- Powiedz mi lepiej cos, czego nie wiem. - Nick siegnał

- A tobie nie? Poczuł, ¿e spociły mu sie dłonie. Scisnał palcami słuchawke telefonu. - Prawde mówiac, mnie sie nie spieszy. Wrecz przeciwnie, chciałbym to zrobic powoli. Słyszec, jak błaga o litosc. - Cholera. Jestes bardziej popieprzony, ni¿ sadziłem. Ale zostawmy to na razie. Dopóki tego nie rozpracuje. Mo¿e bedziemy musieli poczekac, a¿ stary sie zawinie. Wtedy ja 338 załatwisz. I ¿ycze sobie, ¿ebys zrobił to sprawnie. Nie... nie torturuj jej. - A có¿ ciebie to obchodzi? - Dran po drugiej stronie najwyrazniej zaczynał miec wyrzuty sumienia. Czy to nie szczyt wszystkiego? Zasmiał sie i wyciagnał paczke papierosów z wewnetrznej kieszeni kurtki. - Za to chyba mi płacisz, nie? Bo jestem popieprzony. A tak¿e dlatego, ¿e i ja mam cos na ciebie, mój przyjacielu. - Wyjasnijmy sobie jedno, dobrze? Nie jestesmy przyjaciółmi. Nigdy nimi nie bylismy i nie bedziemy. To http://www.gabinetystomatologiczne.biz.pl Nick usiadł za kierownica i właczył silnik. - On wział cie za kogos innego. - Zauwa¿yłam - odparła Marla ironicznie. - Ale czy mo¿na miec do niego o to pretensje? Nawet ja mam czasami watpliwosci co do tego, kim własciwie jestem. - Zmru¿yła oczy, raził ja blask słonca swiecacego przez przednia szybe. - Nazwał mnie Kylie - dodała, bebniac palcami w oparcie fotela, kiedy Nick wyje¿d¿ał z parkingu. - Kylie - powtórzyła. To imie wydało jej sie znajome. Ale dlaczego? Czy to mogło byc jej imie? Nie... niemo¿liwe. Czy znała kiedys kogos o tym imieniu? Zmarszczyła brwi w skupieniu, usiłujac sobie przypomniec własna przeszłosc. Ciagle spowijał ja mrok, jakby ostatnia zasłona jeszcze nie opadła.

furgonetki i Nick wpuscił go do samochodu. Ale decyzja została ju¿ podjeta. Obaj o tym wiedzieli. - Musze znalezc kogos, kto zajmie sie psem i moja chata. - Zapłace ci za wszelkie niedogodnosci... - Mowy nie ma. - Ale... Sprawdź me¿czyzn. I portret rodzinny, zrobiony ponad dziesiec lat temu. Marla, Cissy i Alex na białym, fotograficznym tle. Cissy była jeszcze niemowleciem; ubrana w ró¿owe spioszki siedziała na kolanach matki. Miała niewinne, okragłe oczy, policzki rumiane jak jabłuszka i brwi uniesione w dzieciecym zdumieniu. W przeciwienstwie do Aleksa, który stał za nimi, z dłonia oparta władczo na ramieniu ¿ony, w czarnym garniturze, sztywny i dumny, ze sztucznym, wystudiowanym usmiechem na twarzy. Ale uwage Nicka przykuwała tylko kobieta na srodku fotografii. Ani jedno pasmo gestych, wijacych sie, ciemnych włosów nie wymykało sie z misternie uło¿onej fryzury. Ramionami otoczyła dziecko, a jej zielone, wyraziste oczy migotały tajemniczo. Usmiechała sie lekko, ukazujac