przebiwszy się do jej wnętrza. Nie dotarłszy do prawdziwej, głęboko

zastanawia - ciągnął z uprzedzającą grzecznością koroner. - Jeśli wie pani o czymś, co mogłoby nam pomóc, rzucić trochę światła na tę tragedię, to teraz jest właściwa pora, żeby o tym powiedzieć. - Rozumiem, ale naprawdę nie mam nic do powiedzenia. - Na pewno, pani Lehrer? - Na pewno. Jak już wspominałam, kiedy ostatni raz rozmawiałam z córką, wydawała się w zupełnie dobrym nastroju. Namawiała Matthew, żeby sam pojechał na firmowy weekend, ponieważ zachorowała Flic... Felicity. Sama zamierzała wykorzystać ten czas do nadrobienia zaległości w pracy. A jeśli wiedziała o dziecku... 157 - zawahała się. - Przepraszam, już to wszystko mówiłam. - Tak, rzeczywiście - zgodził się koroner. - Dziękuję. Chcąc zaoszczędzić dziewczynkom stresu, koroner tylko dla formalności zapytał Imogen i Chloe, czy mają coś do dodania. Obie zaprzeczyły, po czym Flic - jako jedyna obecna w domu podczas wypadku - została poproszona o złożenie przysięgi. Wzięła Biblię i przeczytała z kartki tekst: - Przysięgam na Boga Wszechmogącego, że będę mówiła http://www.meble-biurowe.biz.pl/media/ Tanner stał w uchylonych drzwiach. Już pierwszego dnia był pod wrażeniem, gdy Shey wyniosła potrzebującym jedzenie, które zostało z całego dnia. Jednak dzisiaj w kawiarni był wyjątkowy ruch. Nic nie zostało. Shey zrobiła kanapki specjalnie dla nich. Tanner czuł dziwne ciepło w środku. Shey. Jaka to nieprawdopodobna dziewczyna! W kieszeni cichutko zabrzęczała jego komórka. Cofnął się i zaczął ostrożnie zamykać drzwi, ale w tej samej chwili Shey odwróciła się. Zauważyła go. Ich oczy spotkały się. Przez moment patrzyli na siebie z poczuciem, że na całej ziemi są tylko oni dwoje. Znowu zadzwonił telefon. Shey spochmurniała, ale Tanner

276 Takie rzeczy raczej nie pomogą mu zdobyć sympatii porządnej dziewczyny. Ale muszę z kimś porozmawiać. Może z Karlem albo Ethanem? Nie, jeszcze nie. Nie potrafi zmusić się do powiedzenia im tego, chyba że nie będzie miał wyboru, bo na Sprawdź - Chcę ci pomóc-powiedział nieprzekonująco. Bella obrzuciła go chłodnym spojrzeniem. - Czyżby? - rzuciła lodowatym tonem. Podobało jej się, że go złości i niecierpliwie czekała na jego następny ruch. - Zachowujesz się, jakbyś był moim dobroczyńcą, ale nie nabierzesz mnie na to. Skąd ten nagły pośpiech? Zobaczyła niebezpieczny błysk w szarych oczach i zorientowała się, że przesadziła. - Może stąd, że chciałbym, żebyś jak najprędzej zniknęła z mojego życia? - odparował. Zabolało i Bella skrzywiła się, chociaż pomyślała, że właśnie tego powinna się była spodziewać. - Cena rynkowa apartamentu wynosi siedemset pięćdziesiąt tysięcy funtów. Jestem gotów natychmiast wypisać czek na milion funtów. To pokryje wszystkie twoje wydatki. W rzeczywistości cena rynkowa była bliższa pięciuset tysiącom funtów, ale Edward nie chciał marnować cennego czasu na jałowe dyskusje. Chciał, żeby Bella wyjechała jak najprędzej, nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Nie zamierzał dłużej znosić jej ataków i obraźliwych insynuacji. - Czek? - zapytała Bella podejrzliwie. Czyżby chciał ją oszukać? Dowiedziała się już wcześniej od młodego urzędnika, że cena apartamentu oscyluje wokół pół miliona funtów. Dlaczego więc Edward chciał zapłacić dwa razy tyle? Czy przypuszczał, że natychmiast zaakceptuje tę ofertę? Na pewno miał w tym ukryty cel. Być może jego propozycja była jednym wielkim kantem. Wyglądało, że zamierzał zachować apartament bez względu na koszty. Nie miała pojęcia, jak się zachować. Ale zobowiązania wobec Kate i jej synka skłaniały ją do starań, by uzyskać za apartament jak najwyższą cenę.