integralna część, coś, za czym tak długo tęskniła.

Tylko bardzo, bardzo smutny. Tobie pomógł? - Trochę. wyczuła, że wreszcie chciał z nią porozmawiać. - Strasznie to trudne, co? Jack pokiwał głową. - To wszystko razem... Wiedziała, że wspomina ostatnią noc, i czekała na dalszy ciąg. - Wciąż mam wrażenie... - znów urwał. - Jakie, kochany? - Że to moja wina. - Ależ skąd! - wykrzyknęła z oburzeniem. - Przecież odszedł przeze mnie. - Słowa z trudem przechodziły mu przez usta. - To ja go zmusiłem. - Zamknął oczy. Spod rzęs pociekły mu łzy. - Gdybym tak na niego nie napadł... Cały gniew Lizzie na męża wrócił ze zdwojoną siłą. - Nie, Jack, rozumiesz? Absolutnie nie! Otworzył oczy - Ale taka jest prawda. http://www.deskaelewacyjna.info.pl/media/ Christopherowi stężała szczęka i zwęziły się oczy. Poru-szył nieznacznie głową, nabrał tchu i spytał: - Jak mogę ci pomóc? - Nijak. Najwyżej zadzwoń do Gilly i ją przeproś. - Myślałem, że już to zrobiłaś. - Ale będzie jej miło, jeśli to wyjdzie od ciebie. - Bo to moja wina, tak? - Właśnie tak. Przez większość dnia chodziła zła jak osa. W piątek - niecałych dwanaście godzin po rozmowie z nią na temat zaproszenia prawnika - Christopher zadzwonił do Robina Allbeury'ego. Ten napomknął coś o tym, że jego plany weekendowe spaliły na panewce,

- Świetnie ci idzie - pochwaliła, po czym podeszła do lodówki. - Nie wiem, co w tym nadzwyczajnego - burknął Ash. - Każdy dureń potrafi nakarmić dziecko. - To prawda - przytaknęła z uśmiechem. - Jesteś tego najlepszym dowodem. Sprawdź człowieka jeszcze bardziej, pod względem zarówno fizycznym, jak psychicznym. Od ich ostatniego spotkania w kasztanowych włosach Pam pojawiło się więcej siwych nitek, piwne jak u Lynne oczy były podkrążone, a usta zaciśnięte. - Znalazłam coś. Puls Helen Shipley gwałtownie przyśpieszył. - To było w torbie Lynne. - Pam Wakefield położyła na stole małą białą wizytówkę. - Można? - Oczywiście, po to przyniosłam. Shipley wstała i pochyliła się niżej nad karteczką, starając się jej nie dotykać.