Był zaskoczony tym, jak bardzo chciał stąd prysnąć. Dawniej marzył tylko o tym, żeby wrócić do domu, włączyć

Napięcie było elektryzujące. Nikt nie odpowiedział. Shelby wstrzymała oddech. Ręce miała wilgotne od potu. - Dobra - odparł McCallum basowym, chrypiącym głosem. - Obstawiam. Shelby była rozdygotana; żałowała, że nie przyszło jej do głowy jakieś inne miejsce na schadzkę. Ohydna rozmowa wciąż rozbrzmiewała w jej uszach i sprawiała, że ciarki przechodziły jej po plecach. Gdyby miała choć trochę rozumu, zawróciłaby, wsiadła do samochodu i pojechała do domu. Zapomniała o tradycji piątkowego pokera wśród niektórych pracowników rancza, którzy pili, grali w karty, a potem czasami jechali do miasteczka. Jeżeli teraz zawrócisz, nie zobaczysz się z Nevada. O, co to, to nie. Pełna determinacji, wyprostowała się i powoli ruszyła naprzód. Ukryta w ziemi, z dala od buczącego, błękitnego światła latami, przekradała się w stronę stajni, w której trzymano jej klacz, czempionkę Appaloosę. Musiała dziś 64 wieczorem zobaczyć się z Nevada. Po prostu musiała. Z gardła psa wydobył się głuchy warkot, ale Shelby, nie zważając na nic, obeszła szopę z narzędziami. W uszach czuła bicie serca, a nerwy miała napięte jak postronki. Z niepokojem spojrzała przez ramię na barak, ale drzwi nie otworzyły się ponownie, a pies - o cholera, gdzie się podział ten pies? Mrużąc oczy, starała się wypatrzyć go na ganku, ale był tam cień. Pies mógł być wszędzie, gotów zaalarmować robotników szczekaniem albo warczeniem... o, dostrzegła go: czaił się przy ogrodzeniu, gdzie stało zaparkowanych kilka ciężarówek i dżipów. Miał nastroszoną sierść na karku, a żółte ślepia lśniły złowieszczo w świetle lamp i śledziły każdy jej ruch, chociaż zwierzę nawet nie drgnęło i nie wydało z siebie choćby cichego warkotu. Shelby ze strachu miała ściśnięte gardło. http://www.medycznie.net.pl/media/ Jednak współczuł jej, nic nie mógł na to poradzic. Kiedys była młoda, piekna i seksowna -jak ¿adna inna. A teraz jest tylko pacjentka szpitala, która powinna sie cieszyc, ¿e w ogóle ¿yje, i pogodzic z mysla, ¿e ju¿ nigdy nie odzyska dawnej urody. Cholera. Wcisnał guzik. Drzwi windy otworzyły sie bezszelestnie i Nick omal nie wpadł na wysokiego, barczystego me¿czyzne w ciemnych okularach, z krótko przystrzy¿ona broda i mocno zacisnietymi, waskimi wargami. Miał na sobie sportowa kurtke, d¿insy i trapery. Przeszedł koło Nicka, kulejac lekko, i minał drzwi do pokoju Marli. Potem przyspieszył kroku. Z jakiejs niejasnej przyczyny Nick zawahał sie i odwrócił.

250 samochodów. - Nie sadze. Nie lubie, kiedy ktos pieprzy sie ze mna z litosci. Marla zdretwiała. Zrobiło jej sie słabo. - Tak to nazywasz? - Nie próbuj udawac, ¿e mnie kochasz. Wiem, jaka jest Sprawdź przera¿ona. - To niewiarygodne. Ktos dostał sie do domu i próbował wyrzadzic krzywde naszej rodzinie... - Lepiej w to uwierz. Cos tu smierdzi - rzucił Nick z uporem. -I nie chodzi tylko o finanse firmy. Alex spojrzał na niego ponuro. Ostatni raz zaciagnał sie papierosem i zgasił niedopałek w kryształowej popielnicy. - Zrobie wszystko, ¿eby zapewnic mojej rodzinie bezpieczenstwo. Jutro zadzwonie do firmy ochroniarskiej, zamówie kamery i zało¿e lepszy system alarmowy. Porozmawiam z Paterno i postaram sie, ¿eby w naszej dzielnicy czesciej pojawiały sie patrole. Cissy nigdzie nie bedzie wychodziła sama. Lars mo¿e ja zawozic do szkoły i na lekcje jazdy konnej i przywozic z powrotem. Przez cały czas