przekonania. Wsiedli do furgonetki i wyjechali z parkingu. Pote¿ne drapacze chmur rzucały cien na ulice miasta i spieszacych chodnikami pieszych. Ryksze i rowery wyprzedzały sunace powoli samochody. Gdzies, kilka przecznic dalej, wyła syrena. - Czy Alex powiedział ci, gdzie wczoraj pojechał? - spytał Nick. - Nie widziałam sie z nim dzisiaj. Nawet nie jestem pewna, czy wrócił do domu - przyznała Marla. - Carmen powiedziała mi, ¿e miał dzis rano jakies spotkanie. - To nie była jego pierwsza nocna eskapada. - Nick spojrzał na znaki i skrecił w lewo. - Tamtej nocy, kiedy zabrał cie do domu po wizycie u doktora Robertsona, te¿ gdzies pojechał. Nie wspomniał ci o tym? - Nie - powiedziała Marla, zaciskajac palce na podłokietniku. Czuła nerwowe łaskotanie w ¿oładku. - To, co robi mój ma¿, jest dla mnie tajemnica- stwierdziła. Próbowała znalezc jakies usprawiedliwienie dla postepowania Aleksa, ale nic nie przychodziło jej do głowy. - Wiem, ¿e jest w trakcie jakichs bardzo wa¿nych negocjacji z japonskimi inwestorami, http://www.dobre-opakowania.com.pl Czuła suchość w ustach. Zaparkowała auto i wysiadła z niego tuż przed zapadnięciem zmierzchu. Crockett zaczął 113 szczekać i kiedy przeskoczyła jedyny schodek prowadzący na ganek, Nevada pojawił się w drzwiach - barczysty i muskularny. Dlaczego zawsze zauważała, jak bardzo jest męski, surowy, twardy i nieokiełznany? Zupełnie jak te suche, wietrzne wzgórza, był prosty, dziki, taki teksański. I właśnie takiego mężczyzny powinnaś unikać jak jadowitego węża. - No, no, Shelby - wycedził i zaczął się uśmiechać od ucha do ucha. - A to niespodzianka. - Jego błyszczące, białe zęby kontrastowały z ciemnym w mroku nocy ciałem. Szare oczy bacznie jej się przyglądały. - Tęsknisz za mną? - Tak bardzo, że nie mogłam zasnąć - zadrwiła. - Ja też nie mogłem. - W jego oczach tliło się rozbawienie i Shelby trochę się rozluźniła. Nevada uniósł brew, a na uśmiechniętej twarzy pojawiły się dołki. - Ale nigdy nie myślałem, że się do tego przyznasz. Wabił ją i chociaż mówiła sobie, że nie może tańczyć tak, jak on jej zagra, to jednak nie oparła się pokusie i
koncu kolacje razem ze wszystkimi. Nawet jesli ona bedzie musiała sie ograniczyc tylko do zupy. Nawet jesli druty beda jej przeszkadzac. To jej rodzina, a ona musi poczuc sie wreszcie jej czescia, stworzyc nowa wiez ze swoja córka i me¿em. Odprowadzajac Helene do drzwi, spojrzała przelotnie w Sprawdź rodzinnej przeszłosci moga wyjawic. - No dobrze, Cissy - odezwała sie w koncu łagodnie starsza pani. -Skoro pytasz. W trudnych chwilach, w czasie, kiedy rodzina prze¿ywa jakis kryzys, tak jak teraz, dobrze jest trzymac sie razem, wspierac sie i pomagac sobie. Zewrzec szeregi. - Zewrzec szeregi? Przeciw kogo? - Komu - poprawiła ja babka. - Czy nie ucza was w szkole angielskiego? - No dobrze, komu - powtórzyła Cissy. - Wiec kim oni sa, ci zli ludzie? To nie ma sensu. Chce tylko, ¿eby mama sie obudziła i była taka jak przedtem, jasne? I chce, ¿eby... ¿eby wygladała tak samo. - Dziewczynka podniosła głos. -