Dotarli do szczytu obydwoje, wśród głośnych okrzyków ulgi, spleceni ze sobą. Słyszała jego

tej pory Alec w głębi duszy sądził, iż odrzucała jego ofertę małżeńską, bo zbyt nisko go ceniła. Dzisiejszej nocy, po jej gorliwych staraniach i oświadczeniu, że chce wyjść za mąż z miłości, zrozumiał, że był w błędzie. Gładziła go delikatnie po policzku. Pocałował ją, a potem nagle zaczął tak łaskotać, że z krzykiem i śmiechem uciekła na swoje łóżko. - Zostań tam sobie, hultaju! Nie waż się tu zbliżyć! - wołała pomiędzy wybuchami śmiechu. - W porządku. Dobranoc, księżniczko! W odpowiedzi przesłała mu dłonią całusa. 10 W gruncie rzeczy jej oczy nie były fiołkowe, lecz miały granatowe obwódki wokół tęczówek i mnóstwo maleńkich białych punkcików, pomiędzy którymi prążki barwy lawendy, niby szprychy koła, biegły na zewnątrz od wielkich, czarnych źrenic. Te drobne szczegóły stały się obsesją Aleca. Obserwował Becky niby przyrodnik, który odkrył jakiś nowy, nieznany nauce gatunek. Prawdziwy kolor jej oczu poznał pewnego popołudnia, gdy zerwała gałązkę niebieskiego zatrawianu i zatknęła ją sobie za ucho, a potem - leżąc z głową wspartą o jego pierś - czytała mu powieść gotycką. Muskał jej podbródek kwiatkiem, póki nie odsunęła jego ręki, a później wpiął go w jej ciemne włosy. Długie rzęsy były nieco od nich ciemniejsze. Mógł ją sobie dokładnie wyobrazić z zamkniętymi oczami. Coś dziwnego się działo z przywódcą londyńskich rozpustników. Nigdy jeszcze nie spędził tyle czasu z kobietą, co przez ostatnie dwa tygodnie. Miał http://www.dobre-budownictwo.com.pl/media/ - A gdyby tam była Rosalie? - Oczy Edwarda błyszczały gorączkowo. - Siedziałbyś spokojnie i czekał, aż inni zrobią wszystko za ciebie? Emmett spojrzał na dłoń zaciśniętą wokół jego ramienia. Potem podniósł wzrok i nagle dzikie oczy Edwarda wydały mu się uderzająco podobne do oczu żony. Była w nich taka sama namiętność. Bez słowa podszedł do szafy i wyciągnął z niej automatyczną czterdziestkę piątkę. Zaraz ruszą do akcji. Bella starała się o tym nie myśleć. Nie chciała, by zdradziło ją nerwowe drżenie głosu. - Pięć milionów w zupełności mi wystarczy - powiedziała lekko. - Mam zamiar dobrzeje zainwestować i przez kilka następnych lat cieszyć się życiem w Rio. Milczał. Nie spuszczając z niej oczu, otworzył kasetkę. Rzeczywiście były w niej pieniądze, ale wcale nie zamierzał się z nimi rozstawać. Już dawno przeznaczył je na własne cele. - Czyżbyś nie chciała już dla mnie pracować? - Po tym, co dziś się wydarzyło, ryzyko jest zbyt duże. - Słusznie. - Podniósł wieko. Wspaniałomyślnie pozwolił jej zajrzeć do środka. Niech przed śmiercią nacieszy oczy. - Co za widok! - Nie zamierzała przedwcześnie wypadać z roli. Podeszła do biurka, wzięła do ręki plik studolarówek, podniosła je do twarzy i wciągnęła głęboko powietrze. - Mmm, kocham ten zapach. Jest taki zmysłowy, nie sądzi pan? - Sądzę. Bezszelestnie odsunął górną szufladę, w której leżał rewolwer o rękojeści inkrustowanej macicą perłową. Postanowił, że zada jej elegancką śmierć. Wziął broń do ręki w tej samej chwili, gdy na górnym pokładzie rozległy się pierwsze strzały. Bella spojrzała nerwowo za siebie, po czym bez namysłu zatrzasnęła kasetkę i rzuciła się w stronę drzwi. - Co to ma znaczyć, monsieur Blaque?! - zawołała, szarpiąc za klamkę.

- Nie wiem. Przestraszyłam się i... musiałam stracić orientację. Proszę cię, wracajmy do loży. - Dobrze, że nic ci się nie stało. Mogłaś sobie skręcić kark na tych schodach. - Chciał ją od siebie odsunąć, ale przytuliła się do niego jeszcze mocniej. - Pocałuj mnie! - poprosiła. - Skoro nalegasz... Bez namysłu odwzajemniła pocałunek, ale jej głowa pozostała chłodna. Poza jego plecami odnalazła klamkę i położyła na niej dłoń, gotowa w każdej chwili wepchnąć go do środka. Wyobrażał sobie, jak bardzo musiała być przestraszona, więc całował ją delikatnie i tulił do siebie. Potem ujął jej twarz w dłonie i szeptał kojące słowa. Nagle rozbłysły wszystkie światła. To, co stało się potem, miał zapamiętać do końca życia. Wydarzenia potoczyły się tak szybko, że nie zdążył się przestraszyć. Najpierw poczuł się zaskoczony, potem przyszło gorzkie rozczarowanie. Sprawdź skompromitowana. Tylko że... - Jestem strasznym hulaką i uważasz, że się nie zmienię? Już mi to wcześniej mówiono. - Nie. Miałam na myśli co innego. Powiedziałam ci tam w kościele, że kobieta też ma swój honor. Tyle dla mnie zrobiłeś! Nie chcę cię unieszczęśliwić. Tak naprawdę wcale nie pragniesz żony. Cenisz sobie wolność. I nie zasługujesz na to, żeby cię w ten sposób karać. - Małżeństwa z tobą nie można uważać za karę. - Mówisz tak tylko po to, żebym się poczuła lepiej. - Nie. Po to, żebyś się znalazła w moim łóżku. - Posłał jej łobuzerski uśmiech. - Ależ, lordzie Alecu - odparła śmiertelnie poważnym tonem - jak najbardziej chciałabym się tam właśnie znaleźć... Spojrzał na nią zdumiony. - Tylko że, niestety, nie mogę tego zrobić, póki się nie upewnię, że naprawdę pragnie