przyczyn gotowa była bronić Blackthorne'a.

To właśnie on naprawiał ich telefon. Przypomniała sobie tamten ranek i fachowca w kombinezonie, który pojawił się w ich domu. Nie, przecież zupełnie nie przypominał Steve’a Byrda. Ciekawe, dlaczego w ogóle tak pomyślała? – Kate? Kate, nic ci nie jest? Zamrugała oczami, a potem wzięła głęboki oddech. – Przepraszam, Joe. Zrobiło mi się słabo. To pewnie od słońca. Skinął głową, a potem spojrzał na niebo. – Rzeczywiście mamy nietypową pogodę. Nie pamiętam tak suchego października. – Przeniósł wzrok na leżącą w cieniu Emmę. – Robi się coraz większa. I ładniejsza. – Dzięki. – Kate zerknęła na dziecko. Dziewczynka, jakby w odpowiedzi, zamachała rączkami i nóżkami. – Jest dla nas prawdziwą radością. – A tak swoją drogą, cieszę się, że wyjaśniła się w końcu ta sprawa z dziewczyną. – Słucham? – No, tą z huśtawki. Widziałem ją dzisiaj z Richardem. Byłem na spacerze z Beauregardem, więc tylko go pozdrowiłem, a on machnął mi ręką. Kate zagryzła wargi, nie bardzo wiedząc, co o tym myśleć. http://www.codziennaapteka.pl Theo wstał. Mijając córkę, czule zmierzwił jej włosy i spytał: – Wygrałaś dzisiaj mecz? – Oczywiście – odpowiedziała. Wyjęła miętówkę i wsadziła do ust. – Ale przegrałyśmy debla. Obmyśliłyśmy potem z Gemmą strategię na następną partię. – To brzmi groźnie – stwierdził, wychodząc z pokoju. Minęła już siódma i Lily nie chciała przeciągać wizyty. Osiągnęła zamierzony cel – poznała dzieci i obejrzała dom. Wstała więc i oznajmiła Frei: – Wracam do domu. – Już? – spytała nieoczekiwanie dziewczynka. – Jeszcze wcześnie, a ja jestem głodna. Tato – zwróciła się do ojca, który właśnie wrócił. – Czy Lily może zostać i zrobić mi jajecznicę na kolację?

Po trzecim dzwonku włączyła się automatyczna sekretarka, informując, że numer abonenta został wyłączony. Słuchawka sama wypadła jej z ręki. Julianna jak podcięta osunęła się na kolana. To niemożliwe, pomyślała. Pewnie się pomyliłam przy wybieraniu numeru. Dlatego zaczęła jeszcze raz wciskać guziki, tym razem poświęcając Sprawdź – Nic z tego nie będzie – powiedziała Julianna. – I do czego nas to doprowadzi? Chyba tylko do pewnej śmierci! – Do czego nas to doprowadzi?! – powtórzyła Kate, czerwieniejąc z gniewu. – Wiem, do czego ty nas doprowadziłaś, Julianno. A raczej kogo wprowadziłaś do naszego życia. Mordercę! Psychopatę! – Nie wiedziałam! – jęknęła dziewczyna. – Jak mogłam się domyślić, co zamierza? Sądziłam, że chce zabić tylko mnie! Nikogo więcej! – Spojrzała błagalnie na Kate. – Po co miałby zabijać ciebie czy Emmę? Nawet o tym nie pomyślałam. – Proszę, cała ty! Nie pomyślałaś! – Przepraszam – szepnęła Julianna i zaczęła rozmazywać łzy na policzkach. – Naprawdę nie wiedziałam. – Ukryła twarz w dłoniach. – Tak się boję. Ja chcę do domu!