Clemency nie znalazła słów, by odpowiedzieć.

- Wiem o tym - zaśmiała się dziewczyna. - Prawie uwierzyłam, że jestem naprawdę ofiarą żądzy niepopraw¬nego ojca mojej uczennicy! Może powinnam zostać aktorką? - Aktorką?! - powtórzyła z przerażeniem pani Stoneham. - Clemency, moja droga... - Tylko żartowałam. - Zjadła trochę zupy i ciągnęła: - Chyba nie ma nic złego w kontynuowaniu tej zabawy, poza tym ciekawi mnie ta rodzina. - Nie bardzo mi się to podoba - odparła pani Stoneham po chwili namysłu. - Jeśli twoje gierki wyszłyby na światło dzienne, wybuchłby skandal... - Dobrze o tym wiem. - Clemency zamilkła. - Za nic na Świecie nie postawiłabym cię w niezręcznej sytuacji, kuzynko Anne. Będę bardzo dyskretna. Pan Jameson, prawnik Hastingsów, siedział przy biurku i zastanawiał się nad ciekawą informacją, Jaką uzyskał podczas wizyty u pani Hastings, gdy przesłuchiwano Sally, Osobiście rozmawiał z pozostałymi służącymi, a potem objechał podlondyńskie zajazdy. Po pierwsze, ucieczka wydawała się nie zaplanowana. Jeśli panna Clemency rzeczywiście dowiedziała się dopiero w przeddzień o wizycie markiza, oznaczało to bardzo krótki czas działania, co z pewnością dawało szansę poszukującym. Z drugiej strony nie zauważono jej w żadnym z dyliżansów wyjeżdżających z miasta, a także, o ile jego informacje były ścisłe, nie wynajęła powozu. Jamesona uderzyła jedna rzecz - zginął notes pana Hastingsa z adresami. Ale dlaczego? Również pani Hastings nie potrafiła tego wyjaśnić. - Skąd mam wiedzieć? - łkała, wycierając koronkową chusteczką starannie umalowane oczy. - Były tam adresy klientów mojego męża, ale nie myśli pan chyba, że uciekła do któregoś z nich? - A co z dawnymi przyjaciółkami ze szkoły, proszę pani? - wypytywał. - Już rozmawiałam z dziewczętami Ramsgate’ów - przy¬pomniała mu nerwowo, jako że spotkanie okazało się dla niej wielce upokarzające. Pani Ramsgate, na pozór aż nadto zatroskana, w głębi duszy napawała się jej udręką. Nieprędko wybaczy córce tę kompromitację. - Czy panna Clemency utrzymywała kontakty z kimś z seminarium? Pani Hastings pokręciła przecząco głową. W istocie od dłuższego czasu stało się to dla nich kością niezgody, bowiem matkę irytowało w najwyższym stopniu, że córka nie robi nic, by podtrzymać cenne znajomości z Milton Academy. Na przykład taka Agnes Cartwright, bogata panna z dobrego domu, z którą Clemency dzieliła pokój. Pani Hastings była pewna, iż osóbka z takim pochodzeniem musi być też czarująca, ale panna przemądrzalska zdecydowała, że Agnes się jej nie podoba. - Oszukuje w karty - powiedziała. Nawet jeśli to prawda, co z tego? Przecież pochodzi z wyższych sfer. Wszyscy wiedzą, że ach moralność mierzy się inną miarą. Z pewnością warto stracić trochę pieniędzy, a w zamian za to zostać zaproszonym do Cartwrightów!? Ale Clemency nawet się o to nie starała. - Czy pani mąż miał krewnych, do których mogłaby pojechać? - padło następne pytanie prawnika. - Nie znam nikogo z tamtej rodziny, chociaż chwileczkę... Był jeden taki starszy kuzyn, Robert. - Tak? - To pastor. - Czy panna Clemency mogła się u niego zatrzymać? http://www.ebadaniapsychologiczne.info.pl typową, taką jakiej uŜywa się w szpitalach. Westchnął na myśl, Ŝe to ta sama strzykawka, albo taka sama, którą ktoś zamordował Jonathana Devlina. ROZDZIAŁ SZÓSTY - Idę do szkoły, Mark. Mark uniósł wzrok znad listy nazwisk, którą dała mu Nita Windcroft. Od ostatniej rozmowy stosunki między nim i Alli jeszcze bardziej się pogorszyły. W drodze powrotnej z farmy zamienili chyba nie więcej niŜ dwa słowa. Wyglądał przez okno. Było juŜ prawie ciemno i zrobiło mu się przykro na myśl o tym, Ŝe będzie sama szła do domu. Przypomniał mu się jej wypadek samochodowy i wyjął z kieszeni dŜinsów kluczyki. - Weź moje auto - powiedział. Alli spojrzała na niego, po czym spytała ze zdziwieniem:

Mark, Connor i Tom wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wiedzieli, Ŝe Gavinowi wpadła w oko pewna kelnerka z „Royał Diner". - Ostatnia rzecz, o jakiej marzył, to ta, byśmy dotrzymali mu towarzystwa - powiedział Ŝartobliwie Connor. - A mógłby - rzekł śmiejąc się Tom. - I skoro nas nie zaprosił, to widocznie uwaŜa, Ŝe nas czterech to straszny tłum. Sprawdź wniosku, Ŝe uprawianie miłości z nim jej nie wystarcza? Co, jeśli teraz uzna, Ŝe skoro on nie związał się z nią, ona moŜe umawiać się do woli z innymi męŜczyznami? Zacisnął zęby. Wyobraził sobie, Ŝe ona jest w łóŜku z innym i Ŝe ten inny męŜczyzna bierze ją w ramiona... Mark zaczerpnął powietrza. Powinien mieć pewność, Ŝe skoro Alli mieszka z nim pod jednym dachem, pracuje w jego studiu, to on jest jedynym męŜczyzną, jakiego potrzebuje. Jedynym, którego pragnie. Rad z tej konkluzji objął ją delikatnie, by razem zapaść w sen. Alli powoli otworzyła oczy. Mark leŜał obok i wsparłszy się na łokciu, patrzył na nią, obserwował, jak śpi... albo czekał, kiedy się obudzi. - Dzień dobry, Alli. Brzmienie jego głosu, niskiego, pełnego seksu, spowodowało, Ŝe przeszył ją dreszcz. Uniosła głowę i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Jeśli idzie o