teraz. Był uprzejmy, Ŝyczliwy. Nie to, Ŝeby w pracy był tyranem, skądŜe! Ale zawsze

- Faktycznie, już dosyć późno. Dobranoc, doktorze Galbraith. Ale odwracając się, Willow potknęła się o własne nogi. Gdyby Scott jej w porę nie przytrzymał, niechybnie upadłaby na twarz. Spojrzała na niego z wdzięcznością. - Dzięki - wyszeptała. Ich spojrzenia spotkały się ponownie i Willow znów zatonęła w błękitnej głębi jego oczu. Przez dłuższą chwilę stali w milczeniu, a ona zatracała się w jego bliskości. W końcu ją puścił. - W porządku? - spytał niskim głosem. - Tak, przepraszam, straszna ze mnie niezdara. Dobranoc. - Z tymi słowami uciekła. Zamknęła za sobą drzwi sypialni, jakby to była forteca, po czym rzuciła się na łóżko. Ciężko jej było uwierzyć w to, co wyczytała w jego oczach. Sądziła, że nie jest możliwe, by mężczyzna pokroju Scotta Galbraitha zainteresował się taką szarą myszką jak ona, ale najwyraźniej myliła się. Spojrzenie Scotta nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Wypisane w nim pożądanie przerażało ją. http://www.logopedawarszawa.biz.pl/media/ ciężko by mu było postąpić inaczej. Ona z drugiej strony nie mogła odmówić i powiedzieć, że wołałaby usiąść w samotności na tylnym siedzeniu. Jechali w milczeniu, ale było to milczenie pełne napięcia. Spodziewała się, że zacznie na nią krzyczeć, gdy tylko dojadą do Summerhill. Scott faktycznie odezwał się, ale wcale nie był zły. - Musi być pani zmęczona. - Nie patrzył w jej stronę. Widziała jego profil w jasnym świetle księżyca. - Tak - potwierdziła. - Ale nim wejdziemy do środka, chciałabym przeprosić, doktorze Galbraith, za. Przerwał jej w połowie zdania. - Nie wiem, co złego mogłaby pani zrobić, ale na miłość

bardzo ostrożnie, dokładała wszelkich starań, by nikt nie zauważył, jak kładzie kwiaty, zapała znicze, czy dogląda krzaków róż, które zasadziła tam ze łzami w oczach siedem lat temu. Scott spojrzał na nią, gdy weszła z dziećmi do pokoju. Na widok niebieskiego mundurka zmarszczył gniewnie brwi, ale nic nie powiedział. Sprawdź parkingu Klubu Ranczerów. Po raz pierwszy Mark był pasaŜerem, a Alli kierowcą. Nie skąpił komplementów pod jej adresem, Ŝe tak dobrze prowadzi swój nowy wóz. - Zaniosę ją do łóŜka - powiedziała Alli, biorąc Erikę z jego rąk. Ten przypadkowy dotyk zwiększył u obojga napięcie seksualne, które pod wieczór i tak się pojawiło. - Mam ci pomóc? - zapytał przytłumionym głosem, licząc na to, Ŝe Alli odmówi. Potrzebny mu był dystans między nimi, Ŝeby jakoś się z tym problemem uporać. W drodze do Midland i z powrotem prowadzili miłą rozmowę, lecz on był zawsze czujny, świadom tego, co się z nimi potrafiło dziać, gdy znaleźli się blisko siebie. Ale tym razem, gdy Alli brała od niego Erikę, z trudem nad sobą zapanował. - Nie, dam sobie radę - odparła, kołysząc małą w ramionach. - Jestem ci wdzięczna, Ŝe pomogłeś mi z autem, dzięki za obiad, za cyrk. Świetnie się cały czas bawiłam.