wyciagnał reke w strone łó¿ka i Marla zdała sobie sprawe, ¿e

„Reda” Cole’a i pokazanie, jakim jest sukinsynem, to nawet dla takiej satysfakcji nie warto było nadstawiać karku. I dlatego kupiła broń - mały, srebrny pistolet, świetnie dopasowany do jej dłoni. Miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała go użyć. Ponownie skoncentrowała uwagę na monitorze laptopa, a walka w sąsiednim pokoju ucichła. W telewizji leciał jakiś film, ale Katrina rozmyślała o Shelby Cole. Księżniczka. Jej przyrodnia siostra. Niezamężna matka. Hm, ta historia była naprawdę interesująca. Sędzia, zgodnie ze swoim odrażającym, samolubnym charakterem, odmówił uznania Katriny za swoją córkę, a potem zrobił to samo własnej wnuczce, czyli córce Shelby. Kto jest ojcem tego dziecka? Katrina postanowiła, że to ustali. Wydawało się, że Shelby bardzo zależy na tym, żeby ją odnaleźć, ale czynnie byłoby zabawnie, gdyby Katrina ją uprzedziła? Ostatecznie znała sporo ustosunkowanych ludzi. Uśmiechnęła się do siebie i omal nie wyskoczyła ze skóry, kiedy ktoś zapukał do drzwi. - Kto tam? - zapytała, odsuwając laptopa. Wstała z łóżka. Pamiętała, że trzyma pistolet w torebce. - To pani jest tą reporterką? - zagadnął jakiś męski głos. - Tak. - Wyciągnęła rękę po torebkę. - Świetnie. Nazywam się Ross McCallum. Jej serce przestało bić z wrażenia. - Słyszy mnie pani? - Tttak. - O Boże. To była dla niej życiowa szansa albo najstraszniejszy koszmar. Kiedy otwierała torebkę, serce podchodziło jej do gardła. - Co mogę dla pana zrobić? - Może pani otworzy drzwi, to pogadamy? http://www.dobrabudowa.org.pl kieszeni kurtki, przeszedł przez ulice i wszedł do hotelu. Po kilku minutach był ju¿ na drugim pietrze. W chwili, kiedy otworzył drzwi do swojego pokoju, rozdzwonił sie telefon. Podniósł słuchawke, a dopiero potem zamknał za soba drzwi. - Nick Cahill. - Dobrze, ¿e cie złapałem. Ju¿ myslałem, ¿e bede ci musiał zostawic kolejna wiadomosc. - Głos Walta Haagi brzmiał ostro i chrapliwie jak zwykle. - Co nowego? - Nick usiadł na łó¿ku i zrzucił buty. - A jak sadzisz? - spytał Walt, kaszlac. - Mam wiecej informacji. Mo¿e zaczne od Pam Delacroix? - Zacznij, od czego chcesz. - Pamela, tak, interesujaca z niej była kobieta. ¯yła ze

powrotu. - W okolicy sa pewnie dziesiatki czarnych jeepów - powiedziała Marla. Osłaniajac dłonia oczy, patrzyła w strone zachodzacego słonca. -Nie byłoby te¿ nic dziwnego w tym, gdyby ta sama osoba, która przyjechała wtedy po Cherise, pojawiła sie dzis w kosciele. Mo¿e ten samochód nale¿y do jej Sprawdź zdobyła, nie teraz, kiedy wie w koncu, kim jest. - Był zbedny. - Zbedny? - wyszeptała w osłupieniu, sciskajac w ramionach dziecko.-Nikt nie... - Zamknij sie, dziwko - warknał tym samym strasznym głosem, który słyszała kiedys w swojej sypialni. - Ju¿ i tak po nim. Teraz my sie zabawimy. Ty i ja. Spodoba ci sie to, skarbie. - Przesunał lufa rewolweru po jej policzku. Marla wyciagneła reke, ale Monty błyskawicznie przyło¿ył lufe do główki Jamesa. - Ho, ho, ho. Nie chcesz chyba, ¿eby mózg tego małego zapaskudził winde, prawda? Kylie omal nie zwymiotowała. Dr¿ała na całym ciele, nogi sie pod nia uginały. Oblał ja zimny pot.