nie zaleŜało mu na dziewczynce, ona, Alli, nie znalazłaby się tutaj, w jego domu.

innym kobietom, które znajdą się w podobnej jak jego Ŝona sytuacji. Znów powędrował myślami do Alli. W ciągu tych dwóch lat, kiedy pracowali razem, starał się jej nie zauwaŜać, nie wzbudzać w sobie zainteresowania jej osobą. Uznał nawet, Ŝe doszedł do perfekcji, demonstrując wobec niej absolutną, graniczącą z nonszalancją obojętność. Bywało, Ŝe wychodził z gabinetu i obserwował ją z drugiego pokoju, jak układa teczki na najwyŜszej półce. Podziwiał jej kształtne nogi, smukłą kibić, piersi, uda... i nie mogło juŜ być mowy o Ŝadnej nonszalancji. A teraz oto zgodziła się u niego zamieszkać. Na myśl o tym robiło mu się gorąco, ale szybko poskramiał ten Ŝar, przemawiając sobie do rozsądku. Bez względu na to, czy Alli pracuje w jego biurze, czy w jego domu, nic nie ulegnie zmianie będą ich łączyły tylko słuŜbowe stosunki. Ostatnia bowiem rzecz, o jakiej marzył, to ponowne związanie się z kobietą. Mając w pamięci Patrice wiedział, Ŝe w gruncie rzeczy Ŝadna kobieta nie moŜe czuć się przy nim bezpieczna. A poniewaŜ kaŜda ma prawo domagać się szczerości ze strony partnera, Mark postanowił spędzić samotnie resztę Ŝycia. Co prawda nie był teraz sam, pomyślał, i uśmiech rozjaśnił mu twarz. Przed paroma miesiącami wiódł beztroskie Ŝycie kawalera i nie przyszło mu nawet do głowy, Ŝe będzie musiał zająć się ośmiomiesięczną Eriką Danielle Hartman. Jak on, do diabła, poradzi sobie z tym dzieckiem? Szybko jednak padła odpowiedź na to pytanie: musi robić dokładnie to, co robił jego brat Matthew wraz z Ŝoną Candice. http://www.edomkidrewniane.net.pl świetne referencje. Zamknął drzwi. Willow znalazła się w pułapce. - Jestem ciekaw, jak długo pani wytrzyma. R S ROZDZIAŁ DRUGI Dwanaście godzin. Dokładnie tyle wytrzymała. Z trudem powstrzymując łzy rozpaczy, wykończona Willow weszła do wanny. Dzieci doktora Galbraitha były istnymi potworami. Robiły wszystko, co w ich mocy, by uprzykrzyć jej dzień. Nieustannie ją prowokowały. Miała poczucie, że udało się jej zachować twarz i nie okazywać słabości. Położyła dzieci do łóżeczek, żywiąc nadzieję,

foteli. - Wolę postać. - W takim razie słucham. - To będzie dla mnie bardzo trudne. - Uśmiechnęła się. A właściwie jej usta wykrzywiły się w sztucznym grymasie, bo oczy wyrażały jedynie smutek. - Jestem tchórzem... Gdy- Sprawdź Matcie i Candice. Chyba oni byliby z tego zadowoleni. - A nasze przyszłe dzieci? Ja chcę mieć dzieci, a ty nie. - Chcę mieć z tobą dzieci. Tyle, ile zechcesz. Chcę być ojcem, kochającym ojcem, który codziennie będzie im okazywał swą miłość. Alli zacisnęła powieki, Ŝeby cofnąć łzy, jakie napłynęły jej do oczu. Marzenie jej się spełniało. Dotknęła jego policzka. - Kocham cię, Alli - powiedział. - Chcesz za mnie wyjść i okazać mi miłość w bardziej konkretnej formie? Dostrzegła błysk nadziei w jego oczach. - Tak - odrzekła głosem, w którym brzmiały łzy. – Ja teŜ cię kocham i wyjdę za ciebie, i wtedy ty, ja i Erika będziemy rodziną. Przytulił ją mocno do serca. - Kocham cię - powtórzył, po raz trzeci tego dnia. -Kędzie nam dobrze,