interesuje mnie wyłącznie jako brat Laury, ktoś, kto zapewni jej dom. Na twarzy Dixie malowało się wyraźne powątpiewanie. - Teraz tak mówisz - mruknęła. - Minie czasu mało wiele, a inaczej będziesz śpiewała. Zapamiętaj moje słowa. Chciałabym zobaczyć taką, co potrafi się oprzeć Tannerowym urokom, kiedy który sieć zarzuci. 28 Ash siedział za ojcowskim biurkiem, nogi oparł na dębowym blacie i referował Whitowi pokrótce przebieg spotkania czterech braci. - Ojciec nie zostawił testamentu, nie muszę ci mówić, co to oznacza - westchnął na koniec. - Nie musisz - zgodził się Whit. - W każdym razie wiem, co to oznacza dla mnie. Nawet gdyby sporządził testament, mnie by w nim na pewno nie umieścił. W głosie Whita zabrzmiała gorycz, całkiem zresztą zrozumiała, bo ojciec zapewne nie uwzględniłby go przy podziale majątku. Buck, co prawda, usynowił Whita, ale nigdy jak własnego syna go nie traktował. http://www.nabudowie.edu.pl - Myślicie, że to związane z... - Ja nie zaczęłam dokańczać, przyjaciele i tak doskonale mnie zrozumieli. - Nie może być - stanowczo oświadczył Rolar. - przypadek! Oni mogli kupić konie wcześniej, trzy miesiące temu lub w ogóle nie w Kuriakach. - A są jasno gniade i ciemne? - uściślił gnom. - Mogą być nawet zwykłe, rude. - Nasze koniki - uśmiechnął się Orum. - jako jedyny prowadzimy czystą linię. Kuriakowskich koni i znakować nie trzeba, każdy znawca od razu je rozpozna. - Ja nie jestem znawcą. - Opędził się niedbale wampir. – a taka maść jest bardzo popularna, pewnie u większość wieśniaków są takie koniki. - Ty co?! - oburzył się gnom. - Porównujesz wiejskie szkapy z naszymi skoczkami! Widziałeś, jak oni biegają? Jak szyję dumnie wyginają? Jak głowę prosto trzymają? Dumniej od innych królów. - I jabłka śliczne robią - ponuro potaknął Rolar*. Gnom zasępił się i zajął trzecim kubkiem - Orsany. Najemniczka nawet go nie dotknęła, więc żadnych sprzeciwów teraz nie było. - W każdym razie, w Arlissie musimy mieć uszy i oczy szeroko otwarte. - stwierdziła najemniczka, w roztargnieniu szczypiąc kromkę chleba. -- Nie łożniaki, tak rusałki z wampirami – wygnańcami. Lesz wie, co jeszcze. Rolar ścisnął zęby, krew nabrzmiała mu w skroniach, lecz zmilczał. Kamień spadł mi z serca - chleb jedli wszyscy, i od kupionego w Brasie żuczkojada nikomu nic się nie stało. Smółce, oczywiście, dowierzałam, lecz leszy wie co mnie czeka? Rolara i Orsanę ona widziała każdy dzień, lecz od rana jakoś to dziwny na nich krzywiła się i starała się trzymać nieopodal mnie. Oczywiście, pewnie nie podobał jej się koci zapach, który odczuwałam nawet ja. Prawdopodobnie, w nocy koty dokonały podłej dywersji i zaznaczyły moim przyjaciołom buty z cholewami, przy czym tak sumiennie i obficie, że napomykać im o tym było wielce nietaktowne. Dzieci i bez tego były w złym nastroju. - Z rusałkami jest problem. - pochmurnie dodał gnom, starając się nie patrzeć na załamanego Rolara, - pozrywali z trakenami wszystkie mosty, wpław i w bród przepłynąć nie dają, topią bez gadania. Wzdłuż rzek tam narobili, nawtykali desek z napisami, o jakichkolwiek rokowaniach słyszeć nie chcą. Leszy wie, co ich naszło. Wampir w gniewie stuknął w stół pięścią, zrobiwszy długą szczelinę wzdłuż deski:
Obróciła się wolno, zobaczyła grozę na jego twarzy, teraz kredowobiałej na tle siniaków. Wiedziała, że naprawdę się przestraszył. - Nie panikuj. Trochę gorzej oddycha, ale ogólnie nie jest tak źle. Martwili się, że w wypadku pogorszenia mogliby sobie nie poradzić, a ja wybrałam Sprawdź zakochanymi oczami - że jest podobny do Willa Carlinga*, rzucił swemu sąsiadowi nieprzychylne spojrzenie, dopił szampana, po czym wyciągnął z kupionego w Ikei bufetu puszkę piwa Fosters. - Nie obchodzi mnie, co Irina robi - oświadczyła Joannę - dopóki jest zdrowa i szczęśliwa. - No pewnie - poparła ją Nicola. - Aż mi się wierzyć nie chce - westchnęła Sandra. - Moja pierwsza wnuczka! - Pogłaskała Irinę po ciemnych włoskach. - Joannę, tak się cieszę twoim szczęściem! - A co ze mną? - upomniał się Tony. - Chyba mam z tym coś wspólnego?