Cie¿arówka wynurzyła sie zza zakretu, zalewajac droge

182 Nie podobały mu sie te pytania, prowadziły w niebezpiecznym kierunku. Dotknał ekranu komputera, z którego patrzyła na niego twarz Pam Delacroix. Mo¿e nie była tak piekna jak Marla, ale mogła sie bardzo podobac. - Cholera - zaklał cicho i wyciagnał dyskietke z komputera. Mineła ju¿ północ, ale Nick przypomniał sobie, ¿e kilka przecznic dalej widział całodobowe centrum komputerowe. Chciał miec raport i zdjecia na papierze. Zdjał z wieszaka kurtke, wsadził dyskietke do kieszeni i zbiegł po schodach. Na zewnatrz panował przenikliwy chłód, a od zatoki wiał silny wiatr. Podniósł kołnierz kurtki i ruszył przed siebie. Wło¿ył rece głeboko do kieszeni i myslał o Marli, o tym, ¿e omal nie zgineła na tamtej kretej, górskiej drodze. I o tym, ¿e Pam Delacroix straciła tam ¿ycie. Ominał kału¿e, w niedozwolonym miejscu przebiegł przez jezdnie i wszedł do centrum. Za lada stał pryszczaty osiemnastolatek, który okazał sie znacznie bardziej kompetentny, ni¿by wskazywał na to jego wiek. http://www.epsychoterapiawarszawa.edu.pl/media/ Ona na pewno dojdzie do siebie - powiedział głosem twardym jak stal. Musiał byc człowiekiem nawykłym do wydawania rozkazów. - Marla? - Chyba ponownie odwrócił sie w strone łó¿ka, bo jego głos brzmiał teraz wyrazniej. I bardziej niecierpliwie. - Na rany Chrystusa, naprawde mnie nie słyszysz? Nadludzkim wysiłkiem spróbowała sie poruszyc. Ale nie była w stanie. Skrepowana, przyklejona do łó¿ka i tej sztywnej, 11 wykrochmalonej poscieli. Nie mogła poruszyc nawet małym palcem, ale to ju¿ nie miało znaczenia... - Chce rozmawiac z lekarzem - rzucił Alex władczo. Tego słowa zdawały sie ciac powietrze jak no¿e. - Nie

iskierki. Paterno dał za wygrana. - Doszedłem do wniosku, ¿e ju¿ czas. Tamtej nocy nabrałem co do tego pewnosci. - Poniewa¿ pani Cahill zle sie poczuła? - Poniewa¿ omal nie umarła. - Usmiech znikł z twarzy Nicka. - Jak pan powiedział, dobrze, ¿e akurat byłem w pobli¿u. Sprawdź - Powiedział mi pan przez telefon, że zapłacono panu, żeby pan skłamał i zeznał, że widział Rossa McCalluma w sklepie Estevanów tamtej nocy, zgadza się? 88 - Tak, ale nie wiem, kto miał mi płacić, więc niech pani o to nie pyta. Dostałem swoje pięć tysięcy dolców za to, że powiedziałem: „Tamtej nocy widziałem McCalluma w pikapie Nevady Smitha pod sklepem”. - Ale go pan nie widział? - W ogóle niewiele widziałem. - Kto panu zapłacił? - Mówiłem, żeby o to nie pytać, bo nie wiem. Pieniądze zostawiono w brązowej torbie w koszu za White Horse. Wziąłem je, przeliczyłem i powiedziałem to, co mi kazano. I tyle. - Ale został pan krzywoprzysięzcą. To jest przestępstwo. - Wiem o tym, ale kto będzie sobie teraz zawracał tym głowę? - zapytał i trudno było odmówić mu racji. Machina wymiaru sprawiedliwości działała zbyt wolno, by zdążyć osądzić i wtrącić do więzienia Caleba przed jego