Podopieczna wzięła sobie jej radę do serca i natychmiast zainteresowała się swoim

- Przestań. Już to przerabiałem. Znam takie jak ty. I wiem, że to bez sensu. - Ale między nami coś jest. Czuję to, ty też czujesz... - Chciał zaprzeczyć, ale nie dała mu powiedzieć słowa. - Nie jestem taka, jak tamte. Na pewno nie. - Jesteś, złotko. Przykro mi. Chciał się odwrócić i odejść, lecz jak zwykle chwyciła go za rękę. - To ty w coś grasz, nie ja. Dlaczego? Dlaczego udajesz? - Niczego nie... - Widziałam cię - przerwała. - Tamtego dnia pod szkołą. - Spojrzała mu w oczy. - Jeśli między nami nic nie ma, czego tam szukałeś? Był wściekły. Na nią. Na siebie. Zaplątał się w beznadziejną sytuację. Pragnął Glorii wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew wszelkim argumentom. - Może czekałem na jakąś inną stukniętą małolatę? Zrobiła taką minę, jakby zdzielił ją w twarz, ale zaraz hardo zadarła brodę. - Nieprawda. Czekałeś na mnie. I stchórzyłeś. - Stchórzyłem? W życiu. Popełniłem błąd. Dlatego zniknąłem. - To nie był błąd. - Zacisnęła palce na jego ramieniu, spojrzała na niego z poważną miną. - Myślę, że moglibyśmy być razem. - Tak myślisz? - Zaśmiał się, ale nie zabrzmiało to zbyt wesoło. - Jesteś za smarkata, a ja zbyt doświadczony. Od tamtego spotkania nic się nie zmieniło. Jednak wbrew temu, co jej wmawiał, Gloria nie wydawała się wcale smarkata. W jej oczach była mądrość kogoś, kto, podobnie jak on, wiele przecierpiał. Nie miał ochoty się z nią rozstawać. Odwrócił twarz, poruszony własnymi myślami i zdumiony, że w jakimś sensie boi się tej dziewczyny. Tak, bał się, że pokocha ją i będzie przez nią cierpiał. http://www.grzejnikidekoracyjne.biz.pl/media/ Usta miała ściągnięte i blade. — Zostańcie w domu. — Tom chwycił płaszcz i narzu- cił go na siebie. Z półki na dnie szafy wyszarpnął czapkę i zamaszystym krokiem ruszył w kierunku drzwi fronto- wych. — Dokąd idziesz? — Gzy krążownik stoi przed domem? — Tak — odpowiedziała cicho Mary. — Jest przed do- mem. Ale dokąd... Tom pociągnął /a klamkę i wyszedł na ganek. Dwójka dzieci, drżąca i nieszczęśliwa, obserwowała go w niemym przerażeniu. Obrócił się gwałtownie w ich stronę.

- Indygo Alfa 4 - 0 - 8 - podała swój kod rozpoznawczy. - Co u ciebie, dzieciaku? - spytał Patterson. Tylko on zwracał się w ten sposób do trzydziestoletniej agentki. - W porządku. Coś zmieniło się na lepsze w naszej sprawie? - Jeszcze nie został aresztowany. To wymaga nieco czasu. Skontaktuję się z tobą. Przez moment Klara pomyślała, że Patterson może być w zmowie z Markiem i spróbuje ją zlokalizować. Wolała zachować daleko idącą ostrożność. - Nie możesz. Dobrze się zakonspirowałam - powiedziała, spoglądając na dom Bryce'a. Sprawdź Gloria natychmiast się opanowała. Znikła złość, znikło przerażenie, wróciła wyniosłość i lodowaty spokój. - Dziękuję, detektywie - rzuciła, uwalniając łokieć. - Wszystko w porządku. A teraz panowie wybaczą... Wyszła wyprostowana, z wysoko podniesioną głową. Mimo jej dumnej postawy Santos nie przypuszczał, by spała spokojnie tej nocy. Będą ją nawiedzać obrazy ze zdjęć. Prawdę mówiąc, jego też prześladowały we śnie twarze zamordowanych dziewcząt. - Pani St. Germaine! - zawołał za nią. - Jeśli chodzi o pani pracownika... Zatrzymała się i spojrzała na niego z niechęcią. - Tak? - Jest czysty. Ma murowane alibi. - Uśmiechnął się kącikiem ust. Czuł, że wygrał tę rundę. - Pomyślałem, że chciałaby to pani usłyszeć. - Ty sukinsynu. - Do usług. ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY CZWARTY Lily obudziła się przy wtórze ptasich świergotów. Sądząc po łagodnym świetle, musiało być jeszcze bardzo wcześnie. Wstała nie bez trudu i wyszła na balkon, by napawać się pięknem Bożego dzieła. Z przechyloną lekko głową wsłuchiwała się w śpiew ptaków, gdy nagle poczuła przejmujący chłód, jak w styczniu.