patrząc na otaczające ich góry. O ile wiedziała, Idaho było jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Niebo wyglądało jak pomalowane głębokim, jesiennym błękitem. Drzewa urzekały niesamowitą paletą kolorów: zieleń mieszała się z najpiękniejszymi odcieniami czerwieni i żółci. Powietrze było rześkie i czyste. Diaz wyjął z samochodu plecak i narzucił go sobie na ramiona. - Tędy - wskazał, ruszając w stronę cichego lasu. - Skąd znasz dokładną drogę? - Mówiłem ci, zrobiłem rekonesans. an43 271 - Skoro już tu dotarłeś, mogłeś przecież porozmawiać z tym gościem. - Była noc. Nie chciałem go wystraszyć. Noc? Diaz był tu w nocy? Dzicz wokół wydawała się tak nieprzenikniona, surowa, tak... pełna, że Milla absolutnie nie mogła wyobrazić sobie, jak można w ciemności odnaleźć tu ścieżkę. Odnaleźć, a potem nie zgubić. Wiedziała wprawdzie, że Diaz czuje się jak ryba w wodzie na pustynnych terenach południowego zachodu, ale http://www.deska-tarasowa.net.pl Chłopak był młody, wielki i szybki, ale przez chwilę Milla myślała, że nawet to nie uratuje mu życia. Olivia podniosła się powoli, by stanąć oko w oko z Brianem (udało jej się mimo niskiego wzrostu, bo facet wciąż siedział na biurku). - Chłopczyku - wycedziła powoli - niszczyłam już lepszych od ciebie. Wykorzystywałam, wyciskałam jak cytryny i wyrzucałam jak śmiecie. Nie próbuj nawet, to nie twoja liga. Brian rżnął głupa naprawdę perfekcyjnie. - Co? - zapytał wyraźnie urażony - Ja tylko staram się pomóc. Dać takie luźne wskazówki, no wiesz... - Czyżby? Nie wiedziałam, że neandertale znają się na modzie i fryzurach. - Dobre futerko nie jest złe - uśmiechnął się szeroko.
że odbudował sobie życie bez niej, bez Justina. Ale nie o to chodziło. Ból był innego rodzaju. Tak bardzo przecież kochała Da-vida. Wciąż go kochała, choć jakaś część tej miłości umarła w dniu, gdy porwano ich dziecko. David był po prostu najwspanialszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. Każde z nich inaczej radziło sobie z rozpaczą: David rzucił się w wir pracy, poświęcił się całkowicie ratowaniu Sprawdź an43 174 - Wydawało mi się, że wreszcie znalazłam nazwisko człowieka zamieszanego w porwanie. Poprosiłam True, żeby to sprawdził - nie musiała precyzować, o jakie porwanie chodzi, mimo że Poszukiwacze zajmowali się wieloma sprawami kidnapingu. Tamten dzień, straszny dzień, wciąż pamiętali wszyscy jej przyjaciele. - Czemu nie zwrócisz się do policji? - Rip nawet nie spojrzał na Gallaghera. - Wiesz przecież, że sprawdziliby dla ciebie to nazwisko. - Wiem, ale True ma kontakty także po drugiej stronie granicy i... Susanna wpadła do środka i podeszła do nich z chmurnym