– Cholernie dziwne w przypadku szkolnej strzelaniny? – Do diabła, co to jest ta jakaś koszulka? – wtrąciła się zniecierpliwionym tonem Rainie. Sanders spojrzał na Luke’a, który wziął odpowiedź na siebie. – Coś, czego używa się na polowaniach. Bierzesz, powiedzmy, plastik i umieszczasz w nim nabój mniejszego kalibru tak, żeby pasował do broni większego kalibru. W ten sposób można wzmóc prędkość pocisku i siłę rażenia. No wiesz, przy polowaniu na grubą zwierzynę. – Jezus Maria. – Rainie popatrzyła na nich, jakby poszaleli. – Chcesz powiedzieć, że ktoś zabawił się w polowanie na terenie szkoły? – Nie sądzę, żeby to miało coś wspólnego z polowaniem – odparł Sanders. – Pani patolog wpadła na inne rozwiązanie. I to tylko dlatego, że kiedyś o podobnym przypadku czytała w książce o rozruchach w New Jersey. Stosowanie koszulki daje jeszcze jedną korzyść: trudniej wtedy zidentyfikować pocisk. Nie ma bruzd, nie można dopasować go do narzędzia zbrodni. Mamy też odpowiedź na pytanie, dlaczego wystarczył tylko jeden strzał w czoło, który przy użyciu dwudziestki dwójki nie gwarantuje śmierci. Po prostu nabój wystrzelono z broni większego kalibru. Nasz morderca nie jest głupi. Rainie próbowała uporządkować myśli. Zerknęła na Quincy’ego, który miał dziwną minę, jakby wiele rzeczy w magiczny sposób wyjaśniło mu się. Cieszyła się, że jest zadowolony. Co do niej, po scenie z George’em Walkerem łupały ją skronie, a ręce drżały tak, że mogła się tylko modlić w duchu, żeby nikt tego nie zauważył. – Jak się robi koszulkę? – zapytała Sandersa. http://www.eco-terra.pl jakiegoś neurochirurga. - Mark jest cudownym mężem. - Mary wciąż była niepewna. - Mark i Mary. Tak, kartki na Boże Narodzenie muszą wyglądać zabójczo. - Myślałam, że zajmuje się pani wypadkiem Mandy. - Słusznie. Odeszłam od tematu. Jeśli chodzi o tamten wieczór... - To co? - przerwała Mary. - Chyba nie rozumiem powodu tej rozmowy. Wypadek miał miejsce ponad rok temu. Mandy po pijanemu jechała samochodem. Czasami to robiła. Nie wiem, po co pani tu przyszła. - Słyszałam o kawie, więc pomyślałam, że wstąpię. - Rainie odetchnęła, widząc zmieszanie na twarzy Mary. - A jeśli chodzi o tamten wieczór... Ojcu Mandy powiedziała pani, że przyjechała do pani pograć w karty. - Zgadza się. W każdą środę wieczorem grałyśmy w karty. Robiliśmy Przynajmniej tyle.
Pot spływał jej po twarzy. Chodnikiem szedł żwawo mężczyzna w garniturze. Zerknął na nią i od razu się zatrzymał. - Dobrze się pani czuje? - Proszę... odejść. - Ale... Sprawdź tęsknota. – Kocham cię, maleńka – powiedział łagodniej. – I też za tobą tęsknię. Odłożył słuchawkę. Żałował, że Dave Duncan wymknął im się wczoraj, ale teraz, kiedy już wiedzieli, kogo szukają, była to tylko kwestia czasu. Faceta w końcu ściga policja. Pewnie jest spanikowany, przerażony i nie wie, gdzie ma się ukryć. Cholerna sprawa. Sanders osobiście rozesłał po całym stanie list gończy. Jeśli Duncan przebywa w okolicy, ktoś go na pewno zauważy. Sanders zabrał się za raport. Kiedy skończył, zbliżało się już południe. Wtedy dopiero uświadomił sobie, która jest godzina. Dlaczego Rainie jeszcze nie ma? Dziwne. Coś mu się tu nie podobało. Zadzwonił do niej do domu. Potem próbował złapać połączenie z jej wozem patrolowym. Aż wreszcie zaczął się poważnie niepokoić. Wszystko wskazywało na to, że policjantka Lorraine Conner zniknęła bez śladu. I nawet