W tym momencie dziewczyna odwróciła się do Lagrange’a i pokiwała głową, jakby

– Nie mogę. – Rainie, nie pomagasz mu. Powoli skinęła głową. George Walker wciąż szlochał w ramionach żony. Jean popatrzyła prosto na Rainie, jakby potakując słowom jej towarzysza. Idź już, odejdź, zanim jeszcze pogorszysz sytuację. Rainie odwróciła się i zaczęła schodzić ze wzgórza. Quincy ruszył za nią. Ludzie wciąż się gapili. Po raz pierwszy w życiu nie odpowiadała na ich spojrzenia. Szła dalej i z tylko sobie znanych powodów czuła się zawstydzoną. 25 Piątek, 18 maja, 17.04 Rainie, Luke Hayes, Sanders i Quincy zebrali się na strychu ratusza na naradę zespołu dochodzeniowego. Rainie już od trzydziestu minut porządkowała papiery. Drewniana podłoga zasłana była szczątkami żółtych ołówków H2, które przyciągały zatroskane spojrzenia Sandersa i Quincy’ego. Natomiast Luke ledwo zauważał ten bałagan. Już ładnych parą lat pracował z policjantką Conner. Rainie zajęła miejsce za prowizorycznym biurkiem i energicznie rozłożyła przed sobą notatki. – Gotowi? Trzej mężczyźni zasiedli na metalowych krzesełkach i kiwnęli głowami. – Zacznijmy od nowych informacji o podejrzanych, bo wiem, że zebrało się tego trochę. http://www.endometrium.info.pl insurekcją spiski im nie były w głowie, a tylko dali się ponieść ogólnej gorączce. Zaliwski im jednak w głowach namieszał, a i mnie niewygodnie było oponować. Natychmiast więc zdeklarowaliśmy się wyruszyć 49/86 do kraju i złożyliśmy przysięgę, że bić się będziemy do ostatniej kropli krwi za pomyślność ojczyzny i wolność ludu. A jeślibyśmy dopuścili się zdrady, ma nas zgładzić miecz kary, choć raczej nie będzie to kara boska, bo mi te karbonary wyglądają na ateuszy i bluźnierców. Będąc jednak pod tą groźbą,

sobie radzi z bronią. Rainie uśmiechnęła się szeroko, słysząc ten nieoczekiwany komplement. Za to Sanders spochmurniał. Po chwili jednak odzyskał werwę. – No cóż – wytarł ręce w serwetkę – do rana prawdopodobnie wszystko się wyjaśni. Właściwie już prawie zamknąłem śledztwo. – Naprawdę? – Rainie rzuciła mu pełne zwątpienia spojrzenie. – A jeszcze parę godzin Sprawdź A oglądać było co. Nie wiadomo, jak bezcielesne widmo, do tego z odległości jednego sążnia, zdołało zbić ją z nóg, ale cios, który trafił w skroń i kość policzkową, był całkiem realny: przy lewym oku wykwitł ogromny ciemnopurpurowy krwiak, który rozlał się w górę i w dół prawie na pół twarzy. Nawet samo wspomnienie o straszliwym i mistycznym wydarzeniu częściowo wyblakło, wyparte przez smutek z powodu własnego żałosnego wyglądu. Młoda dama małodusznie odwróciła się do lustra nieuszkodzonym profilem i spojrzała na niego zezem – wyglądał zupełnie nieźle. Ale potem znów zwróciła się do zwierciadła en face i jęknęła. A gdyby spojrzeć z lewej strony, to twarz przypominałaby pewnie bakłażan. To jest właśnie cielesna uroda – proch i pył; tyle warta, co jeden soczysty cios po łbie – stwierdziła w duchu pani Polina, przypominając sobie o tymczasowo porzuconej zakonnej godności. Myśl była słuszna, chwalebna nawet, ale pociechy nie przyniosła. Przede wszystkim – jak w takiej postaci wyjść na ulicę? Nie będzie przecież siedzieć w