To miejsce jest przeklęte, pomyślał. Poczuł gęsią skórkę na karku. Po skrzypiących

blisko. Z drugiej strony, chłopak jest obywatelem amerykańskim, urodzonym i wychowanym w Los Angeles, więc pojawi się prędzej czy później. A wtedy Bentz będzie na niego czekał. Może już dzisiaj. Może później. Ale nie odpuści. Oby los się w końcu do niego uśmiechnął. Za żadne skarby nie spędzi kolejnej nocy w motelu, czekając, aż zadzwoni jego telefon, wpatrzony w koszmarną fotografię O1ivii. Ana myśl, że ona tkwi gdzieś tam, sama, przerażona. .. Nie, nie mógł nawet o tym myśleć. Oparł się o ścianę przy schodach i obserwował, jak drzwi do sali wykładowej otwierają się i zamykają za kolejnymi grupkami przyszłych dramatopisarzy. Fioletowy zmierzch przechodził w czerń wieczoru. Ani śladu Fernanda. No chodź, ty draniu. Pokaż się. Odgłos kroków umilkł, studenci przestali przychodzić. Bentz zerknął na zegarek. Dziesięć po siódmej. Do sali od pięciu minut nikt nie wszedł. A zatem Fernando nie przyjdzie. Znowu. – Cholera. – Bentz dopił resztę coli, obserwując, jak ćma uderza o klosz, i już miał wyrzucić pustą butelkę, gdy zobaczył, jak ktoś biegnie wśród mgły. Mężczyzna, stwierdził. Minął salę gimnastyczną i na ukos przecinał wielki trawnik. http://www.fundacja-dantis.pl/media/ Westchnęła i odrobinę jej ulżyło. Może częstsze patrole to nie taki zły pomysł. Ostatecznie nękano ją telefonicznie. Nalała sobie herbaty, przeszła do saloniku, włączyła komputer, zalogowała się do Internetu. Sprawdziła już najtańsze połączenia z Zachodnim Wybrzeżem, znalazła odpowiedni lot. Startuje dzisiaj po południu, około dziewiętnastej będzie w Los Angeles. Idealny moment, by zabrać gdzieś Bentza na kolację i poinformować go, że zostanie ojcem. Znalazła swoją rezerwację. Jeszcze kilka kliknięć i stała się posiadaczką biletu, który po chwili wydrukowała. Ma cztery godziny, żeby się spakować i dotrzeć na lotnisko. A potem – witaj, Los Angeles. Prosiła Tawildę, która wiedziała, gdzie trzyma zapasowy klucz, żeby zamieszkała tu na kilka dni i zaopiekowała się zwierzakami. Pozostało jej tylko jedno – zawiadomić męża, że przyjeżdża, co okazało się trudniejsze, niż myślała. Próbowała od rana, na darmo. Nie

Dlaczego? Kim jest? Dlaczego tak bardzo zawzięła się na Bentza? Nie żeby to miało znaczenie; najważniejsze to uciec. I to szybko. O1ivia nie wiedziała, jak tego dokona, ale wiedziała, że musi się stąd wydostać – inaczej zginie. To tylko kwestia czasu. Sprawdź Porywaczka machnęła ręką, jakby chciała opędzić się od tej myśli, która wyraźnie wytrąciła ją z równowagi. W jej głosie znów zabrzmiał gniew. – To i tak bez znaczenia. Nawet jeśli jakimś cudem jesteś w ciąży, to jeszcze lepiej. Bentz będzie patrzył na waszą śmierć, twoją i dziecka, wszystko w kolorze. Słyszałeś, RJ? Śmierć jej i domniemanego dziecka będzie na taśmie i będziesz mógł w kółko oglądać jej rozpacz i cierpienie. Idealnie. Warto było tyle czekać. – Nie! Posłuchaj, nie wiem, kim jesteś ani dlaczego to robisz, ale proszę, przestań. – O1ivia, mimo wzburzenia, ciągle mówiła spokojnie. Przekonała się już, że błagania tylko podsycają ego porywaczki; musi spróbować inaczej. Rozproszyć jej uwagę. – Opowiedz, jaki masz problem z Bentzem. Może z nim porozmawiam i... – Porozmawiasz z nim? Czy ty mnie nie słuchasz? – Zakryła sobie uszy dłońmi, złapała się za głowę, jakby się bała, że się rozleci na kawałki. – Nie rozumiesz? O1ivia wyczuła, że porywaczka jest na krawędzi, ale nie cofnęła się. Cały czas patrzyła