- Witam, lordzie Alecu. Witam, panno...

- Okna mojej sypialni wychodzą na ogród, postanowiłam więc pójść na spacer - wyjaśniła. Tak naprawdę zwabił ją słodki, upajający zapach egzotycznych roślin. Postanowiła więc połączyć przyjemne z pożytecznym i przy okazji spaceru zrobić szybki szkic terenu. - Osobiście wolę ogród nocą. Nocą wszystko wygląda inaczej - zauważył, przyglądając się jej. - Nie sądzi pani? - Owszem. - Skromnie skrzyżowała opuszczone ramiona. Tak przyjemnie było na niego popatrzeć, wszystko jedno, za dnia czy w nocy. Psy znowu podbiegły do niej i zaczęły trącać mokrymi nosami jej dłonie. - Polubiły panią. - Pewnie czują, że lubię zwierzęta. - Wyciągnęła rękę, by je pogłaskać. Wtedy po raz pierwszy zauważył, że jej ręce są smukłe i delikatne. - Jak się wabią pańskie psy? - Borys i Natasza. - Trudno o lepsze imiona dla rosyjskich chartów. - Kiedy je dostałem, w telewizji nadawali amerykańską kreskówkę o szpiegach. - O szpiegach? - Dłoń gładząca psi grzbiet na ułamek sekundy zastygła w bezruchu. - Tak, dwaj beznadziejni radzieccy szpiedzy bezskutecznie tropiący myszkę i wiewiórkę. - Aha. Niestety, nigdy nie byłam w Ameryce. - Naprawdę? To bardzo ciekawy kraj. Odkąd kilku członków naszej rodziny wzięło ślub z Amerykanami, Cordina nawiązała z tym krajem bliskie stosunki. - Jakiś czas temu poznałam pańską siostrę, Rosalie. Urocza i bardzo piękna kobieta. - Isabella uśmiechnęła się lekko. - Owszem. To ciekawe... - rzekł z namysłem. - Byłem w Anglii wiele razy, ale nigdy pani nie spotkałem. To dziwne. - Wręcz przeciwnie, Wasza Wysokość. Spotkaliśmy się. - Jest pani pewna? - Jak najbardziej. Pan tego nie pamięta, ale kilka lat temu książę Walii wydawał bal dobroczynny. Właśnie na nim królowa matka przedstawiła panu mnie i moją kuzynkę, lady Sarę. O ile sobie przypominam, pan i ona zostaliście potem bliskimi... przyjaciółmi. http://www.dobre-budownictwo.com.pl małych, szarych oczek mocno podkreślonych czarną kredką. – No nie daj się prosić! Karol westchnął ciężko, kręcąc głową i spoglądając na swojego czarnego kota, który właśnie wszedł do jego pokoju. Zwierzę zwinnie wskoczyło na łóżko, a następnie za nie, gdzie znalazło sobie wygodne miejsce do spania. Lubił tego zwierzaka… Znalazł go kiedyś z Krystianem. Miał połamaną łapkę i ogonek, a do szyi przywiązane butelki. Jakieś dzieciaki najwidoczniej go maltretowały. Ale oni go uratowali. Razem. Kiedyś wszystko robili razem. A teraz pomiędzy nich wszedł ten Adam… - Nie – odparł. Na pewno nie chciał oglądać jak Krystian wdzięczy się do tego idioty… No dobra, blondyn opowiadał mu o całym „planie”, który z pewnością nie zakładał wdzięczenia się.

- Niedostępny? Podoba mi się! – przyznał z rozbrajającą szczerością. Krystian już miał coś opowiedzieć, gdy przed oczami mignęła mu znajoma sylwetka. Powiódł za nią wzrokiem, dostrzegając Adama. I bynajmniej nie miał zadowolonego wyrazu twarzy. Tętno Krystiana automatycznie podskoczyło. Czyżby wszystko szło po jego myśli? Sprawdź - Chce pan zabić ich wszystkich, monsieur? To nie będzie łatwe nawet dla kogoś tak wszechwładnego jak pan. - To, co naprawdę warte zachodu, nigdy nie jest proste, moja droga. Ale sama pani mówiła, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zwłaszcza dla osoby, której ufają, i która jest blisko. Nie zadrżała, nie próbowała się od niego odsunąć, jedynie lekko uniosła brwi. Biznes, powiedziała sobie. Lady Isabell lubi robić dobre interesy. A właśnie zaproponowano jej najlepszą pracę, jaką Blaque miał do zaoferowania. - Została pani wybrana spośród wielu kandydatów. Od dziesięciu lat wciąż mam jedno niezrealizowane marzenie. Jestem przekonany, że dzięki pani wreszcie się ono spełni. Ściągnęła usta, udając, że rozważa jego propozycję. Widocznie uznał, że jej milczenie trwa zbyt długo, bo delikatnie zabębnił palcami o kostki jej zaciśniętej dłoni. Jak dotyk tarantuli, pomyślała, walcząc z dreszczem obrzydzenia. - Jestem zaszczycona pańskim zaufaniem, ale muszę powiedzieć, że dla osoby z moją pozycją w organizacji to spora odpowiedzialność. Chyba nawet zbyt duża... - Możemy temu łatwo zaradzić. Bouffe właśnie... przechodzi na emeryturę - oznajmił gładko. - Będę musiał wyznaczyć kogoś na jego miejsce. - Poproszę o jakąś gwarancję, monsieur. - Ma pani moje słowo. - Monsieur. - Uśmiechnęła się nieznacznie. Skinął głową, po czym wstał i nacisnął przycisk na biurku. Gdy w drzwiach stanął James, powiedział sucho: - Lady ISabell zastąpi Bouffe'a. Załatw, co trzeba. Tylko dyskretnie. - Oczywiście. - Chłodne oczy Jamesa przymknęły się jak w chwili przyjemności.