyłach i przenika do jego snów. To jej twarz widział oczami wyobraźni; jasne włosy, różowe usta, oczy koloru whisky, które zaglądają w głąb jego duszy. Wystarczyło, by musnęła mu kark palcem, a był gotów. Z niesmakiem odepchnął nieznajomą. – Coś nie tak? – spytała. – Wszystko. Uśmiechnęła się. http://www.cm-uj.pl Dawn jak zwykle popadała w skrajności. W jednej chwili Bentzowi wydawało się, że dawno o nim zapomniała, że mu wybaczyła; w następnej syczała jak rozjuszona żmija. Miał szczęście, że nie byli razem długo. – Daj znać, jeśli mogę w czymś pomóc – powiedziała z ledwie wyczuwalną nutą ironii w głosie i odeszła. – Ale sztuka – mruknął Bledsoe. – Może jednak miałeś szczęście, że wybrałeś Jennifer Nichols. Bentz nie nabrał się na przyjazny ton. Bledsoe tylko szuka okazji, by mu dokopać. Na szczęście zadzwonił jego telefon i odszedł, zabierając swoją kawę. – Więc tyle wiemy na razie – zaczął Hayes, kiedy w końcu zostali tylko we troje: on, Martinez i Bentz. – W grobie leżała Jennifer. W chevrolecie znaleźliśmy różne odciski palców, ale tylko twoje, Bentz, były w policyjnych bazach danych. Ciągle szukamy. W samochodzie nie było innego materiału dowodowego, nasi ludzie nie znaleźli ciała sobowtóra
odgłosy ruchu ulicznego, wiedziała, że odpowiada krótko i zwięźle ze względu na siedzącego obok kolegę, który przecież wszystko słyszał. Super. Spróbowała jeszcze raz. Zniżyła głos. – Czy jeśli powiem, że za tobą tęsknię, to coś zmieni? Żadnej odpowiedzi. Jakżeż ona tego nienawidzi. Nienawidzi siebie żałosnej, błagającej Sprawdź – To samobójstwo. Bentz zacisnął szczęki. Chciał zaprotestować, powiedzieć, że kobieta żyje, że skok w morską kipiel niekoniecznie musiał zakończyć się śmiercią. Opowiedział już rozmowę z nią, ale oczywiście czeka go jeszcze oficjalne zeznanie. Hayes wypytywał, czym się kierował, jadąc do Point Fermin. Nie pojmował, jak Bentz mógł być na tyle głupi, by wsiąść z nią do samochodu. Dobre pytanie. Bentz analizował wszystkie wydarzenia ostatnich godzin, rozkładał je na czynniki pierwsze. Nie pojmował, dlaczego w końcu pozwoliła mu się do siebie zbliżyć tylko po to, aby tu mu uciec. Od dwóch godzin przeczesywał wzrokiem skały i morze, licząc wbrew rozsądkowi, że jednak przeżyła upadek. Od tego momentu nikt jej nie widział. – Więc gdzie jest ciało? – Hayes patrzył w morze. – Trzeba będzie ściągnąć nurków, jeśli Straż Przybrzeżna niczego nie znajdzie. O ile dadzą radę zejść pod wodę. Cholera.