zrobić. Burmistrz zakazał nam udziału w pogrzebach ofiar. Jego zdaniem to by tylko

uwagę agentów specjalnych odwraca od siebie i kieruje na ciebie. I taktyka końcowa: Szybkość! - Teraz wszystko dzieje się jednocześnie - powiedział Quincy. - Mama zostaje zabita w środę - szepnęła Kimberly. - Dziadka porwano w czwartek. W piątek wszyscy uciekamy, a do Rainie zwraca się jakiś adwokat w sprawie jej ojca. On nie daje nam czasu na zastanowienie. Nie pozwoli nam się zatrzymać i wszystkiego przeanalizować. Dlaczego? Ponieważ wie, że jeśli da nam choć chwilę wytchnienia, to będzie miał kłopoty. Rainie patrzyła na Quincy'ego. - Ten facet... to czarna dziura, Quincy. Nie wiemy kto, dlaczego, jak i kiedy. On nie ujawnia żadnej informacji. Nie popełnia błędu, jakim byłoby niedocenianie cię. Dlaczego? - Bo ja z pewnością go znam. - Bo on z pewnością cię zna. - Uśmiechnęła się. - Ty analizujesz informacje, układasz układanki i rozwiązujesz zagadki. To jest całe twoje życie. Dlatego przede wszystkim zadbał o to, żeby jak najdłużej ukrywać swoje działania. Potem sprawił, żebyś znalazł się w ciągłym ruchu, żebyś nie miał czasu na myślenie. Dopóki on działa, a ty tylko reagujesz na jego akcje, 195 będzie miał przewagę. Quince, musimy przerwać ten cykl. Musimy stwo¬ http://www.gim3-skierniewice.pl – Musimy lecieć – powiedziała cicho Rainie. Luke westchnął, skinął powoli głową i wyprostował się. Był gotów. Zajął miejsce przy prawym boku Danny’ego. Wziął chłopca pod rękę. Rainie zrobiła to samo z lewej strony. Po odliczeniu do trzech, trzymając kulącego się więźnia między sobą, rzucili się biegiem w stronę wozu patrolowego. Po ciszy panującej w budynku, hałas na szkolnym boisku ogłuszył Rainie jak niespodziewany cios. Wrzaski reporterów na widok policjantów wyprowadzających zamaskowaną osobę. Krzyki sanitariuszy. Płacz dzieci w ramionach rodziców. Rozpaczliwy lament jakiejś klęczącej na ziemi kobiety. Rainie i Luke całą uwagę skoncentrowali na drodze do wozu patrolowego. Inni funkcjonariusze już biegli im na pomoc. – Ruszać się! – ktoś krzyczał. Rainie pomyślała, że to niedorzeczne. Przecież wszyscy ruszali się tak szybko, jak tylko

- Kimberly, zastanów się. Co robią dzieci, które nie mają rodziców? Marzą o nich, prawda? Wymyślają niestworzone historie. „Moja mama i tata należą do rodziny królewskiej ze Europy Wschodniej, ale musieli uciekać przed komunistami. Kiedy będzie bezpiecznie, wrócą po mnie". Albo coś takiego: „Mój tata był naukowcem i dostał nagrodę Nobla, ale zabili go agenci obcego wywiadu, którzy chcieli pokrzyżować jego plany stworzenia pokoju Sprawdź się na to nabrać. Nie zaakceptuje błędnego kodu. - Wezwij wsparcie - ponaglił ją Quincy. - Dobra myśl. - W jakim czasie mogą przyjechać? - Pięć do dziesięciu minut. Nie więcej. - Jeśli on zjawi się pierwszy... Pamiętaj o jego mocnych stronach. Nie pozwól mu mówić. Najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania. Obiecaj mi to. Glenda skinęła do słuchawki i sięgnęła po radio, żeby wezwać kolegów agentów. Już miała je włączyć, kiedy zadzwonił telefon. Kolejny wielbiciel - pomyślała. Po chwili włączyła się automatyczna sekretarka. Glenda usłyszała głos, który wcale nie był obcy. Dzwonił Albert Montgomery, ale mówił jakby nie swoim głosem. - Jezu Chryste, Glenda! - jęknął. - Odbierz! Próbowałem dzwonić na