syna. Musiała tylko uważnie śledzić wszystkie tropy. Robiła to od

Pomyślała przelotnie, że tym razem może pozwoli jej otrzeć się porządnie o swoje ciało, ale nie - przytrzymał ją jak zwykle, an43 299 kilkanaście centymetrów od siebie i łagodnie postawił na ziemi. Spojrzała do góry, spodziewając się ujrzeć tę znajomą, nieprzeniknioną maskę na jego twarzy - nie pomyliła się. Ale tym razem Diaz objął ją ramieniem i tak weszli razem do hotelu. Recepcjonista obrzucił ich ciekawym spojrzeniem: zapewne nieczęsto widywał kobiety mające stopy owinięte szmatami. Dobrze, że mieli przynajmniej te nowe bluzy - dzięki nim nie wyglądali na parę bezdomnych. Gdyby było inaczej, facet mógłby bez wahania zawołać ochronę. W windzie nie rozmawiali, stali tylko obok siebie, słuchając bicia własnych serc. Milla czuła mrowienie nawet w koniuszkach palców. Diaz użył swojej karty do drzwi. O dziwo, zadziałała. Wpuścił kobietę do swego pokoju, włączając światło w małym przedsionku. Milla nagle poczuła się niepewnie i spróbowała przekraść http://www.dobra-ortopedia.net.pl/media/ ale mimo to mogła stwierdzić, że wyraz twarzy Diaza nie zmienił się ani na jotę. Że był spokojny, że wszystko spływało po nim jak woda po cholernej kaczce... Zaparkował auto na poboczu, a potem już tylko siedział, poddając się biernie ciosom Milli. Z jej ust wyrwał się wrzask, pierwotny, ociekający bólem ryk, który narodził się gdzieś w głębi serca i siłą wyrwał ze ściśniętego gardła. Chciała coś rozwalić, chciała, by ktoś - ktokolwiek! - dzielił z nią choć odrobinę tego potwornego bólu. Czuła się tak, jakby miała za chwilę umrzeć, jakby nie mogła znieść tej tortury już ani minuty dłużej, jakby udręczone serce miało zaraz pęknąć jej w piersi. Nagle straciła wszystkie siły i złamała się wpół, pochylając do przodu, szlochając tak głośno, że nie mogła zaczerpnąć oddechu. Nie

an43 298 - 20- Im szybciej zbliżali się do hotelu, tym bardziej rosło napięcie pomiędzy nimi. Gdy byli już prawie na miejscu, Milli wydawało się, Sprawdź kształtach. Miała już w domu niezłą kolekcję. Mali chłopcy często zbierają kamienie, prawda? Po kolejnym zlustrowaniu terenu cmentarza przemknęła za sąsiedni grób, potem za kolejny, stopniowo docierając do upatrzonego punktu. Zasłaniając dłonią zegarek, przycisnęła guziczek, aby an43 40 oświetlić tarczę: dziesiąta trzydzieści dziewięć. Mogło to oznaczać, że ich oszukano - albo po prostu Diaz i jego kumple się spóźniają. Miała nadzieję, że tak właśnie było; szkoda, by cały ich wysiłek poszedł na marne. Nie. Nic nie szło na marne. Wcześniej czy później odnajdzie