Zaryzykowała: jeszcze raz spojrzała w jego oczy,

- To był twój pomysł? - Nick spojrzał na Roberta, który tylko wzruszył ramionami. - To był problem... to znaczy decyzja Julie. Ja sie nie sprzeciwiałem. Zrobiła, co chciała. - A co z wielebnym? Czy kiedy udzielał ci duchowych porad, zachował sie niestosownie? - spytał Nick łagodnie. Julie spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami. Zaczeła obgryzac paznokiec kciuka. -Julie? - On... on był dla mnie dobry - powiedziała i po jej policzku spłyneła łza. Nerwowo obgryzała paznokiec. - Czy to on namówił cie na aborcje? Julie przełkneła sline i zdecydowanie potrzasneła głowa. - Nie... to był mój pomysł. On namawiał mnie, ¿ebym urodziła dziecko i oddała je do adopcji. Ale ja... po prostu nie mogłam tego zrobic. Nie zniosłabym swiadomosci, ¿e kto inny wychowuje moje dziecko... Powinnam była je urodzic i zatrzymac... ale... ja nie... - Kolejne dwie łzy spłyneły jej na policzki. Nick z trudem zachowywał spokój. - Hej, wcale nie musisz odpowiadac na te pieprzone http://www.dietaizdrowie.net.pl/media/ - Mo¿e sadził, ¿e własnie jego szukamy. ¯e mamy klucz albo ¿e chcemy włamac sie do srodka. Kto wie? - Nick podszedł do furgonetki i otworzył drzwi - Jedzmy stad. Marla nie oponowała. Nagle ogarneły ja złe przeczucia. Wsiedli do samochodu i ruszyli na południe. Nick niewiele mówił, patrzył na droge ze zmarszczonymi brwiami, sciskajac nerwowo kierownice. - Jestes umówiona z Paterno, tak? - Tak. Mam adres komisariatu. - Marla wyciagneła z torebki wizytówke detektywa. - Wiesz, nikt nie znalazł torebki, która miałam przy sobie w dniu wypadku, wiec nie mam ¿adnego dokumentu potwierdzajacego moja to¿samosc. Nie mam dowodu osobistego, pieniedzy, nic. Zakładam, ¿e miałam

w małych pudełkach, do frontowych drzwi. Na zewnątrz przeczytała ręcznie malowany napis na szyldzie nad oknem: U ESTEVANA. Takie samo nazwisko jak Ramón Estevan. A zatem takie samo nazwisko, jak nazwisko mężczyzny, który został zamordowany i którego zabójca właśnie został uniewinniony. - Dzięki ci, Boże - wyszeptała pod nosem i postanowiła, że przynajmniej przez dzień, dwa będzie rozgrywała Sprawdź - Shelby Cole. - W jego głosie wyczuwało się pogardę. - No, no - mruknął przeciągle i obrzucił ją spojrzeniem. - Słyszałem plotki, że wracasz tutaj. - Czyżby? - Dlaczego jej serce biło tak mocno? Ich związek już się zakończył. Dawno temu. I postanowiła sobie, że to się nie zmieni. Ten nieokrzesany kowboj był dla niej kimś obcym. - Złe wieści szybko się rozchodzą w Bad Luck - oparł się szczupłym, odzianym w dżins biodrem o pal do przywiązywania koni. - Złe wieści szybko się rozchodzą wszędzie. 14 - Chyba tak. - Patrzył na nią uważnie przez ciemne okulary. Jego podbródek był wciąż mocno zarysowany - i pokryty kilkudniowym zarostem - a muskularne ramiona wzbudzały podziw opalenizną. I wciąż miał w sobie wielką arogancję i sarkazm. - Co cię sprowadza do Bad Luck? Wcześniej zastanawiała się, czy nie powinna z nim porozmawiać. W końcu miał takie samo prawo wiedzieć jak ona. Jego córka - o jej istnieniu nawet nie wiedział, dziewięcioletnia dziewczynka, której nie miał szansy pokochać