sposób, w jaki nigdy tego nie robiła.

zaczęło dziać się z nim coś dziwnego. Otoczył ją ramionami i przygarnął do siebie. Zatapiał się w niej, w jej bliskości, w jej zapachu. Całym ciałem wyrywał się do niej. To ona, podszeptywała intuicja. Wciąż było mu jej mało, a dzieląca ich odległość wciąż była zbyt duża. Nie mógł, po prostu nie mógł jej puścić. Shey chyba odczuwała podobnie, bo przylgnęła do niego, wtuliła się w jego ciało. Pocałował ją mocniej, a z jej piersi wydarł się zduszony okrzyk. Powoli cofnął usta, zanurzył palce w jej włosach. Uśmiechnął się. - Shey, bardzo cię proszę. Chodź ze mną. Jest wiele rzeczy, o których musimy pomówić. Chyba się z tym zgodzisz... powinniśmy pogadać o tym, co jest między nami. - Dokąd chcesz pójść? - zapytała, nie odpowiadając wprost na jego prośbę. - Zaufaj mi. Zaufaj mi. Tak powiedział. http://www.logopedapoznan.edu.pl Zwłaszcza siebie samej. 326 Najlepiej czuła się tutaj, na własnych śmieciach, w otoczeniu pamiątek po ojcu. Ubrana w koszulkę z Astrid, przesiadywała godzinami na łóżku, obejmując podciągnięte pod brodę kolana i kołysząc się w przód i w tył. Jak miło się tak kołysać... Zaraz przypominają się szczęśliwe, bezpieczne dni... Czasy niewinności. Dawno, dawno temu. Chloe także była u siebie - w pokoju, którego właściwie już nie lubiła, ale nie umiałaby niczego w nim zmienić. To Karolina go urządzała. Nie do zniesienia była sama myśl o tym, że obcy ludzie mieliby zdzierać tapety i zdejmować zasłony wybrane kiedyś przez

do Royal Free. - Znowu serce? - spytała Flic. Imogen pokręciła głową. - Mick mówił, że z sercem wszystko w porządku, ale John strasznie przemarzł, podobno to hipotermia, i w ogóle był w fatalnym stanie, więc go zatrzymali. Sprawdź - Tak. - Wzięła głęboki oddech. - Chcę, żebyś ze mną pojechał na ślub Johna i Louise. Wstrzymała oddech w oczekiwaniu odmowy, ale Lorenzo tylko zapytał miękko: - Wciąż ci na nim zależy? - Nie! Chciałabym tylko... - Potrząsnęła głową. - Nie muszę ci wyjaśniać powodów. Wyjdę za ciebie pod tym warunkiem. To już twoja sprawa, czy go zaakceptujesz. - Dobrze. Pojedziemy na ślub twojego byłego narzeczonego, ale jako mąż i żona. Jodie odprężyła się. Po części dlatego, że dalsze decyzje przestały zależeć od niej. - Chodź ze mną. Po obu stronach korytarza było znowu dwoje drzwi. - To jest mój pokój - Lorenzo wskazał jedne z nich - a to pokój gościnny. Obserwował ją, ciekaw, jakiego dokona wyboru. Jodie zdecydowanym krokiem podeszła do drzwi pokoju gościnnego i nacisnęła klamkę. Podobnie jak w innych pomieszczeniach, także i tutaj wystrój był zupełnie nowoczesny. Jodie zainteresowało przede wszystkim wygodne, szerokie łoże. Noga bolała ją tak bardzo, że zaczęła nią lekko powłóczyć. - Tamte drzwi prowadzą do garderoby i łazienki. Zaraz ci przyślę rzeczy. Jesteś głodna? Jodie zaprzeczyła ruchem głowy. Marzyła tylko, by móc się położyć i uśmierzyć ból w nodze. Dała krok do przodu, ale chora noga, już nadwyrężona długą jazdą samochodem, odmówiła posłuszeństwa. Jodie wystawiła przed siebie ręce, próbując ratować się przed upadkiem. Lorenzo skoczył na pomoc i zdążył ją złapać w ostatniej chwili, zanim osunęła się na podłogę. Nagłe szarpnięcie sprawiło, że krzyknęła z bólu. - Co się dzieje? Co ci jest?