rumieńcu.

później, wszystko mi się przypominało? Sam nie wiem... - Rozumiem... - szepnęła Flic. - Ale jedno chciałbym wiedzieć, jeśli pozwolisz. - Oblizał nerwowo wargi i zaczerpnął tchu. - Czy naprawdę zamierzałaśmnie zabić czy tylko tak nastraszyć, żebym nikomu nie pisnął słowa? 376 Tylko to mi teraz ciąży na duszy. - Owszem, zamierzałam cię zabić - przyznała bez ogródek, z twarzą pozbawioną wyrazu. - Nie dlatego, że chciałam, po prostu uważałam, że muszę. Nie było w tym nic osobistego, naprawdę nic do ciebie nie miałam. Bardzo mi przykro. - Tak. - Pokiwał głową. - Spodziewałem się, że tak jest. 73. Jasper Hughes sam załatwił wszystko z detektywem Malloyem i odtąd ani brytyjski wymiar sprawiedliwości, ani firma VKF nie miały już do Matthew żadnych pretensji. On sam jednak czuł, że miną lata, zanim te przejścia staną się tylko mglistym wspomnieniem. Na razie wciąż jeszcze trapiło go poczucie winy w związku z różnymi sprawami. Nie da się uciec od faktu, że on i Karolina tak szybko zdecydowali http://www.meblekuchennesklep.net.pl - Mick, proszę cię, idź na górę. - Głos Izabeli był drżący, lecz dobitny. - Proszę! - Ty chyba masz źle w głowie, że nie wzywasz glin - stwierdził Mick, masując szczękę. - Na miłość boską - ryknął Matthew - co to ma znaczyć? Po co nam gliny? - Nie zostaniemy tu ani chwili dłużej - zapowiedział Mick Izabeli. - Świetny pomysł! - zgodził się Matthew. - Znakomity! - Nie możemy wyjechać - oświadczyła. - A zwłaszcza teraz. Mick obrzucił Matthew złym spojrzeniem i ruszył w stronę schodów. - Niech tylko coś znowu spróbuje, zaraz krzycz, jasne? - I po

Kilka minut później jej uśmiech zamarł, a jego miejsce zajęło niedowierzanie. Na wewnętrznej stronie okładki figurowało zdjęcie Edwarda! A właściwie, gdyby chcieć tytułować go prawidłowo, Jego Wysokości Edward bin Salud Al. Fwaisa. Edward był księciem i władcą niewielkiego królestwa. Na sąsiedniej stronie figurowała wzmianka o jego olbrzymim majątku i podziękowanie za szczodrość wobec innych. Odłożyła książkę i podeszła na skraj tarasu. Przełykając łzy, popatrzyła nad balustradą. Dlaczego jej nie powiedział? Sprawdź ich znasz? - zapytała Shey, z podziwem zerkając ukradkiem na lśniący brylant. - Mam nadzieję, że wystarczy mi do końca życia. Shey westchnęła tylko. - Cóż, wygląda na to, że będę musiała przyzwyczaić się do codziennego wysłuchiwania twoich banalnych powiedzonek. - Jak najbardziej. Shey, kocham cię. - Ja ciebie też, Tanner. Użyłabym całego twojego tytułu, ale jest strasznie długi. - Masz czas do końca życia, żeby się go nauczyć. Księżno Shey. - O mój Boże! Na co ja się zgodziłam? - W mojej książce znalazłby się na to odpowiedni cytat: