łatwe. Zwykłe, rutynowe czynności. Jak budzenie

Bryan spojrzał na chłopaka z ponurym uśmiechem. - Idziesz, Jacob? Chłopak wyglądał na zaskoczonego, zaintrygowanego i trochę przestraszonego zarazem. Wszedł do gabinetu, Myra Peterson została w niedużej poczekalni. Bryan zamknął za nimi obite drzwi gabinetu, wiedząc, że nie będzie przez nie nic słychać. - Po jaką cholerę chcesz iść na cmentarz? - warknął ostro. Jacob odwrócił się ze zdumieniem. - Co? - Słyszałeś. Po co, kurwa, wybierasz się na cmentarz? Chłopakowi dosłownie opadła szczęka. - Nie ma pan prawa mówić do mnie w ten sposób. Powiem mamie. - Jazda, leć, poskarż się. Ale najpierw powiesz mi, co będziecie robić na cmentarzu. Poskutkowało. - Podobno do Nowego Orleanu ma przybyć ktoś... Jakiś najpotężniejszy wampir, czy coś w tym stylu. A wtedy dostaniemy wszystko, czego dusza zapragnie. - Ciekawe, na co wampirowi cmentarz? Jacob zaczerwienił się. - Wiem, że w szkieletach nie ma krwi, ale... Ale oni tam przyjdą. http://www.meblekuchenne.edu.pl oraz inne przedmioty i symbole, których nie znał, lecz które również wydawały się powiązane z jakimiś praktykami religijnymi. Jessiki nie było, lecz dała im zapasowe klucze. Na biurku czekała krótka notka od niej, a na kartce leżały dwa wielkie srebrne krzyże na mocnych łańcuszkach. Mieli je natychmiast włożyć i pod żadnym pozorem nie otwierać nikomu drzwi ani okien, ktokolwiek by to był. Z powagą włożyli krzyże, a wtedy zauważyli, że gospodyni przygotowała coś jeszcze. Zaostrzone drewniane kołki. RS 153 - Czujesz się bezpiecznie? - spytała Nancy. - Czuję się lepiej - odparł, zmuszając się do uśmiechu. Znaleźli talię kart, lecz gra im nie szła, gdyż nie mieli do niej serca,

- I co? Cindy pokręciła głową. - Nie wiem. Ktoś do ciebie strzelał pod wodą. Teraz widzisz twarze w oknie. Zaczynam się o ciebie martwić bardziej niż o Sheilę. - Może ktoś wszedł do ogrodu? Sprawdź plaży i zrobił zdjęcia, zanim jeszcze pozbył się ciała. - Wsunął mi jedną z tych fotografii pod drzwi - dodał Dane. - Chciał mnie przestraszyć. Bałem się pójść na policję. Nie mogłem pozwolić, żeby mnie aresztowali, ponieważ wiedziałem, że prawdziwy zabójca nadal przebywa na wolności. 365 - Więc przez cały czas wiedziałeś, że Sheila nie żyje - zauważył Larry. - Tak. Przepraszam, ale nie mogłem nikomu zaufać. - Policja już o tym wszystkim wie? - Tak, powiedziałem Hectorowi Hernandezowi.