gdy usłyszała wołanie doktora Galbraitha.

- Nie wiesz, detektywie? To gumki. Stuprocentowy lateks, wierny przyjaciel prostytutek. Rany, ty o tym nie wiesz? - zrobiła kpiącą minę. - Taki duży chłopiec, były glina z obyczajówki? Kupujemy te gumki w aptece na rogu, proszę pana. - Wskazała palcem kierunek. - Może cię zaprowadzić? - Nie o to chodzi. - Wyciągnął rękę i zahaczył łańcuszek palcem. - Hola! Łapy przy sobie! Szarpnęła się, ale Santos nie puścił krzyżyka. - Powiedz mi, skąd to masz. - Prezent z okazji ukończenia uniwerku - rzuciła z sarkazmem. - A może pamiątka od pierwszej komunii, nie pamiętam. Od kochającej mamusi i kochanego tatusia. Przypominasz sobie? Opowiadałam ci o nich. O moim ojczymie, mężu mojej starej. Był taką samą świnią jak ty. Santos owinął łańcuszek dokoła palców. - Nie pieprz, Tina. Skąd to masz? - Od przyjaciela, który chce zbawić moją nieśmiertelną duszę. W porządku? Jak tak, to spierdalaj. Zbawić nieśmiertelną duszę... Santos poczuł na plecach lodowaty dreszcz. Tina znała mordercę. Był tego pewien. Przyciągnął ją bliżej do siebie. - Co to za przyjaciel? Mów! - Jesteś detektywem, więc wydedukuj. Santos szarpnięciem zerwał łańcuszek. Dziewczyna straciła równowagę i usiadła na chodniku. - Tina, do cholery, życie ci niemiłe? - mruknął jakieś przekleństwo, pokręcił głową. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić, spokojniej już i ciszej: - Posłuchaj, nie wróciłem wtedy po ciebie, ponieważ tamtej nocy została zamordowana moja matka. Ona była... tancerką, tutaj, w 69. Załatwił ją klient, jak twoją przyjaciółkę Billie. Nie wróciłem po ciebie, ponieważ sam nie miałem dokąd pójść, rozumiesz? Mój świat się zawalił. Teraz myślę... że to mógł być ten sam morderca. Muszę wiedzieć, czy to ten sam. Muszę go złapać, rozumiesz? - Znów odetchnął, po czym pochylił się nad nią i dokończył: - A teraz powiedz mi, skąd masz ten krzyżyk. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIERWSZY Tina dostała krzyżyk od ulicznego kaznodziei z Dzielnicy, właściciela sklepiku z dewocjonaliami przy Dauphine Street. Według Tiny był to miły facet, choć trochę fanatyk. Lubił wszystkie pracujące dziewczyny. Lubił głosić nauki o dobru i złu. Cytował Pismo i usiłował zmieniać ich grzeszne życie. Z pewnością to nie on był mordercą, mówiła Tina. Wykluczone. Santos i Jackson byli innego zdania. Jackson, mocno podekscytowany zeznaniem, kazał przyjacielowi wziąć na wstrzymanie i obiecał wrócić z gościem tak szybko, jak to możliwe. http://www.hale-magazynowe.net.pl - Mów. - Jeżeli się zgodzisz, będziesz musiała postąpić według moich wskazówek. Skinęła głową, więc kontynuował: - Po pierwsze, wykupisz dwa pełnostronicowe ogłoszenia. W obu zamieścisz dokładnie to, co powiedziałem. Jedno w niedzielnym „Times Picayune”, drugie w magazynie „New Orlean”, na wewnętrznej stronie okładki. - Włożył ręce do kieszeni i zaczął kiwać się na obcasach. - Jak już mówiłem, wyznasz całą prawdę o sobie, opowiesz o własnym zakłamaniu i wyrazisz skruchę z powodu wyparcia się własnej matki. - Co jeszcze? - spytała w napięciu, wciąż zaciskając dłonie. Santos uśmiechał się. - Wydasz wielkie przyjęcie na cześć Lily. Zaprosisz wszystkich swoich przyjaciół i tuzów, szefa policji, a nawet gubernatora Edwardsa. Oczywiście jeszcze raz, publicznie, uznasz Lily za swoją matkę. - A ty, oczywiście - dodała cierpko - pojawisz się, żeby sprawdzić, czy wypełniłam twoje polecenia. - Nie czepiaj się. Płacę za to pięćset tysięcy. Wszystko musi być tak, jak mówię. - A jeżeli rzeczywiście to zrobię... co do joty? - Otrzymasz weksle z powrotem. Będziesz czysta i wolna.

złośliwego. Oparła się o ladę. Wciąż nie mogła uwierzyć, że przybrany syn pani Caird przyjechał do Tradition. Gdy gosposia i najlepszy przyjaciel Chada weszli do środka, oparła się o samochód, nie kryjąc przerażenia. Musiała dołożyć wszelkich starań, by odsunąć na bok swoje zmartwienia i zająć się dziewczynkami. Sprawdź majtki... Rozpina koronkowy biustonosz, eksponując mlecznobiałe piersi, które zawładnęły jego zmysłami tamtego dnia nad jeziorem. Jęknął i ponownie spróbował się zmusić do myślenia o Camryn. Camryn nie tylko była piękną, czarującą kobietą, ale też cudowną towarzyszką. Byłaby wspaniałą matką dla jego niesfornej gromadki. Podjął decyzję: jutro z samego rana zadzwoni do swojej szwagierki i zaprosi ją na kolację do eleganckiej restauracji. Dobre wino, blask świec i romantyczna muzyka z pewnością R S sprawią, że zupełnie inaczej spojrzy na swoją znajomość z Camryn.