Jakiś cień przemknął wśród krzewów.

wieczorem, i jeszcze granatowy jeep cherokee, który zawsze stał w tym samym miejscu. Pozostałe samochody się zmieniały, ale te cztery zawsze wracały. Jak cholerne jaskółki do San Juan Capistrano, pomyślał. Przypomniał sobie legendę i swoją wyprawę do tego miasteczka. Spisał wszystkie numery rejestracyjne i przekazał je Montoi. Skoro sobowtór Jennifer zawsze wie, gdzie jest, możliwe, że go codziennie śledzi. Upewni się, że z tymi samochodami wszystko jest w porządku. Uważnie rozglądał się po okolicy. Wydawało mu się, że nikt go nie obserwuje. Nikt nie czai się za rogiem. Po drugiej stronie szerokiej ulicy był sklep spożywczy i stacja benzynowa, nieco dalej przycupnął budynek – sądząc po wyglądzie, sklepy na dole, biura na górze. I dalej bar, w którym wczoraj spotkał się z Hayesem. Nigdzie nie widział srebrzystego chevroleta. Niespokojny i pełen energii po kilku godzinach nad komputerem, podszedł do samochodu. Według Hayesa powinien spakować manatki i wracać do Nowego Orleanu. Nie ma mowy. Ktoś się z nim drażni, udając jego nieżyjącą żonę. Śledząc go. A on się dowie, kto to robi. Przy pomocy Montoi i operatora telefonii komórkowej usiłował sprawdzić, z jakiego numeru dzwoniła do niego kobieta podszywająca się pod Jennifer, ale okazało się to niemożliwe – posłużyła się telefonem na kartę, nie do wykrycia. Dlatego tak bardzo http://www.ekodesign.com.pl/media/ – Może. – Nie ma może. Dlatego powstałeś z martwych. Przyznaj się, Bentz. – o zmartwychwstałych pogadamy przy steku. W Roy’s, jeśli ta knajpa nadal istnieje? Kiedyś był to modny lokal, hołd czasom westernu. – Istnieje, jeszcze bardziej obskurny niż dawniej, ale żarcie nadal dobre, a drinki w promocji sapo piątaku. – To ma być tanio? – W Hollywood? Owszem. Ale dzisiaj nie dam rady, jestem zajęty. Jutro może być? – Jasne. Spotkamy się tam... Powiedzmy, o siódmej? – Da się zrobić. Jutro o siódmej. W Roy’s. Hayes się rozłączył, otworzył schowek między fotelami i wyjął fiolkę leków na zgagę, którą zawsze tam trzymał. Żołądek dawał mu się we znaki, a rozmowa z Bentzem nie poprawiała sytuacji. Zażył kilka naraz, popił resztką pełnej fusów porannej kawy. Była

wyświetlacz i machinalnie zarejestrowała trzask zamykanej furtki za plecami. Wiadomość od Laney! W końcu. To był MMS – na wyświetlaczu pojawiło się niewyraźne zdjęcie siostry. Laney miała oczy rozszerzone strachem i czerwony knebel w ustach. Wydawała się śmiertelnie przerażona! Co? Sprawdź Ostrożnie, starając się nie zwracać uwagi na ból, podszedł do werandy. Mrużąc oczy, rozejrzał się za czymś, czymkolwiek, co świadczyłoby, że naprawdę tam była. Że go kusiła, drażniła. Sprawiała, że się obawiał, iż oszalał. Ale w zaroślach nic się nie poruszyło. W cieniu nie kryła się kobieta. Nagły chłód nie zapowiadał nadejścia ducha. A co najważniejsze, Jennifer nie żyła. Leżała pochowana na kalifornijskim cmentarzu, wiedział to równie dobrze jak to, że nazywa się Bentz. Czyż nie on sam ją zidentyfikował ponad dwanaście lat temu? Wypadek zmasakrował jej ciało, była niemal nie do rozpoznania, ale kobieta /a kierownicą na pewno była jego piękną, niewierną pierwszą żoną. Żołądek ścisnął mu skurcz niepokoju. Słońce skryło się za chmurą. Wysoko na niebie sunęły odrzutowce, przecinając błękit białymi pasmami. Dlaczego wróciła akurat teraz? W każdym razie dlaczego teraz o niej myślał. Przez komę? Przez dwa tygodnie leżał w śpiączce