piwa i dwie szklanki. Po krótkim namyśle wyciągnęła rękę nad barem i po sfatygowanym blacie przysunęła koszyczek z orzeszkami w łupinach. Zatrzymał się tuż przy podstawce do serwetek. - Coś jeszcze? - zapytała. - Chyba nie - odparł Nevada. - Dajcie znać, jak się namyślicie. - Damy znać. - Nevada napełnił swoją szklankę i znowu utkwił wzrok w Shelby. - Mów dalej. Poczuła, że sztywnieją jej plecy. Starała się mówić jak najciszej. - Ty i ja. Mieliśmy dziecko - wyznała. Sięgał właśnie po orzeszka i jego ręka zastygła w powietrzu. Zmrużył oczy i patrzył na nią jak sparaliżowany, z takim natężeniem, jakby brał ją na cel. - Co? - wychrypiał. - Mówię prawdę. - O Boże. - Dziewczynkę. Przez chwilę panowała cisza. Ogłuszająca cisza potępienia. Patrzył jej w oczy, szukając w nich choćby śladu kłamstwa. - I nie powiedziałaś mi o tym? - wyszeptał w końcu. Twarz miał napiętą, jego spojrzenie zdradzało narastający gniew. - Nie. - Gdzie ona jest? - Jego wargi ledwo się poruszały. - Nie wiem. - Nie wiesz? - Zapomniał o piwie i o orzeszku. Wyglądał tak, jakby za chwilę miał przeskoczyć stół i potrząsnąć http://www.meydycna-estetyczna.info.pl - Uważaj, Shelby, bo przegapisz zjazd! - wrzasnęła Lily, która siedziała z tyłu ze swoim chłopakiem. Chudziutka jak patyczek, Lily Ingles była najlepszą przyjaciółką Shelby, jedyną dziewczyną w najstarszej klasie liceum w Austin, której można było zaufać. - Hej! To tutaj! Shelby mocno szarpnęła kierownicą kabrioletu, aż zapiszczały opony, i zatrzymała wóz na środku podjazdu przed domem Lily. - Jezu, Shelby, chcesz nas zabić? - zapytał Todd, nachylając się do przodu. Zalatywało od niego tanim winem, papierosami i marihuaną. Potargane od wiatru włosy sterczały mu na wszystkie strony. - Nie. Wygląda na to, że pod tym względem doskonale sobie radzisz bez niczyjej pomocy. Lily zachichotała i wraz z Toddem wygramoliła się z samochodu. Na frontowym trawniku chłopak próbował ją objąć, ale ona uskoczyła i zatoczył się na żywopłot. - Na pewno nie chcesz wejść? - zapytała Lily. Jej biała suknia w świetle lampy wydawała się niebieska, a splątane włosy opadały na jeden policzek. - Nie - odparła Shelby. Nie miała zamiaru zmienić zdania. Nie dzisiejszego wieczoru. - Już ci mówiłam, że mam
cholernego powodu. Shelby nie oszczędzała pedału gazu wynajętego cadillaca. Ciągle przekraczała prędkość i czuła, jak szybko krzewy, gałęzie dębów, usychające kwiaty polne i kolczaste kaktusy gruszkowe ocierają się o jej samochód. Wzdłuż żwirowego nasypu autostrady leżały tu i tam martwe zwierzęta, głównie pancerniki i zające. Ten widok przypominał jej, że zbliża się do Bad Luck, małej mieściny na zachód od Austin, miejsca, do którego kiedyś przysięgła sobie nigdy nie wracać. Sprawdź Zebrani pod drzwiami me¿czyzni nagle jednoczesnie wybuchneli gromkim smiechem, jakby którys z nich opowiedział swietny dowcip. Samochody mijały ich z cichym szumem. Wysoko nad nimi ksie¿yc skrył sie do połowy za lekkimi, wolno płynacymi po niebie smugami chmur. - Co Marla robiła tamtej nocy? - Pytanie za szescdziesiat cztery tysiace dolarów. Cholera, chciałbym znac odpowiedz. Ale prawda jest taka, ¿e nie mam pojecia, dlaczego Marla i Pam postanowiły wybrac sie w te podró¿. Wyobraz sobie: dziecko ma dopiero kilka dni, a Marla nagle wskakuje do samochodu i w samym srodku nocy rusza przed siebie. To czyste szalenstwo. - Mo¿e, kiedy odzyska pamiec, powie nam, dlaczego to