skórzane kurtki nosiło wiele kobiet w tym miescie. Poza tym

pokój, łazienke, garderobe, zajrzała nawet za zasłony, szukajac sladu czyjejs wrogiej obecnosci. Niczego jednak nie znalazła. Deszcz spływał po szybach, w które dzwonił wiatr. Była sama. - Wez sie w garsc - powiedziała do siebie, ale w srodku cała sie trzesła. Czuła bolesny ucisk w ¿oładku. Czy rzeczywiscie kogos słyszała, czy te¿ ten straszny głos nale¿ał do złego snu? Przygładziła palcami włosy i przeszła przez apartament, oswietlony przycmionym swiatłem lamp. Czujac sie jak ostatnia idiotka, zapukała do pokoju me¿a. - Alex? - zawołała cicho. ¯adnej odpowiedzi. Chwyciła gałke i spróbowała ja przekrecic. Drzwi pozostały zamkniete. - Alex? Cisza. Znowu zamknał drzwi do swojego pokoju. Uspokój sie, nikogo tu nie ma. To był tylko sen. Tylko zły sen! Alex jeszcze nie wrócił do domu. To wszystko. Uspokój sie. Ale nie potrafiła sie uspokoic. To, co sie stało, wydało sie zbyt realne. Spojrzała na zegar. Dochodziła jedenasta. Nie spała wiec długo. To tylko twoja wyobraznia, nic wiecej. Jestes zbyt http://www.maxstrans.com.pl naprawde jest. Ochroniarz obserwujacy ka¿dy jej krok, tylko utrudniałby to zadanie. - Nie mam zamiaru reszty ¿ycia spedzic w strachu. Po prostu bede bardziej ostro¿na. Napotkała błyszczace oczy Nicka, ale odwróciła wzrok, bojac sie, ¿e ktos mógłby wyczytac w jej spojrzeniu zakazane uczucie, z którym coraz trudniej było jej walczyc. Zakochała sie w me¿czyznie, który był bratem jej me¿a, w me¿czyznie, którego nie mogła miec. - Poza tym potrzebuje nowego dowodu osobistego, kart kredytowych i ksia¿eczki czekowej. Chciałam dzisiaj odwiedzic Rory'ego, ale pielegniarka nie wpusciła mnie, poniewa¿ nie byłam w stanie udowodnic, kim jestem. - Gdy tylko dojdziesz do siebie... - zaczał Alex.

¿eby przyszedł do nas na obiad w niedziele. - Zobaczymy - rzekła Eugenia zimno, ale Cherise udała, ¿e tego nie słyszy. Gdy ju¿ wychodzili, Nick spytał jeszcze: - Czy Pamela Delacroix nale¿ała do Koscioła Swietej Trójcy? Sprawdź oczy. Obojetne, ile bedzie ja to kosztowało, nie odda synka. Nigdy. Predzej umrze. Drzwi windy rozsuneły sie i Marla drgneła. Nagle staneła twarza w twarz ze swoim odbiciem w długim, owalnym lustrze wiszacym na przeciwległej scianie. Kobieta w lustrze była niespokojna. Wysoka i szczupła, tuliła do siebie dziecko, jakby sie bała, ¿e ono zaraz rozpłynie sie w powietrzu. Marli wydała sie dziwnie obca. Na jej skórze nie było ju¿ sinców ani widocznych szwów. Krótkie, ciemne loki okalały blada twarz o lekko wystajacych kosciach policzkowych, nieufnych zielonych oczach, szerokich, ładnie zarysowanych brwiach i prostym nosie, na którym widniało