Bentz dochodził do lady, gdy w drzwiach stanęła kobieta. Miała rude włosy upięte na

– Co? – Powiedziałam, że widziałam... – Słyszałem. Ale gdzie? Kiedy? – Nie do wiary. Serce waliło mu w piersi, adrenalina buzowała w żyłach. Ściskał w dłoni telefon jak ostatnią deskę ratunku. – Kilka minut temu. Tutaj, na mojej ulicy, w Torrance – dodała łamiącym się głosem. Wydawała się śmiertelnie przerażona. – W... w szarym samochodzie. Czyżby? Rick już sięgał po kluczyki i portfel. – Chyba się nie spodziewała, że wyjrzę przez okno. – Widziała cię? – Chyba nie. – Chwileczkę. Widziałaś kobietę podobną do Jennifer w szarym samochodzie? – I znów wyjrzał przez żaluzje na motelowy parking. Coś mu się bardzo nie podobało w tej całej sytuacji. – Tak. – Jakim cudem ją widziałaś? – W świetle latarni. Samochód zatrzymał się pod latarnią i spojrzała na dom. Prosto na mnie. – Jest tam jeszcze? – Nie wiem. Zniknęła za zakrętem, jakieś trzycztery minuty temu. Boję się. Ona nie żyje, Rick. Ona nie może żyć. – Lorraine mówiła ochryple, histerycznie. – Nie wiedziałam, co http://www.edomkidrewniane.net.pl/media/ – Nie porwałem własnej żony! – Bentz po raz kolejny nakazał sobie zachować spokój. Bledsoe chce tylko zwalić wszystko na niego. Jak zawsze. Jakby i bez tego sprawy nie były wystarczająco skomplikowane, zobaczył Dawn Rankin idącą korytarzem. Poczuła na sobie jego wzrok i w pierwszej chwili mocno zacisnęła usta, zaraz jednak zmusiła się do uśmiechu i podeszła bliżej. – Znowu tutaj? – zapytała. – Nie możesz trzymać się z daleka, co? – To sprawa służbowa – uciął Hayes i Bentz nie musiał odpowiadać. Dawn jak zwykle popadała w skrajności. W jednej chwili Bentzowi wydawało się, że dawno o nim zapomniała, że mu wybaczyła; w następnej syczała jak rozjuszona żmija. Miał szczęście, że nie byli razem długo. – Daj znać, jeśli mogę w czymś pomóc – powiedziała z ledwie wyczuwalną nutą ironii w głosie i odeszła. – Ale sztuka – mruknął Bledsoe. – Może jednak miałeś szczęście, że wybrałeś Jennifer

Gwizdnęła cicho. – Jezu Chryste, zaczynam przyznawać rację Bledsoe. Bentz oszalał. – Pomyślałem sobie to samo. Przygotuj się na kolejną pogoń za duchami. – Nie znam lepszej rozrywki. O1ivia znalazła swoje miejsce w samolocie – siedziała między grubasem, który zajmował pół jej fotela, a matką z niespokojnym dzieckiem na ręku. Dziewczynka, urocze stworzonko o Sprawdź na punkcie Jamesa, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Nie rozumiał, ale zachował to dla siebie. – Przykro mi, ale nic więcej ci nie powiem. Znałeś ją lepiej niż inni. – Mam wrażenie, że wcale jej nie znalem. – Niedopowiedzenie roku. – Jak my wszyscy. – Położyła mu dłoń na ramieniu, ale zaraz się rozmyśliła i cofnęła ją szybko. Z westchnieniem dodała: – Tu nie chodzi o ciebie, wiem, ale Jennifer powiedziała kiedyś, że wyszła za ciebie tylko po to, żeby uciec przed innym. – Przed Jamesem? – zapytał. Pokręciła przecząco głową. – Przed kimś, kogo znała przed tobą. – Alan Gray? – Ciekawe, dlaczego to on pojawia się przy każdej rozmowie. – Nie pamiętam... – Zawahała się, oparła o samochód. – Chociaż może masz rację, może o niego chodziło. Kiedyś, gdy wypiłyśmy o kilka martini za dużo, Jennifer powiedziała, że wyszła za ciebie, bo Alan ma w sobie żyłkę okrucieństwa. Że jest zaborczy, że kilka razy