śmierć byłaby nieszczęściem dla całej krainy i dla wielu tych, co go kochali. Do sypialni,

można zobaczyć, jak po jeziorze porusza się czarny słup, który jakiejś poetycznej lub religijnej naturze może i przypomni mnicha w stroju pokutnika. W rzeczywistości jest to zwykła trąbeczka”. „Co?” – nie zrozumiałem. „Trąbeczka, maleńka trąba powietrzna. Może być lokalna: wszędzie cisza, a w jednym miejscu, wskutek figli ciśnienia atmosferycznego, nagle powstaje strumień powietrza, i to dosyć żwawy. Taki powiew podchwyci z wybrzeża opadłe liście, kurz, zakręci razem jedno i drugie, zwinie w kształt stożka i już ma pan swojego Czarnego Mnicha. Zwłaszcza jeśli spodziewa się pan go zobaczyć”. Wyszedłem od doktora niemal uspokojony i tylko żal mi było nieszczęsnego Kubowskiego, ale im bardziej oddalałem się od lecznicy, tym głośniej rozbrzmiewał we mnie głos wątpliwości. A nieziemskie światło? A słowa, które tak wyraźnie usłyszałem? W dodatku to nie mógł być wicher – to coś poruszało się wolno, zrobiło zaledwie kilka kroków, kontury zaś były już zanadto wyraziste. Dalsze wydarzenia potwierdziły, że trąba powietrzna i nasycenie atmosfery ozonem żadnego związku ze sprawą nie mają. Zatraciwszy człowieka, Wasilisk jakby z łańcucha się zerwał i przestał trzymać się granic Mierzei Postnej. Następnej nocy objawił się bratu Kleopie, przewoźnikowi, który jedyny ze wszystkich mieszkańców Araratu ma prawo odwiedzać Pustelnię Wasiliskową: raz http://www.gim3-skierniewice.pl/media/ okoniem, ale Polina Andriejewna znów usiadła na krześle, wydostała z woreczka robótkę i zaczęła opowiadać jeszcze jeden sen: jak zwidział jej się na zimnym wdowim łożu świętej pamięci małżonek; jak go objęła, pocałowała i nagle widzi – spod szlafmycy ohydna paszcza, zębata, uśmiechnięta, i łapy straszne jak nie zaczną boków drapać... Archimandryta, choć mąż twardy jak rzadko, jednak nie wytrzymał, nie dosłuchał do końca strasznego snu, skapitulował. Napisał list polecający tak, jak się domagała uparta dama, słowo w słowo. Okazało się, że nie na próżno ciało pani Lisicynej zniosło próbę krzesła – teraz już na serio mogła wziąć się do śledztwa. Interesujący ludzie Dopiero zdziwiłby się przewielebny ojciec Witalis, gdyby posłuchał, jak postrzelona moskiewska damulka poprowadziła rozmowę z doktorem Korowinem! Ani o uśmiechającym się jaszczurze, ani o dwuznacznych widzeniach sennych pani Polina właścicielowi kliniki nie

nieobeznanego z naszymi nowinkami, w zabobonny lęk. To jeszcze nic! Zeszłej jesieni kapitan holownika, ciągnącego barki z astrachańskimi arbuzami, wypłynąwszy zza łuku rzeki i ujrzawszy nad stromym brzegiem szczerzącego oczy bałwana, ze strachu posadził całą swoją flotyllę na mieliźnie, wskutek czego przez kilka następnych tygodni po Rzece pływały zielone, pasiaste kule, zmierzające w rodzinne strony. I to, proszę zwrócić uwagę, kapitan, a czego tu chcieć od ubogiego duchem zakonnika? Sprawdź pomysłowość, która w ogóle była mu w najwyższym stopniu właściwa: wpisał się do księgi gości i oznajmił o stanowczej decyzji wynajęcia tu pokoju na co najmniej trzy dni, a potem, przyczepiwszy się do widoku z okien, wcale się w „Arce” nie zatrzymał, tylko znalazł sobie oszczędniejsze przytulisko. Hotelik „Przytułek Pokornych” brał od gości tylko po rublu, co dawało okrąglutkie pięć rubelków dziennie czystego dochodu. Z ojca Mitrofaniusza nie taki człowiek, żeby grzebać się w drobiazgach, a jeśli kiedyś konsystorski rewident przy kontroli księgowości wsadzi nos, gdzie nie trzeba, to proszę, oto notatka w księdze: F.S. Lagrange był w „Arce Noego”, wpisał się, a reszta to bzdury i domysły. Policmajster przespał się w maleńkim pokoiku z widokiem na głuchą, ceglaną ścianę klasztornej wędzarni ryb, z samego rana napił się herbaty i natychmiast przystąpił do rozpoznania terenu. Wiadomości, które ekscelencja uzyskał od Aleksego Stiepanowicza Lentoczkina, wymagały wszechstronnego i skrupulatnego sprawdzenia, ponieważ wszystko