wszystko dzieje się tylko w mojej głowie. Sadzę jednak, że Amanda nie była

zabezpieczeniem go przez policję. Jakiś mężczyzna skierował się prosto do otwartych drzwi. Policjantka chwyciła go za rękę, gdy próbował wedrzeć się do środka, i odepchnęła z całej siły. – Moje dziecko... – zaczął protestować. – Na parking! – ryknęła. – Tutaj wstęp wzbroniony! Hej, panie! Chwileczkę! Zatrzymała młodego człowieka w dobrze skrojonym oliwkowym garniturze i czarnych wyglansowanych butach. Miał w sobie coś z nauczyciela. Patrzył na Rainie, gniewnie marszcząc brwi. Najwyraźniej był zdenerwowany i spieszyło mu się. – Pracuje pan w szkole? Jak się pan nazywa? – Richard. Richard Mann. Jestem szkolnym psychologiem i muszę dostać się do moich uczniów. Są ranni... – Co się tutaj stało? – Usłyszałem strzały. Potem włączono syrenę i wszyscy rzucili się do ucieczki. Siedziałem u siebie w gabinecie, kiedy rozpętało się to piekło. – Wie pan, kto strzelał? – Nie, ale słyszałem, że jakiś mężczyzna uciekł wyjściem od zachodniej strony. Nie wiem. – A co z uczniami? Wszyscy są na zewnątrz? – Zastosowaliśmy podstawową procedurę ewakuacyjną wyrecytował automatycznie Richard Mann. Po czym zniżył głos, żeby usłyszała go tylko Rainie: – Dwie nauczycielki http://www.kardiologkielce.info.pl/media/ dowodowych, to, co mamy, wystarczy, żeby ława przysięgłych domyśliła się reszty. – A co z Melissą Avalon? Jak na razie dowody łączą Danny’ego tylko z dziewczynkami. – Nie wiemy jeszcze. Wygląda na to, że strzelono do niej tylko raz, z pistoletu samopowtarzalnego kaliber 22. Nie ma rany wyjściowej, więc musimy poczekać, aż patolog wydobędzie pocisk podczas jutrzejszej sekcji. Ale nie liczyłbym specjalnie na wyniki. Pociski kaliber dwadzieścia dwa ważą zaledwie czterdzieści gramów i robi się je z miękkiego ołowiu. Najczęściej są zbyt zdeformowane od uderzenia w kość, żeby nadawały się do badań porównawczych. Zresztą zobaczymy. A swoją drogą, usłyszałem dzisiaj u fryzjera interesującą plotkę. Podobno ta Avalon i dyrektor szkoły byli bardzo zaprzyjaźnieni... Wiecie, o czym mówię. – Wielkie rzeczy – powiedziała Rainie. – Quincy domyślił się tego po dziesięciu minutach rozmowy z Vander Zandenem. No pochwal się, agencie. Quincy wzruszył skromnie ramionami. Sanders wyglądał na zawiedzionego.

- Ćwiczyłam sztuki walki i świetnie strzelam. Nie jestem bezbronna! - Nigdy tego nie chciałem. Gdybym mógł coś zrobić... - Wiem - powiedziała ściszonym głosem. - Wiem, ale jesteśmy tutaj. Musi być coś, co mogłabym zrobić. Jej ojciec zamknął oczy. Pomyślała, że przez chwilę widziała w nich łzy. Potem ojciec westchnął, wrócił do kanapy i usiadł. Kiedy znów się odezwał, Sprawdź – A co z tobą? – zapytał cicho Quincy. – Na twoim miejscu wyjechałbym z Bakersville na dobre. – Próbowałam. Przeniosłam się do Portland. Studiowałam. Upijałam się. Przez cztery lata. Potem trafiłam do AA. Ale gdy w końcu obroniłam dyplom, stwierdziłam, że równie dobrze mogę wrócić do Bakersville, bo choć cały czas uciekałam, ciągle lądowałam w punkcie wyjścia. Poza tym podoba mi się tutaj. Odziedziczyłam po matce dom. Już jest spłacony, co stanowi pewną ulgę, kiedy się zarabia piętnaście tysięcy rocznie. – Mieszkasz w domu, w którym się wychowywałaś? – Quincy rzucił jej sceptyczne spojrzenie. – Nie przeszkadza mi to. Najbardziej lubię werandę. – Uśmiechnęła się zagadkowo. – Szczerze mówiąc, podoba mi się praca policjantki w małym miasteczku. Mam kontakt z ludźmi i niewiele papierowej roboty. A mieszkańcy Bakersville są z gruntu porządni. Wielu z nich naprawdę da się lubić.