Pokojówka dygnęła.

- Znajomym powiemy, że byłeś już zmęczony codzienną harówką - przekonywała, przyklękając przed Philipem i rozpinając mu spodnie. - Że nie masz syna, który mógłby przejąć twoje obowiązki, więc postanowiłeś przyjąć wspólnika. Poczuł ciepły oddech na skórze, jęknął, zatopił palce w ciemnych włosach żony. - Widzisz, jak dobrze? - szeptała. - Tak może być... cały czas. - Tak... Wygiął się do tyłu, drżał z pożądania. Czekał, aż Hope wreszcie go dotknie, obejmie, zacznie pieścić. - Powiedz to jeszcze raz, kochanie. Chcę to usłyszeć. Chcę, żeby było nam dobrze. - W jej głosie zabrzmiała nuta triumfu. Kiedy uniosła oczy, dojrzał w nich coś, co go przeraziło, coś mrocznego i niezgłębionego. Zatrwożony odskoczył gwałtownie. - Philip... kochanie. Co się stało? Odwrócił się do niej plecami, klnąc własną słabość. Robiło mu się niedobrze na myśl, że omal nie uległ. - Philipie? - pytała. - Co ja takiego zrobiłam? Zesztywniał zdjęty obrzydzeniem: ta słodycz w jej głosie, ta błagalna nuta. Przypomniał sobie lata, kiedy był jeszcze zakochany w cudownej, pełnej ciepła dziewczynie. W tamtych czasach był gotów zrobić dla niej wszystko. - Spójrz na mnie, Philipie. Nie zareagował. Nie potrafił. Gdyby odwrócił głowę, już by się jej nie oparł. Zapiął spodnie i ruszył ku drzwiom. Zatrzymał się jeszcze w progu, ale nie śmiał spojrzeć na żonę. - St. Charles należy do naszej rodziny od niemal stu lat. Zrobię wszystko, ale nie oddam hotelu. Nie proś mnie o to więcej. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI Hope krążyła niespokojnie po sypialni. Znowu czulą obecność Cienia. Naigrywał się z niej, naśmiewał, kpił sobie z jej zadufania; była pewna, że jest niezłomna, że nigdy nie ulegnie jego podszeptom. Tymczasem nie mogąc dotrzeć do niej, posłużył się Philipem i w ten sposób jej dosięgną!. Z każdą chwilą była bardziej wzburzona. Jak mogła nie dostrzec, co się wokół niej dzieje? Nie przygotować się na nadchodzący atak? Słaby, bezwolny Philip był idealnym celem. Od rozmowy w bibliotece minął tydzień. Hope zdążyła w tym czasie przeprowadzić kilka dyskretnych rozmów telefonicznych: zadzwoniła do banku, do księgowego, który prowadził buchalterie hotelu, i do przyjaciółki pracującej w nieruchomościach. Wszystko, co usłyszała od Philipa, okazało się prawdą. Tkwili po uszy w długach. Idiotka. Była taka głupia. Łatwowierna. Nigdy nie wtrącała się do spraw finansowych, pozostawiając je całkowicie w gestii Philipa. Tamtego wieczoru w bibliotece próbowała wskazać mu wyjście z sytuacji, ale się spóźniła. http://www.estetyczna-med.info.pl bot się nie zepsuł. On został zniszczony. — Jasne, że tak — odrzekł bezbarwnym głosem pra- cownik obsługi. — Nieźle musiała oberwać. Sądząc po tych brakujących częściach — mężczyzna wskazał ręką wgniecione elementy przedniej części kadłuba — przy- puszczam, że to musiał być jeden z tych modeli wypusz- czonych niedawno przez Mecho. Ten z mocno wystającą szczęką. Tom poczuł nagły ucisk w klatce piersiowej, a krew ścięła mu się w żyłach. — A więc to nie pierwszy taki przypadek — odezwał się cicho. — Takie rzeczy są na porządku dziennym. — No cóż, Mecho-Products właśnie wypuściła na ry-

- Jak sprawić, żeby mężczyźni pożądali jej, jak ja panią pożądam. Opuścił wzrok na jej usta i pocałował ją jeszcze raz, namiętnie, natarczywie. Przywarła do niego mocniej, objęła za szyję. Nie mógł być taki cyniczny, za jakiego starał się uchodzić. Nie potrafiłby tak całować. Nie łudziła się jednak, że jakiekolwiek względy powstrzymają go przed rozebraniem jej do naga i obsypaniem pocałunkami. Na tę myśl zadrżała z gorącego pragnienia i jednocześnie Sprawdź załatwić prywatną korespondencję. - Jeszcze raz przeczytał liścik i włożył go do koperty. - A ty się nie rozmyśliłeś, chłopcze? - W sprawie ślubu z Rose? - Nie, przepłynięcia kanału. - Bardzo zabawne. - Robert odsunął się od kominka i usiadł w fotelu. - Rose będzie uroczą wicehrabiną. Jestem szczęśliwy, że ją znalazłem. - Ale?... - Ale martwi mnie sposób, w jaki traktujesz swoją ciotkę. Będzie wściekła, a przecież zostanie moją teściową. - Nie martw się - uspokoił go Lucien ze śmiechem. - Fiona bardzo pragnie wnuków. Wychowa je tak, żeby mną gardziły. - Gorzej, jeśli mnie również znienawidzi. Nie zapominaj, że będzie mieszkała pod moim dachem.