- Zróbmy to w koncu - ponaglił ja.

wyglada na to, ¿e nie powinno byc z tym problemów. - Panu niech beda dzieki za te drobne radosci. - Poczujesz sie jak nowa - oznajmiła Eugenia z usmiechem. Marla jednak nie czuła sie jak nowa, raczej jak przerobiona. Zupełnie jak samochód, który nadawał sie ju¿ tylko do złomowania, ale ktos, kto miał w tym swój cel, postanowił go uratowac, powstrzymała jednak cisnace sie na usta słowa, usiłujac jednoczesnie pozbyc sie wra¿enia, ¿e ktos nia manipuluje. Bo kto miałby to byc? I po co by to robił? Nie umiała odpowiedziec sobie na te pytania, ale chcac choc na chwile oderwac sie od nich, zaczeła bawic sie z synem. Dziecko jednak marudziło, a potem uderzyło w płacz. Fiona błyskawicznie przejeła inicjatywe, zabrała Jamesa i oswiadczyła, ¿e teraz czas na drzemke. I znikła, zanim Marla zda¿yła zaprotestowac. Zadzwonił telefon i po krótkiej chwili do pokoju weszła Carmen ze słuchawka w dłoni. - To do pani - powiedziała do Marli. - Pani Lindquist. 133 http://www.ebadaniapsychologiczne.edu.pl/media/ pod pachami i uświadomiła sobie, że tylne koła wozu grzęzną w głębokich bruzdach. Kiedy otworzyła drzwi i wysiadła, jej buty również ugrzęzły w błocie. Świetnie, pomyślała z pełną goryczy ironią. Po prostu rewelacja. Przedarła się przez gąszcz krzewów mesquite do miejsca, w którym rozpędzona woda przelewała się po żwirze. Wyglądało na to, że sytuacja ciągle się pogarsza. Wróciła do wozu i uklękła obok tylnego koła. Pogrzebała pod nim i zobaczyła, że nie dość, że opona ugrzęzła w głębokiej koleinie, to jeszcze zapadła się, prawie do osi, cała tylna część porsche. Zrozumiała, że bez podnośnika nie uda jej się stąd wydostać. I co teraz? - zastanawiała się, patrząc przez strugi deszczu na odległy o kilkaset metrów dom na ranczu. Wiedziała, jak dostać się do środka, gdzie wisi komplet kluczy do pikapa chevy, należącego do jej ojca. Mogłaby znaleźć łańcuch w szopie z narzędziami i za pomocą latarki, sprytu, wysiłku i dużego fartu owinąć nim ośkę, przymocować drugi koniec do pikapa i, jeśli nie wydarzyłaby się kolejna katastrofa, wyciągnąć wóz z błota. Może jej się uda.

- Tak? - Pamietasz... och, no oczywiscie, ¿e nie... Wiesz, weszył kiedys wokół Cahill House... sytuacja jakos sama sie rozwiazała, ale długo nie mogłem sie go pozbyc... tak czy inaczej, lepiej sie przygotuj, bo na pewno bedzie do ciebie dzwonił. I bedzie miał wiecej pytan. Du¿o wiecej. Sprawdź - Tak, wspominał o amnezji. - Czy w oczach policjanta nie kryło sie przypadkiem niedowierzanie? Jeszcze jeden cyniczny gliniarz. - To prawda i bardzo mnie to meczy - dodała Marla, podwijajac rekawy koszuli. - Prosze wierzyc, ¿e chciałabym panu pomóc, ale własciwie nic nie wiem. - Westchneła i 81 spojrzała na nadgarstek, na którym miała szpitalna bransoletke identyfikacyjna. - Nie pamieta pani nawet, co wyskoczyło przed maske pani samochodu i spowodowało, ¿e skreciła pani tak gwałtownie? - Nie. - Marla próbowała sie skupic, ale natychmiast